sobota, 16 maja 2015

#30- Dopiero teraz naprawdę wiem, że żyje...

 Moon szła przez pustynię. Nie miała pojęcia po co wzięła ze sobą te wszystkie rzeczy... Właściwie jak się nad tym teraz zastanawiała to tylko ją spowalniały. Wcześniej towarzyszyła jej też Saphira ale Moon kazała jej poczekać w lesie. Był bardzo gorący dzień. Pomimo tego, że panuje Isna to na pustyni zawsze jest gorąco. Już minęły 3 dni od pełni księżyca. Moon nagle stanęła jak wryta. Przechodziła tą drogą 5 dni temu...
-Co... kanion... robi... Na drodze którą szłam kilka dni temu!!- Wydarła się.
-Ugh... Dobra pójdę inną drogą...- Powiedziała do siebie i ruszyła wzdłuż krawędzi. Był już wieczór i powoli zaczynało się ściemniać. Nie było widać kompletnie nic. Nagle Moon zauważyła wejście do jaskini.
-Przenocuję tu... Albo zostanę... Bo w sumie zostać a wracać TAM- powiedziała jakby nie chciała wracać do domu.
-To w sumie jest to samo... Tyle, że tam jest gorzej...



W jaskini było ciemno. Jedyne co Moon widziała to czubek własnego nosa. Szła dość długim korytarzem nie oglądając się za siebie. Była zdenerwowana. Różne myśli przelatywały jej przez głowę.
"Po co tam wracać... Wszędzie tylko zasady. Nie rób tego, nie rób tamtego... Ugh.."- Gdy szła zauważyła, że po jaskini latają niebieskie świetliki, które oświetlały ją piękniej niż Moon mogła to sobie wyobrażać. Nagle zaczęła śpiewać. Ale nie piosenkę którą znała, tylko piosenkę która sama przyszła jej do głowy. Jakby... Z nikąd...

                                                        (Piosenka którą śpiewała)

Cały czas śpiewała. Zaczęła biec. Zauważyła, że wokół niej latają... Nuty? Nie wiedziała jakim cudem, ale używała zaawansowanej magii muzyki. Takiej do której nie potrzeba instrumentów aby stworzyć muzykę. Jej łapy zaczęły palić się na jasno niebiesko. Tak samo jak jej grzbiet. Biegła cały czas. Nagle wokół niej powstał pierścień tego samego ognia i... Zmieniła się w swoją muzyczną formę.

Zmienił jej się talizman. Teraz był w kształcie nuty. Wybiegła z jaskini. Właśnie wschodziło słońce.
Zatrzymała się przed samym wąwozem do którego prawie wpadła. Zaczęła dyszeć i się cofnęła.
-No tak... Nie umiem latać...
Cofnęła się kilka kolejnych kroków. Zamknęła oczy i rozłożyła skrzydła. Chwilę tak stała. Gdy nagle otworzyła oczy i zaczęła biec. Wprost do wąwozu...


Nagle... Gdy już miała wpaść... Wzbiła się w powietrze. Leciała zaraz pod chmurami. Spojrzała w dół, na swój cień. Był wielki. Robiła w powietrzu śruby i wzlatywała to niżej, to wyżej. Teraz nie była już wściekła. Czuła się tak pierwszy raz w swoim życiu. Czuła się dziwnie...
Czuła się... Wolna...

                                                        To be continued...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz