sobota, 23 maja 2015

#35- Spotkanie po latach

Moon i Dream szły magicznym lasem. Tego dnia było ciepło. Insa powoli ustępowała Lastrze. Na ziemi w lasach leżał jeszcze śnieg. Łapy się w nim zapadały. Moon która miała dość wysokie łapy, zapadała się dzisiaj bardziej niż zwykle, niosąc na grzbiecie swoją sakiewkę z różnymi rzeczami.
-Myślisz, że ludzie sobie radzą? Te miasta na południu?- Spytała nie zatrzymując się.
-Nie wiem. Są mądrzy bardzo. Radzą sobie- odpowiedziała jej Dream. Spojrzała na Moon i zapytała:
-Od kiedy interesuje cię los ludzi?
Moon się zatrzymała. Sama zaczęła się zastanawiać dlaczego obchodzą ją jacyś ludzie. Zabijali jej przyjaciół i inne zwierzęta. Nie miała powodu aby im współczuć. Jednak gdzieś w głębi siebie czuła się z nimi związana.
-Nie wiem... Wiem o nich to, że dzielą się na trzy gatunki, z czego każdy dzieli się jeszcze na dwa.
-Jakie?
-Nie znam nazw. Ale zachowują się tak samo. Nie różnią się niczym oprócz wyglądu. Wszyscy ludzie jak dla mnie są tacy sami- powiedziała i wznowiła wędrówkę.
-Wiem tylko jak nazywają się dwa podgatunki. I one się różnią od siebie.
-No to mów- powiedziała Dream i usiadła na pniu.
-Pierwszy to ludzie Terra. Są zwykli. Nie różnią się niczym. A drugi to ludzie Xaras.
-I czym się różnią?- spytała zaciekawiona Dream.
-Znają magię. Ale wyglądają tak samo jak Terra. Ukrywają się wśród nich. Nie koniecznie w wioskach. Nawet w tych nowoczesnych miastach.
-Co to jest nowoczesnych?- Spytała Dream przekrzywiając łepek. Moon popatrzyła na nią. Westchnęła.
-No tak, zapomniałam... Ymmm... Choć pokaże ci- wstała i podbiegła do górki. Rozsunęła łapą liście i pokazała Dream wielkie, nowoczesne miasto.
-Wow- powiedziała Dream gdy nagle usłyszały coś w krzakach.
-Czekaj...- powiedziała Moon i zaczęła warczeć. Jednak wyczuła jakiś znajomy zapach.
-Ej spokojnie! Wstrzymaj konie ja pokojowo nastawiony- odezwał się głos w krzakach. Nagle ich oczom ukazał się rudy lis z kolczykiem w uchu.
-Jake!- zawołała Moon i podbiegła do wilka.
-No a kto? Dawno cię nie widziałem- powiedział lis z uśmiechem.
-Co ty tu robisz? Musisz mieć ważny podwód skoro opuszczasz swoje strony- powiedziała Moon jakby z wyrzutem. Jake przewrócił oczami.
-Do końca życia będziesz mi wypominać moje odejście?
-Tak.
-Tch... Nie ważne. Przyszedłem was ostrzec- powiedział szeptem.
-Ludzie szykują atak. Chcą wyłapać watahę- dodał.
-A czemu szepczesz?
-Drzewa mają uszy... Dosłownie. Musimy zatrzymać ludzi. Teraz.
-Nie zdążę dobiec do watahy!- powiedziała. Jake popatrzył w stronę Dream.
-Ale ona zdąży...
Moon popatrzyła na nią. Chwilę się zastanawiała po czym wyjęła z sakiewki kartkę i kawałek węgla.



-Zanieś to do Kelsee. Powiedz żeby dała to Zan. Ale Kelsee musi zobaczyć tą kartkę. I masz się do NIKOGO nie odzywać! Dostarcz kartkę do nich i wracaj.
Dream pokiwała głową i pobiegła. Jake zwrócił się do Moon.
-Musimy wyruszać.
-Ale teraz?- spytała Moon. Jake chwile patrzył w horyzont.
-No teraz...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz