sobota, 2 maja 2015

#6- Nie ma rysia?

Wszyscy w watasze byli widocznie czymś bardzo zajęci. Zwiadowcy biegali z miejsca na miejsce i rozmawiali z różnymi wilkami. Łowcy latali i co chwila pytali się czy ktoś widział Kelsee lub Fall'a. Moon zdziwiła się na początku dlaczego wszyscy ich szukają.
-No dobra Raven, choć tutaj- powiedziała Moon. W tej samej chwili zza rogu wychylił się łepek Raven. Przy niej dreptała Dream i pomagała jej się utrzymywać na łapach.
-Gorge! Widziałeś może Kelsee?- Zawołała do przyjaciela Moon.
-Tak ale jakieś pół godziny temu. Przebiegła tylko i gdzieś poleciała- odpowiedział.
-Widziałeś może gdzie pobiegła?
-W stronę schroniska. To musiało być coś ważnego. Nigdy nie widziałem żeby tak szybko leciała.
-Dzięki- Odpowiedziała Moon i zwróciła się do Ravenis.
-Wy tu zostańcie. Póki co nie pokazujcie się innym, nie chce kolejnych kłopotów.
-A gdzie idziesz?- Zapytała Dream.
-Szukać Kelsee. Ona nigdy nie pokazuje się o tej godzinie w schronisku. Coś musiało się stać.
Moon nie została z nimi już ani chwili dłużej. Pobiegła szukać Kelsee. Przepychała się między zapracowanymi wilkami i usiłowała wyczuć choćby jej lekki zapach. Przewróciła się kilka razy po drodze. Nagle usłyszała wycie.
"To Kelsee! Coś się stało..."-Pomyślała i pognała najszybciej jak umiała.


-Cofnąć się!- Warknęła Kelsee. Wszystkie szczeniaki cofnęły się pod samą ścianę. W tej samej chwili usłyszały pisk Kelsee.
Ryś znowu zaatakował. Miał ogromne łapy. Bo ogólnie był ogromny. Większy od jakiegokolwiek rysia. Kelsee się podniosła i zasłoniła szczeniaki. Zaczęła znowu warczeć i ryś odrobine się cofnął. Lecz po chwili znów rzucił się do ataku. Kelsee nie podnosiła się z ziemi. Właśnie miał mieć miejsce ostateczny cios. Ale rysia coś przewróciło na ziemię. To Moon zeskoczyła na niego z dachu schroniska.
-Ładnie to tak atakować mniejszych!?- Warknęła na rysia Moon. Podrapała go po pysku i odbiegła kawałek w bok. Zwierze popatrzyło w jej stronę a ona dała znak Kelsee aby ona i szczeniaki stąd uciekały.
-No choć przerośnięty kocie!- Szczeknęła i rzuciła się do biegu. A ryś za nią. Kompletnie stracił zainteresowanie szczeniakami. Kelsee podniosła się i popatrzyła w stronę w którą pobiegli.
-Dziękuje Moon...- Wyszeptała do siebie i kazała szczeniakom iść do wielkiej sali.


Moon dobiegła do klifu przy jeziorze łez. Ryś dobiegł i zastawił swoim wielkim cielskiem przejście. Brak ucieczki.
"Tego nie przemyślałam..."-Pomyślała Moon.
Ryś zaatakował. Podrapał ją swoimi wielkimi pazurami po pysku. Moon popatrzyła w kałużę. Miała dość sporą ranę na oku. Rzuciła się na niego i wskoczyła mu na grzbiet. Ryś ją zrzucił na ziemię. Moon nie mogła się podnieść.
"To koniec...  Mogłam sobie darować bohaterstwo"- Pomyślała. Ryś właśnie miał ją przygnieść swoimi wielkimi przednimi łapami. Moon zamknęła oczy. W tej samej chwili wokół niej pojawiła się niebieska "bańka". Była zrobiona z czegoś co przypominało taflę wody ale to nie była woda, a raczej jakaś energia. Ryś zamiast w nią, uderzył przednimi łapami w kulę energii. Nastąpił dziwny wybuch niebieskiego, oślepiającego światła i... Ryś zaczął się palić po czym wyparował. Moon nie zdążyła tego zauważyć. Straciła przytomność.



-Moon! Żyjesz?!- Moon słyszała niewyraźny głos. Czy już odeszła z tego świata? A może ktoś przyszedł ją dobić? Otworzyła lekko oczy i ku swojemu zdziwieniu, zobaczyła Kelsee.
-Kelsee? Co się stało?- Oprócz Kelsee zauważyła też Dream, Fall'a, Gorg'a i patronusa w kształcie feniksa.
-Uratowałaś nas. Myśleliśmy, że już się nie obudzisz- powiedziała z lekkim uśmiechem Kelsee.
-A co tu robi Dream? Zaraz....-Moon momentalnie się podniosła.
-Dream a gdzie Raven!?- Warknęła z lekkim zdenerwowaniem.
-Nic, jej nie jest...-Uspokoiła ją Kelsee.- Medycy się nią zajeli. Martw się raczej o siebie.
-Co tu się stało Moon?- Spytała Dream.
-Nie wiem... A gdzie.. Gdzie jest ten ryś?- Spytała i zaczęła się rozglądać.
-Nie było go. Jedyne co tu znaleźliśmy to wypalona trawa obok ciebie- powiedział Fall.
Moon nadal się rozglądała. Nie miała pojęcia co tu się stało. A tym bardziej nie miała pojęcia co zrobiła. Jedno było pewne. Ryś sam nie mógł stąd zniknąć...
        
                                                               To be continued...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz