czwartek, 28 maja 2015

[By: Sayona] #38- Walka o Moonstar.

Moonstar razem z Mackiem wrócili do watahy. Zobaczyła, że wszystkie wilki szykują się jakby na jakąś wojnę.
-Moonstar! Dobrze, że jesteś musimy się przyszykować ludzie planują na nas atak!-krzyknął Kirugami.
-Co? Jaki atak?! I gdzie jest Moon?!-spytała Moonstar.
-Nie wiemy... jedynie co kazała obronić watahę by ludzie tu nie dotarli-powiedziała Zan.
-Jak to?! Nie wiecie gdzie jest?!-spytała wystraszona Moonstar. Kirugami podszedł do niej.
-Spokojnie...znam Moon jak coś jej się stanie ty to poczujesz-rzekł Kirugami. Wszystkie wilki wróciły do roboty, poza Kirugamim i Mack'iem. Moonstar schowała się za ścianą, by podsłuchać ich rozmowę.
-Posłuchaj Mack... Moonstar chodzi ze mną, jasne? Nie masz prawa mi jej odbierać-warknął Kirugami.
-Uspokój się... Jesteśmy przyjaciółmi... a może i więcej...-odpowiedział Mack. Kirugami skoczył na niego. Zaczęli się bić.
-Przestańcie!-Warknęła Moonstar lecz nic to nie dało. Mack zaczął szarżować na Kirugamiego. Moonstar skoczyła przed Kirugamim. Mack uderzył Moonstar tak mocno, że miała wielką ranę i przestała oddychać.
-Moonstar!-krzyknął Kirugami, a Mack z poczuciem winy zamienił się w cień i uciekł. Wszystkie wilki poszły do głównej sali. Nawet Kelsee i Fall.
-Szybko opatrunki!-krzyknęła Kelsee, a wilki przyniosły wszystko najszybciej jak się da. Kirugami próbował ją przywrócić do życia ocierając jej pyszczek swoim nosem, niestety na nic. Nagle przybył Mack.
-Zostaw ją!-warknął Kirugami.
-Posłuchaj, wiem że jesteś na mnie zły... ale ja mam coś co może jej pomóc... ja.., przepraszam... naprawdę chcę wam pomóc-odpowiedział Mack.
-Możesz jej pomóc tylko dlatego, że Moonstar jest w ciężkim stanie...-powiedział Kirugami. Mack wbił jakiś kryształ w jej serce. Moonstar zaczęła oddychać.
-Szybko ją opatrzcie i zabierzcie na OIOM! (do miejsca dla ciężko rannych wilków)-wilki wzięły stojące nosze z liści i Położyli Moonstar na nich i zabrały ją do jaskini obserwacyjnej. Wilki opatrywały Moonstar z aptekarską dokładnością.
-Kirugami... przepraszam... już mnie nie będziesz tu więcej widzieć...-powiedział Mack i już zamieniał się w cień.
-Re'naku sin'a per'oi inku-mamrotał w swoim żargonie Mack.
-Poczekaj... Uratowałeś Moonstar, zapłaciłeś za to co zrobiłeś... nadal cię nienawidzę, ale Moonstar na tobie zależy-powiedział Kirugami. Mack przestał zamieniać się w cień.
-No dobrze, zostanę...-powiedział Mack. Po paru godzinach czekania na informację, czy Moonstar przeżyje, przyszła Kelsee.
-Nic jej nie będzie... macie szczęście, ale nadal jest w śpiączce. Następnym razem uważajcie na inne wilki, kiedy się kłócicie o Moonstar, jasne?-spytała Kelsee Macka i Kirugamiego.
-Jasne-odpowiedzieli. Moonstar, kiedy była w śpiączce miała dziwne sny... ale o tym już nikt nie wiedział...

To be continued...


Chcę podziękować mojej pani z polskiego pani Ewelinie za naukę polskiego. Dzięki niej moja nauka nie tylko wpływa na moją naukę w szkole, ale i na bogatą pisownie w tym blogu. Dziękuje pani bardzo <3

środa, 27 maja 2015

[By: Sayona] #37- Mama To kim ja jestem?

Moonstar była w swoim ulubionym miejscu w świetlistej polanie. Patrzyła na wszystkie kwiaty które kwitną, na ptaki wszystko. Usiadła na półce i popatrzyła na morze Hulemer. Nagle za nią był Mack.
-Coś cię gryzie...-rzekł Mack.
-Tak jakby... po prostu... czuję, że jeszcze czegoś nie wiem...-powiedziała Moonstar.
-hm... może wsłuchaj się w swoje otoczenie-zaproponował Mack.
-Wsłuchać się w otoczenie?-spytała Moonstar.
-No tak. Zamknij oczy w poczuj swoje bicie serca... usłysz każdy śpiew... każdy szmer... poczuj moje serce...-powiedział Mack i dał łapę Moonstar na swoją klatkę piersiową. Moonstar zrobiła to co kazał. Miał rację. Czuła, słyszała wszystko co się dzieje w jej otoczeniu. Przez dłuższą chwilę nic nie usłyszała tak ważnego, aż nie usłyszała gwizdu z jakiejś jaskini pod nią. Gwałtownie otworzyła oczy.
-Coś pod nami jest!-krzyknęła Moonstar.
-złap mnie za łapę-powiedział Mack. Moonstar zrobiła to co kazał. Obaj zamienili się w cień i weszli pod siebie. zobaczyli nie jaskinie lecz... komnatę...

Każda z figur przypominała wilka. A na samym końcu był stojak z czteroma kryształami.
-Co to za miejsce?-spytała Moonstar.
-Nie wiem...-odpowiedział Mack po czym popatrzyli na ściany. Były tam napisana legenda i... narysowani oni...
-Wiesz co znaczą te znaki?-spytała Moonstar.
-Tak... "Dwóch z nich znajdą to miejsce... reszta dowie się w swym czasie. Odkryją sekret... i pokonają jedną ze swoich. Oni zdecydują co zrobią dalej z.."
-Dalej nie mogę doczytać-rzekł Mack.
-Ale... o co chodzi?-spytała Moonstar i poszły na sam koniec komnaty. Stały tam kryształy... było ich 4.
-A gdzie 5 i 6?-spytała Moonstar.
-Dowiemy się... kiedyś...-odpowiedział Mack.
-Popatrz pod nimi było kiedyś coś narysowane...-powiedziała Moonstar i niechcący stanęła na jakiś przycisk. Otworzyła się jakaś brama. weszli tam. Z zaskoczeniem.... zobaczyli... siebie...
-Jak to możliwe?-spytała Moonstar samą siebie i Macka.
-Może dlatego...-powiedział i wskazał na inne zdjęcia. Było tam 6 rodziców których można było rozpoznać poza dwoma...
-Czekaj... Tu jest mój ojciec... ojciec Kirugamiego... ojciec Humfry'ego..., Matka Zan... ale kim jest ta piąta i szósta?-spytał Mack.
-Ja... nie wiem...-powiedziała Moonstar. Nagle zapaliły się pochodnie. Z szóstego obrazu wyszedł... duch...
-Co?!-krzyknęła Moonstar i cofnęła się o jeden krok.
-Uspokój się Moonstar... nic ci tu nie grozi...-rzekł duch.
-Co to za miejsce?-spytał Mack ducha.
-Komnata harmonii... tutaj i zawszę były bronie które były najsilniejsze od jakiegokolwiek innego-odpowiedział duch.
-Aa... kim ty jesteś?-spytała Moonstar. Duch się uprzejmie zaśmiał.
-Nie pamiętasz mnie?-spytał duch.
-Nie...-odpowiedziała Moonstar.
-To ja ci pokazałam świat... to ja byłam przy tobie od młodego... córciu kochana...-rzekł duch.
-Mm...mama-spytała lekko zaskoczona Moonstar.
-Tak córciu... tęskniłaś?-spytała matka Moonstar.
-Ale... list... tam było że... ty nie...-mówiła Moonstar nic nie pojmując.
-Ten list miał ci wmówić, że nie jesteś tym kim naprawdę jesteś...-odpowiedziała matka Moonstar.
-Mama? To kim ja jestem?-spytała Moonstar.
-Jesteś kimś tak wyjątkowym, że nikt by się tego nie spodziewał... masz-powiedziała matka Moonstar i rzuciła jej jakiś eliksir.
-Co to za eliksir?-spytała Moonstar. Naglę na nim pojawiło się "wypij na sam koniec"
-Dowiesz się w swoim czasie... żegnaj...-powiedziała matka Moonstar i zniknęła. Nagle otworzyły się bramy wyjściowe.
-Wracajmy...-rzekł Mack i poszli w stronę watahy. Nikomu nie mieli zamiar powiedzieć o tym miejscu.

To be continued...

sobota, 23 maja 2015

#36- Anagram?

Kelsee pobiegła do Zan najszybciej jak mogła. Moon wysyłała listy tylko jak to było coś bardzo pilnego. Pomimo tego, że ten był... dość dziwny. Gdy dobiegła znalazła Zan, Humfrey'ego, Gorge'a i Kirugamiego.
-To od Moon! Miałam to dać Zan najszybciej jak mogę... Ale nie do końca wiem o co chodzi. Ten list jest bez sensu!- powiedziała.
-A dlaczego akurat Zan?- spytał Kiru.
-Tego nie wiem... A gdzie Moonstar?
-Zaraz przyjdzie. No dawaj ten kwitek- powiedziała Zan i wzięła kartkę. Zaczęła czytać.


Cześć wilki!
Harmonia panuje na świecie. Widziałam ludzi na
rowerze. Mam nadzieję, że wiele mnie nie
ominie. Macie pozdrowienia od
Ńagr'i. Zan
ciebie
i Humfry'ego spotkałam niedawno a już się rozstajemy.
E tam, Tutaj
w lesie rośnie drzewo
ambrozji i jego owoce są
takie dobre, że nie da się opisać!
A jak u reszty? Mam nadzieję, że u nich też panuje
harmonia.
Yyy... Niedługo się spotkamy!
!Do zobaczenia! ~Moon

 !!!2651625K1281928A1921982T18921982A9897 898989Ą988787J9898989U989898N8998989898A9898989L989898P8989898 E9898989898I989898Z9821767612D786786652U76476765L76767


Wiadomość faktycznie była pozbawiona sensu. Rower? Ludzie? Harmonia? Nikt nie wiedział o co chodzi. Ciszę przerwał Kirugami.
-Moon postradała zmysły? Czy może oszalała?
-Nie... To coś innego. Napisała coś bez sensu celowo. Żeby ukryć treść wiadomości- powiedział Humfrey.
-To Akrostych- przerwała Zan.
-Akro-co? - spytał zdezorientowany Kiru.
-Akrostych. Sposób kodowania którym ja i Moon wysyłałyśmy sobie listy jak byłyśmy małe. Ona mnie go kiedyś nauczyła pewnie dlatego kazała dać list mnie.
-A te cyfry?- spytał Humfrey. Zan przyjrzała się im dokładnie.
-To Anagram. Inny sposób kodowania. Dawno tego nie widziałam. Nie umiem się nim posługiwać wiem jedynie jak go odczytać- Zan patrzyła chwilę w skupieniu na kartkę. Czytała słowo po słowie, cyfra po cyfrze.
-Daj mi kartkę.


Po dłuższej chwili na drugiej kartce zapisanej przez Zan pojawiły się słowa które w przeciwieństwie do listu miały duży sens.

CHROŃCIE WATAHY!

LUDZIE PLANUJĄ ATAK!!!


-To dość niepokojące.
-Serio? Nie zauważyłem- odezwał się do Kiru sarkastycznie Humfrey.
-Jak to odczytałaś?- spytała Kelsee.
-Proste. W akostrych'u trzeba czytać tylko pierwszą literę w każdej linijce. A w Anagramie wyrzucić wszystkie cyfry i odczytać litery od końca.
-Musimy jej pomóc!- odezwał się Kiru.
-Nie! Najpierw zabezpieczmy terytorium. Potem pójdziemy jej pomóc.
Wilki popatrzyły na siebie nawzajem.
-Zgoda- odpowiedzieli w tym samym momencie.

                                                           To be Continued....

 

#35- Spotkanie po latach

Moon i Dream szły magicznym lasem. Tego dnia było ciepło. Insa powoli ustępowała Lastrze. Na ziemi w lasach leżał jeszcze śnieg. Łapy się w nim zapadały. Moon która miała dość wysokie łapy, zapadała się dzisiaj bardziej niż zwykle, niosąc na grzbiecie swoją sakiewkę z różnymi rzeczami.
-Myślisz, że ludzie sobie radzą? Te miasta na południu?- Spytała nie zatrzymując się.
-Nie wiem. Są mądrzy bardzo. Radzą sobie- odpowiedziała jej Dream. Spojrzała na Moon i zapytała:
-Od kiedy interesuje cię los ludzi?
Moon się zatrzymała. Sama zaczęła się zastanawiać dlaczego obchodzą ją jacyś ludzie. Zabijali jej przyjaciół i inne zwierzęta. Nie miała powodu aby im współczuć. Jednak gdzieś w głębi siebie czuła się z nimi związana.
-Nie wiem... Wiem o nich to, że dzielą się na trzy gatunki, z czego każdy dzieli się jeszcze na dwa.
-Jakie?
-Nie znam nazw. Ale zachowują się tak samo. Nie różnią się niczym oprócz wyglądu. Wszyscy ludzie jak dla mnie są tacy sami- powiedziała i wznowiła wędrówkę.
-Wiem tylko jak nazywają się dwa podgatunki. I one się różnią od siebie.
-No to mów- powiedziała Dream i usiadła na pniu.
-Pierwszy to ludzie Terra. Są zwykli. Nie różnią się niczym. A drugi to ludzie Xaras.
-I czym się różnią?- spytała zaciekawiona Dream.
-Znają magię. Ale wyglądają tak samo jak Terra. Ukrywają się wśród nich. Nie koniecznie w wioskach. Nawet w tych nowoczesnych miastach.
-Co to jest nowoczesnych?- Spytała Dream przekrzywiając łepek. Moon popatrzyła na nią. Westchnęła.
-No tak, zapomniałam... Ymmm... Choć pokaże ci- wstała i podbiegła do górki. Rozsunęła łapą liście i pokazała Dream wielkie, nowoczesne miasto.
-Wow- powiedziała Dream gdy nagle usłyszały coś w krzakach.
-Czekaj...- powiedziała Moon i zaczęła warczeć. Jednak wyczuła jakiś znajomy zapach.
-Ej spokojnie! Wstrzymaj konie ja pokojowo nastawiony- odezwał się głos w krzakach. Nagle ich oczom ukazał się rudy lis z kolczykiem w uchu.
-Jake!- zawołała Moon i podbiegła do wilka.
-No a kto? Dawno cię nie widziałem- powiedział lis z uśmiechem.
-Co ty tu robisz? Musisz mieć ważny podwód skoro opuszczasz swoje strony- powiedziała Moon jakby z wyrzutem. Jake przewrócił oczami.
-Do końca życia będziesz mi wypominać moje odejście?
-Tak.
-Tch... Nie ważne. Przyszedłem was ostrzec- powiedział szeptem.
-Ludzie szykują atak. Chcą wyłapać watahę- dodał.
-A czemu szepczesz?
-Drzewa mają uszy... Dosłownie. Musimy zatrzymać ludzi. Teraz.
-Nie zdążę dobiec do watahy!- powiedziała. Jake popatrzył w stronę Dream.
-Ale ona zdąży...
Moon popatrzyła na nią. Chwilę się zastanawiała po czym wyjęła z sakiewki kartkę i kawałek węgla.



-Zanieś to do Kelsee. Powiedz żeby dała to Zan. Ale Kelsee musi zobaczyć tą kartkę. I masz się do NIKOGO nie odzywać! Dostarcz kartkę do nich i wracaj.
Dream pokiwała głową i pobiegła. Jake zwrócił się do Moon.
-Musimy wyruszać.
-Ale teraz?- spytała Moon. Jake chwile patrzył w horyzont.
-No teraz...

piątek, 22 maja 2015

[By: Sayona] #34- Chwilowa wolność przed cieniem

Moonstar, a raczej Nightshadow Star wszędzie niosła cień. Jej każdy krok znaczył mrok. Szła z złowieszczym uśmiechem. Przed nią zeskoczył Kirugami i Mack.
-Ha! Co tu robią tacy słabiacy jak wy?-spytała Nightshadow Star.
-Nie jesteśmy po ciebie... jesteśmy po Moonstar!-warknął Kirugami.
-Ona nie istnieje... przepadła jak kamień w wodę... nie odzyskacie jej...-powiedziała Nightshadow Star i tupnęła dwoma łapami o ziemie. Z ziemi wyrosły cienie które zaczęły dusić Macka i Kirugamiego.
-I kto tu teraz jest lepszy he?!-powiedziała z uśmiechem.
-Moonstar... ty... nie... jesteś..gorsza...-powiedział Mack.
-Czy ktoś cie... zostawił...-ledwo mówił Kirugami.
-TAK! Zostawiła mnie wataha! Odepchnęli mnie bo Moon dla nich jest ważniejsza! Ja!? Ja jedynie byłam tylko po to bym ją ratowała! Narażałam swoje życie dla niej! Tylko ona mi dziękowała i Wy. A wataha?! Odpychała mnie!-Warknęła i zaczęła płakać.
-Moostar...wataha...ona...cie...przepra...-Kirugami nie dokończył bo cień go cały zakrył.
-Oni chcą byś wróciła... Moonstar przes...-Mack też nie dokończył i zostali oplątani przez cień. Nightshadow Star wyglądała jakby walczyła z samą sobą. W końcu Nightshadow Star na niedługi czas zostawiła Moonstar. Cień zniknął... Ale Moonstar... była poważnie ranna przez to, że Nightshadow Star ją zraniła zanim ją opuściła. Leżała. Zaczął padać deszcz.
-Moonstar!-obaj krzyknęli i podbiegli do Moonstar.
-Moonstar obudź się!-krzyknął Kirugami. Moonstar nie oddychała.
-Proszę nie...-powiedział Mack. Mack i Kirugami usiedli przed nią. Nagle Moonstar zaczęła kaszleć. Otworzyła oczy.
-Kiru...Mack...-powiedziała cicho.
-Moonstar...-powiedział Mack.
-Witaj w świecie żywych-powiedział Kirugami. Moonstar próbowała wstać, ale nie miała tyle sił. W końcu Kirugami wziął ją na plecy i poszedł z Nią do watahy. Obok chodził Mack.
-"Nadal tu jestem Moonstar..."-rzekła w myślach Moonstar Nightshadow Star.

To be continued...




sobota, 16 maja 2015

[By: Sayona] #33- Czas dokonać wyboru...

Ravenis patrząc na trójkę składającą się z Moon, Zan i Humfry'ego zrobiło jej się trochę smutno. Nie wiedziała, że oni to zauważyli. Poszła w stronę wielkiej sali. Wszystkie wilki w sali były ranne, nagle jeden z wilków wrzasnął.
-Zabójczyni!-wszystkie wilki zgromadziły się wokół niej.
-To ona nas o mało co nie zabiła! Gdyby nie Kirugami zabiłaby szczeniaki!-warknął jeden wilk.
-Zabić ją! Zabić lub spalić!-wykrzyknęły wilki. Ravenis cofnęła się i podniosła jedną łapę. Przypomniały jej się słowa z laboratorium gdy zabijali jej przyjaciółkę "Nie może nikomu powiedzieć co tu się stało... trzeba ją zabić bądź spalić". Kiedy to usłyszała w swojej głowie jej źrenice były małe jak groszek. Zobaczyła wilki rasy flame które podchodziły do niej.
-Nie zostawcie mnie wy nie wiecie jak to jest być w zamknięciu przez resztę dzieciństwa! Nie wiecie!-krzyknęła Ravenis. Usłyszeli to Kirugami, Moon, Zan i Humfry. Ravenis uciekła z płaczem.

Ravenis biegła przed siebie z płaczem. Uciekła z watahy. Weszła na drzewo i patrzyła na zachodzące słońce. Nadal płakała.
-Odrzucili cię...-rzekł jakiś głos.
-Jak zawsze...-dopowiedziała Ravenis.
-Masz racje... nie wiedzą jak to jest...-powiedział głos.
-Kim jesteś?-spytała Ravenis.
-Twoim starym przyjacielem...-cień nabrał formy i zobaczyła kogoś kogo nie widziała przez wiele lat.
-Mack! Na kryształy Crystalic to ty!-rzuciła się na niego.
-Też miło cie widzieć stara przyjaciółko...-powiedział Mack.
-To ty byłeś tym głosem... przez cały czas byłeś przy mnie...-powiedziała Ravenis i przestała płakać.
-Rav... czas dokonać wyboru...-rzekł Mack i cieniem wezwał lustro.
-Spójrz na nie-rzekł Mack a Ravenis popatrzyła w lustro.
-Co widzisz?-spytał Mack.
-Siebie... tylko... jako Moonstar...-powiedziała Ravenis.
-Moonstar nie możesz się dłużej ukrywać... dobrze o tym wiesz...-powiedział Mack.
-Ale... Mack nie rozumiesz... Moon... ona... jest zawsze na pierwszym planie... zawszę na pierwszym miejscu... zawsze... nawet kiedy przyszłam jej pomóc... ja tylko baterią a ona... jak zawsze pierwsza... wataha już drugi raz mnie odrzuciła... Mack... ja mam już dość... po prostu... mam dość...-powiedziała Ravenis i zaczęła płakać tak jak jej odbicie.
-Kim więc chcesz być?-spytał Mack.
-Masz racje... jestem Moonstar... siostra Moon... wybranka księżyca... nie mogę się ukrywać...-powiedziała te słowa i zmieniła się w Moonstar... już na zawsze.
-Dobry wybór...-powiedział i zniknął.
-I tak nikt mnie nie chce...-powiedziała Moonstar i poszła spać.

Kirugami poszedł do siebie... smutny i wściekły na watahę. Od dwóch tygodni nie mógł znaleść Ravenis. Kiedy poszedł do głównej sali usłyszał jakąś rozmowę.
-Dobrze że ta morderczyni uciekła...-powiedział jeden z wilków.
-Masz racje... gdyby nadal tu była pozabijała nas od razu-odpowiedział drugi wilk. Kirugami słysząc to wściekły i smutny poszedł do siebie. Zaczął śpiewać to co mu przyszło do głowy.

(to ta piosenka a mlp dlatego że tu jest najlepiej pokazane)
Moonstar śpiewała to samo tylko gdzie indziej. Tęskniła za Kiru, ale nie chciała wracać. Kiedy skończyła śpiewać poszła do lasu. Nad nią latała Dark.



Dark i Moonstar szły tak przez wiele godzin. Miała dość życia... miała wszystkiego dość... postanowiła zrobić coś czego nie chciała... weszła na najwyższe drzewo i zaczęła śpiewać piosenkę... piosenkę która oznaczała dla niej... śmierć.


(wybrałam tą ponieważ ta ma taki podkład jak trzeba)
 
Moonstar skoczyła z drzewa (Na minucie 2:48 jak ktoś słucha) miała mordkę w dół. Była gotowa się zabić... zamknęła oczy i widziała swoje piękne... mroczne chwilę.
-Żegnajcie... wszyscy....-powiedziała do siebie. Nagle zamiast uderzyć o ziemie... stanęła na niej... (na minucie 3:24). Nie wiedziała jak to możliwe... lecz wiedziała jedno... musi dokonać wyboru... Usiadła na półce... była noc...
-Nie jestem im potrzebna...-zamknęła oczy.
-Moon dla nich jest ważniejsza...-mówiła coraz straszniej.
-A jeśli tak chcą... to niech tak mają!-krzyknęła i otworzyła oczy. Jej blask... jej dobro rozpłynęło się i stała się... Nightshadow star... jednak... była i sobą... zaczęła płakać, jej uszy klapnęły a jej talizman zmienił kolor na czerwony.


-Już nigdy... nigdy tam nie wrócę... Moon jeśli mnie słyszysz... to wiec że to nie twoja wina... tylko moja... nigdy nie będę taka jak ty... może i jestem starsza... ale ty... masz w sobie coś wyjątkowego... czego ja nie mam... przepraszam Moon- Powiedziała Nightshadow i zawyła do księżyca. Słyszała to wataha i... Mack... natychmiast pobiegł poinformować ich o całej sytuacji i o tym... że tylko parę wilków i parę kryształów może ocalić świat przed zagładą...

To be continued...











#32- Oni są nienormalni...

Moon się uśmiechnęła. Popatrzyła na Ravenis.
-Jak wrócimy?- Spytała Moon nie licząc na odpowiedź i się uśmiechnęła.
-To już zostaw mnie...- Odezwała się znowu i pobiegła do pobliskiego lasu. Kiru i Rav trochę się zdziwili i krzyknęli za nią:
-Moon! Dokąd ty biegniesz?!
-Zaraz będę! Nie ruszajcie się stąd!- Powiedziała i zniknęła za drzewami.

Minęło jakieś 10 minut a Moon nadal nie było. Kirugami i Ravenis już zastanawiali się czy nie wrócić na własną łapę ale w tym momencie od strony lasu zaczął wiać wiatr. Ale nie zwykły wiatr... To było powietrze poruszane przez ruch skrzydeł... Bardzo.. Wielkich skrzydeł... Popatrzyli nad drzewa. Zobaczyli wzlatującego w górę niebieskiego smoka na którym... Stała Moon!

-Moon! Co ty wyprawiasz!?- Krzyknęła Moonstar a w tej samej chwili smok wylądował na ziemi.
"Są niegroźni. To moi przyjaciele"- powiedziała w myślach Moon do Saphiry.
-To jest Saphira- Moon zeszła ze smoka.- Znalazłam ją jak była jajkiem...
-I mam rozumieć, że na TYM chcesz polecieć do domu?!- Spytał Kiru a Saphira lekko na niego zaryczała.
"Nie na tym... Tylko na niej"- Powiedziała w myślach Saphira do Moon. Moon się uśmiechnęła.
Popatrzyła na Kiru i Rav. Po czym wskoczyła na smoka i kazała im zrobić to samo.
-Albo mi zaufacie albo w watasze będziecie dopiero za tydzień. Czyli dokładnie za tyle ile mi zajęło dotarcie tutaj na piechotę.
Nie  było nad czym się zastanawiać. Trzeba było zaufać Moon... Ponownie.



Wylądowali nad głównym wejściem. Inne wilki mogłyby się trochę zdziwić widokiem smoka więc Moon kazała Saphirze lecieć do jaskini. A ona razem z Kirugami'm i Ravenis poszła głównym wejściem do wielkiej sali. W środku panowało wielkie zamieszanie. Wilki biegały z jednego miejsca na drugie. Ale nie z przerażenia... Ze.. Szczęścia? Podekscytowania? Moon nie wiedziała jak to nazwać. Zauważyła biegnącego Arez'a i zawołała:
-Ej! Arez! Co tu się dzieje?- Podeszła bliżej. Arez ledwo zdążył wychamować i odpowiedział jej zdyszany.
-Moon... Nie uwierzysz... Południe wróciło!- Zawołał i pobiegł dalej. Moon stanęła jak wryta i uśmiechnęła się do samej siebie. Zaczęła biec szybko jak burza, przepychając się pomiędzy wilkami. Ravenis i Kirugami momentalnie na siebie popatrzyli i spytali się siebie jednocześnie bo nie mieli pojęcia o co chodziło.
-Południe?


Stracili Moon z oczu. Ale widzieli gdzie pobiegła. Nagle zauważyli ją na łące przy klifie... Bawiącą się z dwoma wilkami! Na początku Moonstar nie rozpoznała żadnego z nich. Ale popatrzyła uważniej i zauważyła, że jednym z nich był Humfrey.
-Humfrey?- Spytała Rav i podeszła bliżej.
-Moonstar! Kopę lat! Masz chłopaka jak widzę- zaśmiał się lekko Humfrey.
-Tak... To Kirugami. Kiru, to jest Humfrey. Pomógł mi i Moon podczas gdy zaatakowali naszą poprzednią watahę.
-Miło mi poznać. A to... Kto?- Zapytał Kiru patrząc na wilczycę stojącą obok Moon.
-To jest Zan. Moja najlepsza przyjaciółka- Powiedziała Moon z uśmiechem.
-Oboje wrócili z wojny na południu razem z innymi wilkami- Usiadła obok Zan i Humfrey'ego.
Nagle cała trójka popatrzyła najpierw w stronę klifu a potem na siebie nawzajem. Wokół nich zgromadziło się kilka wilków. Moon zwróciła się do Humfrey'ego.
-I co? Mamy niewyrównane rachunki.
-Ohoho... Myślisz, że ze mną wygrasz?- Zaśmiał się i cała trójka wstała z ziemi.
-Bez szans!- Odezwała się Zan.- Tym razem ja was pokonam!
-Tak? Zobaczymy...- Wszyscy stanęli w równej linii pyskiem do klifu.
-Zaraz ale co wy chcecie...- Chciała spytać Rav ale inny wilk kazał jej być cicho.
-Raz, dwa, Start!- Krzyknęła Moon i cała trójka rzuciła się pędem wprost w stronę klifu. Gdy już dobiegli, skoczyli w stronę morza i wpadli do wody. Kirugami się uśmiechnął i zaśmiał.
-Oni są porąbani...- Powiedział i zaczęli biec w stronę klifu.
-I mnie to mówisz?- Rzekła Rav i też zaczęła biec. Na dole zobaczyli płynące do brzegu wilki.


-Ja wygrałam!- Odezwała się Moon do pozostałej dwójki.
-Nie prawda! Ja byłam pierwsza!- Odpowiedziała Zan.
-O nie nie! To ja, byłem pierwszy!
Wszyscy popatrzyli na siebie nawzajem. Razem się odezwali w tym samym momencie.
-No to remis!

                  To be Continued....          

 

[By: Sayona] #31- Walka o wolność

Zła Ravenis biegła przed siebie. W ich umyśle nadal biegła wojna. Ravenis już była prawie nie żywa. Zła forma wilczycy postanowiła jej nie zabijać lecz powiązać ze sobą. W umyśle użyła cieni i opętała dobrą Ravenis przez co jej uczucia do Kirugamiego i wszystkie wspomnienia były w złej formie. Postanowiła przyspieszyć skacząc po drzewach. Jej oczy były krwistego koloru. Jeśli byśmy się przyjrzeli jej oczom widać by było dobrą Ravenis która jest przykuta łańcuchami do ściany, płacze i krzyczy "pomocy". Zła Ravenis była już pewna zwycięstwa gdy zobaczyła dwa wilki. Zauważyła Kirugamiego i Moon. Oboje stanęli przed nią.
-Moon?! Jak to ty zniknęłaś!-powiedziała zaskoczona zła Ravenis.
-Znalazł mnie na pustyni... powiedział mi wszystko... a teraz wypuść Moonstar!-warknęła Moon.
-Hm... Nie-powiedziała zła Ravenis i szczeknęła. Za nią pojawiły się wilki które ją przemieniły w złą formę. Moon patrząc na to zezłościła się i zmieniła formę na formę nocną.
-Kirugami spróbuj ją odmienić ja się nimi zajmę-rzekła Moon i rzuciła się na watahę ciemniej strony księżyca. Kirugami podszedł trochę bliżej do Ravenis.
-Ravenis wiem że tam jesteś...-powiedział Kirugami.
-Nie rób sobie zbyt wielkiej nadziei... Ona już nie żyje...-powiedziała zła Ravenis i się uśmiechnęła złowieszczo.
-Ravenis... proszę... wiem, że tam jesteś.-mówił z nadzieją Kirugami.
-Nie ma jej tu...-powtarzała zła Ravenis. Kirugami popatrzył jej prosto w oczy i zobaczył swoją Ravenis przykutą do ściany ranną i płaczącą.
-Wypuść ją!-warknął Kirugami.
-Nie wypuszczę jej! Kiedyś byłam słaba i bezbronna teraz jestem silniejsza i lepsza! Nic mi nie dorównuje!-powiedziała i zaśmiała się złowieszczo. Kirugami stanął i zaczął używać mocy... dusz. Starożytnej sztuki uwalniania dwóch dusz. Obie dusze dobra i zła wyleciały z ciała Ravenis i zaczęły walczyć... Zaczęła się walka o wolność.



-Ravenis wierzymy w ciebie!-krzyknął Kirugami. Ravenis przegrywała. Kiedy w końcu zła forma miała uderzyć ostatecznie Ravenis się cofnęła i rzuciła się na nią. Zła Ravenis zniknęła a duch Ravenis wrócił do ciała. Jej sierść zmieniła kolor, na kolor Moonstar.
-Ravenis?-spytał Kirugami. Zobaczył, że Moon zabiła dwóch z watahy ciemnej strony księżyca a reszta uciekła. Moon powróciła do swojej normalnej formy i podbiegła do nich.
-Moonstar...-powiedziała patrząc już na leżącą Ravenis. Nagle Ravenis zaczęła pokasływać, otworzyła oczy.
-Cześć...-powiedziała Ravenis.
-Moonstar... nawet nie wiesz jak ja się o ciebie martwiłam...-powiedziała Moon.
-Ale... uciekłaś...-powiedziała cicho Ravenis.
-Każdy ma takie chwile w swoim życiu... a przy okazji musiałam coś załatwić-odpowiedziała Moon.
-Dobrze że.. nic wam nie jest...-powiedziała ledwo Ravenis i wstała. Na prawej stronie miała wielkie rozcięcie po pazurze.
-A co z tamtymi wil..-nie dokończyła i zobaczyła dwa martwe wilki.
-Moon... narażałaś swoje życie... dla mnie... ale... dlaczego?-spytała Ravenis.
-Zrobiłabyś dla mnie to samo...-odpowiedziała Moon.
-Ej laski ja też tu jestem-powiedział Kirugami na rozładowanie napięcia. Obie się zaśmiały.
-Dobra tylko... jak my wrócimy?-spytała Ravenis. Cała trójka myślała o tym jak wrócą. Po paru minutach Ravenis popatrzyła w drugą stronę. Mrugnęła a jej oko zmieniło kolor na czarny. Mrugnęła a oko nabrało znów fioletowego koloru.
-"Ja tu wciąż jestem.."-powiedziała zła forma Ravenis w jej umyśle i zaczęła się śmiać złowieszczo.

To be continued...




#30- Dopiero teraz naprawdę wiem, że żyje...

 Moon szła przez pustynię. Nie miała pojęcia po co wzięła ze sobą te wszystkie rzeczy... Właściwie jak się nad tym teraz zastanawiała to tylko ją spowalniały. Wcześniej towarzyszyła jej też Saphira ale Moon kazała jej poczekać w lesie. Był bardzo gorący dzień. Pomimo tego, że panuje Isna to na pustyni zawsze jest gorąco. Już minęły 3 dni od pełni księżyca. Moon nagle stanęła jak wryta. Przechodziła tą drogą 5 dni temu...
-Co... kanion... robi... Na drodze którą szłam kilka dni temu!!- Wydarła się.
-Ugh... Dobra pójdę inną drogą...- Powiedziała do siebie i ruszyła wzdłuż krawędzi. Był już wieczór i powoli zaczynało się ściemniać. Nie było widać kompletnie nic. Nagle Moon zauważyła wejście do jaskini.
-Przenocuję tu... Albo zostanę... Bo w sumie zostać a wracać TAM- powiedziała jakby nie chciała wracać do domu.
-To w sumie jest to samo... Tyle, że tam jest gorzej...



W jaskini było ciemno. Jedyne co Moon widziała to czubek własnego nosa. Szła dość długim korytarzem nie oglądając się za siebie. Była zdenerwowana. Różne myśli przelatywały jej przez głowę.
"Po co tam wracać... Wszędzie tylko zasady. Nie rób tego, nie rób tamtego... Ugh.."- Gdy szła zauważyła, że po jaskini latają niebieskie świetliki, które oświetlały ją piękniej niż Moon mogła to sobie wyobrażać. Nagle zaczęła śpiewać. Ale nie piosenkę którą znała, tylko piosenkę która sama przyszła jej do głowy. Jakby... Z nikąd...

                                                        (Piosenka którą śpiewała)

Cały czas śpiewała. Zaczęła biec. Zauważyła, że wokół niej latają... Nuty? Nie wiedziała jakim cudem, ale używała zaawansowanej magii muzyki. Takiej do której nie potrzeba instrumentów aby stworzyć muzykę. Jej łapy zaczęły palić się na jasno niebiesko. Tak samo jak jej grzbiet. Biegła cały czas. Nagle wokół niej powstał pierścień tego samego ognia i... Zmieniła się w swoją muzyczną formę.

Zmienił jej się talizman. Teraz był w kształcie nuty. Wybiegła z jaskini. Właśnie wschodziło słońce.
Zatrzymała się przed samym wąwozem do którego prawie wpadła. Zaczęła dyszeć i się cofnęła.
-No tak... Nie umiem latać...
Cofnęła się kilka kolejnych kroków. Zamknęła oczy i rozłożyła skrzydła. Chwilę tak stała. Gdy nagle otworzyła oczy i zaczęła biec. Wprost do wąwozu...


Nagle... Gdy już miała wpaść... Wzbiła się w powietrze. Leciała zaraz pod chmurami. Spojrzała w dół, na swój cień. Był wielki. Robiła w powietrzu śruby i wzlatywała to niżej, to wyżej. Teraz nie była już wściekła. Czuła się tak pierwszy raz w swoim życiu. Czuła się dziwnie...
Czuła się... Wolna...

                                                        To be continued...


INFO #1

Witam w pierwszym poście informacyjnym.

 Nie pisałam postów tak długo, ponieważ miałam zieloną szkołę. Teraz posty będą się pojawiać już normalnie.

 W sumie to tyle miałam do przekazania :p
                                                                                                                                            ~Olasta

piątek, 15 maja 2015

[By: Sayona] #29- Ja... prze...

Zła forma Ravenis dotarła na miejsce. Miała uśmiechnięty złowieszczo pyszczek i oczy które jej płonęły na czarno.
-"Jeśli nie chcesz oddać kontroli po dobroci... wezmę je siłą!-rzekła w umyśle złej formy.
-"Ależ proszę bardzo..."_odpowiedziała do niej myślami zła forma i zaczęła się bitwa w ich umyśle o kontrole nad ciałem. Niestety dobra Ravenis przegrywała. Zła forma zmieniła się w cień i szła nad pracującymi wilkami.
-"Od kogo by tu zacząć..."-pomyślała zła forma. Pobiegła na suficie głównej sali i puściła cień w postaci dużych ostrzy. Wszystkie wilki zostały ciężko ranne. Poza jednym... Kirugami jedyny nie został zraniony. Zła forma poszła do szczeniaków by je zabić. Jednak Kirugami szybko stanął przed nimi.
-Ravenis przestań!-warknął Kirugami. Nagle zła forma się zaśmiała.
-Zdajesz sobie z tego sprawę że z nią nie rozmawiasz?-powiedziała zła forma.
-Ale jak to... o nie... Ravenis wiem że tam jesteś!-krzyknął Kirugami.
-Gdybyś widział jak ona próbuje mnie pokonać... aż śmieszna się robi...-lekko się zaśmiała zła forma.
-Ravenis ocalę was!-krzyknął Kirugami.
-"was?" Chyba nie sądzisz że ona nadal spodziewa się młodego...-powiedziała a szczeniaki miały wielkie oczy. Kirugami ścisnął pysk i zaczęły jemu puszczać łzy.
-Zapłacisz mi za to... zabije cię jak i tych którzy to zrobili!!-powiedział i zmienił swoją formę. Na szczęście umiał nad nią panować.
-Jak mnie zabijesz zabijesz i ją...-odpowiedziała i uśmiechnęła się złowieszczo.
-Nie bójcie się malcy... umiem nad tym panować...-rzekł i zamknął ich w prawie niezniszczalnej bańce.
-I myślisz że to coś da?-spytała zła forma.
-Nie... ale wiem że Ravenis nadal tam jest... i wiem że mnie słyszy... więc... zanim mnie zabijesz... daj mi jej coś powiedzieć...-powiedział zasmucony lecz nadal był w swojej nocnej formie.
-A proszę bardzo...-powiedziała i zostawiła jej umysł dla dobrej Ravenis na parę minut.
-Ki..Kiru...-powiedziała dobra Ravenis i zaczęła płakać.
-Ci... nie płacz... wiem jaki to jest dla ciebie ból... dla mnie też...-powiedział i ją przytulił.
-Kirugami ja... prze..-nie dokończyła bo zła forma już ją opętała.
-Ostatnie życzenie?-spytała zła forma.
-Nie...-odpowiedział i stanął przed nią. Zmienił swoją formę na normalną.
-"Nie zostaw go!!!"-krzyknęła do złej formy w ich umyśle i nie wiadomo jak użyła cieni by ją zatrzymać. Po czym cienie zaczęły ją wciągać do podziemi... zła forma obudziła się bardzo bardzo daleko od watahy.
-Utrudniasz tylko swoją sytuacje...-powiedziała zła forma i pobiegła w stronę watahy. Za nią ciągnął się cień. Jej oczy zaczęły robić się koloru krwistego. Dobra Ravenis przegrywała i powoli umierała w umyśle. Lecz wiedziała, że zrobi wszystko by ochronić siebie i watahę przed zniszczeniem przez jej złą forme.
To be continued...

czwartek, 14 maja 2015

[By: Sayona] #28- Kim jesteś?

Ravenis wstała dość wcześnie. Postanowiła się przejść po lesie póki może. Wezwała swojego patronusa, Darknesse. Patronus latał nad nią, nie odzywali się do siebie przez chwilę. W końcu Dark postanowiła się spytać o coś Ravenis.
-Dlaczego nie odpoczywasz?-spytała Dark.
-Weź nie gadaj jak On... Można się przejść-odpowiedziała Rav. Nagle obie usłyszały jakiś śmiech.
-Słyszałaś to?-Spytała Dark.
-Niestety tak...-odpowiedziała Rav.
-Czemu się nie boicie?-spytał jakiś głos.
-Czym jesteś?!-Warknęła Rav, Dark uciekła. Nagle rozległ się śmiech.
-Nie czym tylko kim...-rzekł głos i cień pojawił się przed nią.
-Archon?-spytała groźnie Rav...
-Pudło... nie pamiętasz mnie?-spytał cień.
-Eeeee... Nie...-odpowiedziała-Ale wiem, że gdybyś chciał mnie zabić dawno byś to zrobił...
-Bystra... pewnie po matce...-rzekł cień.
-Może byś nabrał jakieś formy? I skąd znasz moich rodziców?!-spytała Rav.
-Powiedzmy że znam sposoby...-rzekł i krążył wokół Rav.
-Przybyłem cie ostrzec... Wataha ciemniej strony księżyca idzie po ciebie...-rzekł i zniknął.
-Kto po mnie przyjdzie?-spytała krążąc głową wokół siebie. Postanowiła iść dalej. Nagle zauważyła Rasena.
-Ranes...-warknęła Rav. Nagle dostała czymś w głowę i zemdlała. Obudziła się w watasze ciemnej strony księżyca. Zauważyła przed sobą Lenosa.
-Po co ja wam?!-warknęła Rav.
-Uspokój się... my tylko chcemy klucz do Netharu...-rzekł Lenos.
-Powiedziałam wam że nie powiem!-warknęła Rav.
-Jesteś pewna?-Rzekł Lenos i kazał wilkowi rasy Magnus by poraził klatkę piorunami. Ravenis stała i ściskała łapy. Kiedy przestał Lenos podszedł.
-Na pewno nie chcesz nam powiedzieć?-spytał ponownie.
-N..Nigdy...-ledwo co odpowiedziała.
-Poraź ją mocniej...-rzekł Lenos. A wilk zaczął ją razić piorunami jeszcze mocniej. Rav zaczęła płakać i ściskać pysk. Nagle... stało się coś czego sobie nie wyobrażała.
-Ohoho... widać że spodziewałaś się młodego... czyś byśmy przez przypadek je zabili? Ups-powiedział Uśmiechając się złowieszczo.
-Ty... zapłacisz mi za to!-warknęła i zaczęła podchodzić w jego stronę mimo tego, że nadal jest rażona.
-Dobrze... choć...-rzekł uśmiechając się. Ravenis podchodząc zmieniała formę. Nie muzyczną, lecz gdy nie panuje nad sobą tyle że... zaawansowaną.


Teraz Liven!-rzekł Lenos i wilk użył kryształu stałej formy. Ravenis została uwięziona w ciele swojej mrocznej formy.
-A teraz... idź zabić swoją watasze!-krzyknął szczęśliwe Lenos.
-"Nie przestań ja nie chce!"-krzyczała do swojej złej formy.
-"Ciebie już nie ma dobra Ravenis..."-powiedziała zła forma i pobiegła zabić swoją watahę. Była daleko więc nie będzie tam za szybko... Powoli szła wiedząc, że zrobi to co każe jej zbawiciel.


To be continued...

wtorek, 12 maja 2015

[By: Sayona] #27- Gdzie ona jest...

Kirugami wstał bardzo wcześnie. Postanowił nadrobić zaległości i iść na zwiad ze swoją grupą. Wilki zastanawiały się dlaczego jej i Ravenis nie było przez parę tygodni. W końcu Arez odważył się spytać.
-Gdzie byłeś razem z Ravenis?-spytał Arez.
-Ludzie nas porwali...-odpowiedział Kirugami.
-A po co?-Dopytywał się Arez.
-Nie ważne... nie twoja sprawa...-powiedział i zaczął biec szybciej. Po paru godzinach zwiadu poszedł do jaskini sprawdzić czy Rav nadal śpi. Ravenis nie spała, wstała dosłownie przed chwilą.
-Gdzie byłeś?-spytała Ravenis.
-Na zwiadach... zobaczyć czy nic wam nie grozi-odpowiedział Kirugami.
-"wam"?-spytała Ravenis.
-No ty i młody lub młoda... przyzwyczajam się-rzekł Kirugami i się uśmiechnął.
-Idę do Moon... muszę jej to powiedzieć... jest moją siostrą... musi wiedzieć..-powiedziała Rav i poszła na bagna do jaskini Moon. Lecz nieoczekiwanie spotkała tam Dream.
-Dream wierz gdzie jest Moon?-spytała Ravenis.
-Nie wiem... wzięła tylko swoje wszystkie rzeczy i uciekła-odpowiedziała Dream.
-Ale... czemu uciekła?-spytała Ravenis.
-Może dlatego że jej nie powiedziałaś o tym że ty i Kirugami chodzicie ze sobą i spodziewacie się młodego?-spytała sarkastycznie Dream.
-Słyszałaś naszą rozmowę tak?-Spytała Ravenis.
-Tak-odpowiedziała Dream.
-Gdzie ona jest...-spytała siebie Ravenis i wezwała swojego patronusa.
-Dark leć nade mną i sprawdzaj teren, jak ją znajdziesz zleć do mnie i daj mi znak-powiedziała Ravenis i pobiegła przez las szukając Moon. Bała się czy nie pobiegła zmienić stronę, lub żeby nic jej nie groziło. Kiedy tak biegła traciła siły, zaczął ją boleć brzuch, lecz nadal biegła. Nagle przed nią wyskoczył Kirugami.
-Czy ty zgłupiałaś?! Nie możesz tak biegać. Jeszcze coś ci się stanie.-powiedział Kirugami a Ravenis natychmiast się położyła z bólu i z smutku.
-Wybacz... po prostu... Moon nie ma... ona wie...-odpowiedziała Rav a Kiru usiadł koło niej.
-Musisz się oszczędzać... dobrze o tym wierz...-rzekł Kirugami i ją przytulił.
-Wybacz... Ja... po prostu boję się... o Moon... o siebie... o młode...-powiedziała Ravenis i zaczęła powili płakać.
-Rav... Nie płacz... będzie dobrze... obiecuję ci że wróci...-rzekł Kiru. Rav wstała i obaj poszli do jaskini. Ravenis prawie natychmiast położyła się na półce. Było jej słabo po tym długim biegu. Natychmiast zasnęła. Kirugami poszedł na zwiad. Wrócił wieczorem. Popatrzył na Rav i zobaczył jak przez chwilę było widać małe, prawie że nie widoczne wybrzuszenie na brzuchu Rav. Kirugami się uśmiechnął i położył się koło nich.
-Dobranoc...-szeptnął Kirugami do ucha Rav i zasnął.
To be continued...

niedziela, 10 maja 2015

[By: Rig] #26 Uwięziony lecz szczęśliwy

Wilk o sierści czarno-zółto-czerwonej stał na pustyni i patrzył na drogę która prowadziła właśnie do miejsca jego czynu. Wilk ten nie miał domu ani rodziny. Nie miał gdzie pójść. Teraz stał tak na tej pustyni i zastanawiał się co robić dalej. Zastanawiał się również dlaczego podpalił schronisko. Często tracił nad sobą kontrolę.
Wyczuł jednak coś.. raczej KOGOŚ.
Odwrócił się, rozejrzał i zaczął warczeć. Usłyszał szelest krzaków pustynnych.
- Kto tam?! - Warknął.
Obejrzał się. Zobaczył za sobą 16 metrów dalej 2 wilków wpatrujących się w niego z nie mal lękiem.
Widać jednak było w ich oczach więcej nienawiści. W końcu kto by nie nienawidził wilka, który prawie spalił schronisko?
Sprawca tejże zbrodni wpatrywał się przez chwilę w dwoje uzbrojonych wilków. Co oni tu robią?
Uśmiechnął się i powiedział drwiącym tonem :
- Oooo tak mało was? Tylko dwójeczka? Reszta zginęła próbując uratować szczeniaczki?
Jeden z wilków drgnął nie spokojnie, ale drugi powstrzymał go szepcząc coś do niego.
Ruszyli. Kierowali się w jego stronę z dumnie uniesionymi łbami.
Wilk rasy Flame zaczął biec w jego stronę. Rzucił się na wilka który znajdował się najbliżej, a był mocniej uzbrojony. Wilk padł na ziemie, lecz drugi natychmiast zareagował uderzając winowajcę nakładką na łapy. Oczywiście go zraniły. Padł na ziemię lecz swoimi łapami przewrócił wilka, który obronił pierwszego.
Wilk skoczył na niego jeszcze mocniej raniąc go nakładkami. Właśnie miał w niego wbić kły Atari, gdy ten bardziej uzbrojony zatrzymał go. Był najwyraźniej starszy i mądrzejszy.
- Nie mamy go zabić tylko przyprowadzić do Alfy.
Młodszy wilk zeskoczył z wilka Flame z zawiedzioną miną. Widać było, że chciał go zabić jak najszybciej zanim przyjdzie temu wilku jeszcze jeden głupi pomysł na podpalenie schroniska.
Obydwa wilki zarzuciły sieć na obezwładnionego wilka Flame. Starszy wilk skinął łbem do młodszego.
Młodszy wilk uniósł swą łapę i uderzył nią w wilka uwięzionego w sieci. Zemdlał



"Co jest... eeem.. moja głowa... Argh!" - Wilk Flame odzyskał przytomność i jednak dalej udawał nieprzytomnego, gdyż słyszał rozmowę Kelsee z starszym wilkiem, którego rozpoznał po głosie.
- Przynieśliśmy go, jak pani kazała - Usłyszał. - Musiałem jednak Akir'ego uspokoić, gdyż chciał ukąsić tego wilka kłami Atari.
- I całe szczęście, że go powstrzymałeś Cloud! - Usłyszał głos Alphy Wadery (Samicy Wilka z tego co przeczytałem). Rozpoznał ten głos... Zaraz! Przecież to była ta wilczyca, która wydawała rozkazy podczas gaszenia pożaru, które on spowodował!
Uśmiechnął się i otworzył oczy. Nie miał pustych, złotych jak tamtego dnia, gdy podpalał schronisko. Oczy miał złote i puste tylko wtedy, gdy był w stanie nad którym nie panował. Teraz miał zielone oczy.
Kelsee zobaczyła, że wilk się obudził.
- Cloud idź już poradzę sobie.
- Jest Pani pewna? A co jeżeli więzień wymknie się z pod kontroli? Może jednak zostanę dla Pani bezpieczeństwa? - Zapewniał.
- Nie. Poradzę sobie. Idź to rozkaz.
Widząc, że strażnik poszedł, Kelsee podeszła do wilka. Jednak w taki sposób, by nie mógł jej dosięgnąć.
- Jak masz na imię? - Spytała surowym głosem przywódcy.
- Rix. A ty? - Zapytał z uśmiechem.
- Na razie nie musisz wiedzieć. Jeżeli powiesz mi wszystko o sobie to nie wydam ciebie mojemu ludowi.
- A więc jednak moja praca nie poszła na marne? - Zapytał jeszcze szerzej się uśmiechając.
- Co masz na myśli?
- Poznaliście mnie, a wolałbym, żeby KTOŚ O MNIE PAMIĘTAŁ. - Ostatnie słowa wypowiedział w taki sposób, że Kelsee dziwnie się poczuła. Co on miał na myśli?
- Mów! Tracę czas! Mam ciebie oddać w ręce mojej wściekłej watahy?
- Ech.. Dobrze, ale tylko pod warunkiem, że poprosisz
Kelsee zrobiła wściekła minę. Widząc to Rix zaśmiał się tylko, ale zrobił co kazała.
- Mam na imię Rix. Pochodzę z daleka. Nie należę do żadnej watahy. Często nad sobą nie panuję, nikogo nie mam, bla bla bla.. Co ciebie to interesuje?
- Chcę wiedzieć kto był na tyle głupi, by niszczyć schronisko niewinnych szczeniąt. Mów dalej.
- Jestem wilkiem rasy Flame jak widzisz...
- Czemu podpaliłeś schronisko?
- Nie wiem nie panowałem nad sobą. Czasem tak mam. - Powiedział to takim tonem jakby tracił nad sobą kontrolę i podpalał schroniska codziennie.
Kelsee westchnęła. Normalnie to by go powiesiła za wszystkie kończyny i by go rozerwała, ale widziała w jego oczach kogoś, kto jest zabłąkany.
- Dobrze.. skoro chyba wszystko o tobie wiem.. Nazywam się Kelsee i jestem Alphą tej watahy. Watahy Krwawej Łapy.
- Ładna nazwa.
- Dziękuję. Narazie tutaj posiedzisz... Kara to kara... Potem zastanowię się co z tobą zrobić.
- Więc nie mogę sobie wyjść i podpalać wszystkiego co mi się żywnie podoba? - Zapytał dość dziwnie.
- Nie. Musisz zapłacić za to co zrobiłeś. Przez ciebie będe miała problemy. Nie pytaj dlaczego nie postąpię z tobą tak, jak moje wilki chcą. Ale jakąś karę musisz zapłacić. Ciesz się, że żyjesz.
Pogadam z tobą później...



Parę godzin  później Kelsee wróciła do Rix'a.
- No Rix. Będziesz żył pod warunkiem, że będziesz się mnie słuchał i postanowisz się poprawić. JASNE?!
Rix spojrzał na nią zdziwiony. Nikt wcześniej mu nie rozkazywał. Zwykle robił wszystko co mu się żywnie podoba, ale nie wiadomo czemu polubił Kelsee.
- Co za to dostanę?  - Powiedział.
- Już mówiłam. Będziesz żył. I może gdy się poprawisz przyjmę ciebie do watahy. Gdy się poprawisz to mam nadzieję, że wilki będą tobie pomagać, a ty wilkom.
Kelsee już wiedziała co ma robić. Musi tego wilka naprowadzić na dobrą ścieżkę. Nie wiedziała dokładnie dlaczego. Żal jej było tego wilka.
Rix natomiast w głębi swego złego serca bardzo pragnął dołączyć do jakieś watahy. Otrzymać czyjąś pomoc. Poznać kogoś kto go zrozumie. Chyba właśnie kogoś takiego znalazł.
- Dobrze.. Niech ci będzie! - Rzekł z niezadowolenia. Jednak tak naprawdę cieszył się.
- Będę przynosić ci jedzenie i picie - Oznajmiła. - Postaram ciebie nauczyć panowania nad sobą i masz się mnie słuchać. Muszę się jeszcze zastanowić czy mam ciebie trzymać w tajemnicy jak tchórz czy powiedzieć wszystkim, że ciebie nie powiesiłam, żeby jeszcze mocniej się rozłościli...
"Czy ona mnie rozumie?" Pomyślał sobie Rix.
To be continued...








sobota, 9 maja 2015

[By: Sayona] #25- Kolejny rozdział życia

Kirugami wstał o mniej więcej normalnej godzinie. Zobaczył śpiącą Ravenis w jego jaskini. Zdał sobie sprawę, że tamte zdarzenia to nie był sen. Nagle Rav otworzyła oczy.
-Cześć dobrze się spało?-Spytał Kiru.
-Tak dobrze...-rzekła Rav i wstała z półki. Obaj poszli do głównej sali. Kelsee i Fall podeszli do nich jako pierwsi.
-Gdzie wyście byli?!-spytała Kelsee.
-Bo..em.. bo..-Rav nie wiedziała co powiedzieć.
-Ludzie nas porwali do rezerwatu gdzie...-nie dokończył bo przerwała mu Kelsee.
-Grunt że jesteście cali... a teraz chodźcie coś zjeść pewnie jesteście głodni-rzekła Kelsee i całą wataha poszła coś zjeść. Rav czuła się... dziwnie, inaczej... jakby coś było w niej. Kiedy zjadła poszła się przejść po lesie. Zobaczyła, że Kiru biegnie za nią.
-Choć też chciałem nabrać powietrza-powiedział Kiru i obaj poszli się przejść. Rav gwałtownie się zatrzymała i zaczęły jej się ruszać źrenice.
-Rav... wszystko w porządku?-spytał Kiru.
-Nie możliwe...-powiedziała Rav i popatrzyła w dół.
-Co nie możliwe?-dopytywał się Kiru.
-Poczekaj...-Rav zaczęła szukać w krzakach jakiegoś liścia.
-Rav o co chodzi?-spytał Kiru.
-Jeśli się nie mylę... MAM!-krzyknęła Rav i wyrwała liść.
-Ale Rav ten liść jest po to by...-Kiru przerwał bo domyślał się o co chodzi. Rav popluła na ten liść. Kolor śliny zmienił się na zielony.
-O nie...-rzekła Rav i zaczęła krążyć w kółko. Kiru szedł powoli do niej.
-Rav co się sta...-nie dokończył i zobaczył liść a na nim ślinę koloru zielonego.
-Nie mów że to twoja ślina...-rzekł Kiru a Rav popatrzyła na niego zaskoczoną, szczęśliwą i zdezorientowaną miną.
-Rav...-Kiru przytulił swoją partnerkę-Spokojnie przejdziemy przez to...-odpowiedział a Rav zaczęła puszczać łzy szczęścia i smutku.
-Ale... wataha nie wie, że jesteśmy razem a jak się dowiedzą że...-nie dokończyła bo Kiru zatkał łapą pyszczek Rav.
-Nie martw się... nie mogą ci nic zrobić... dopóki ja tu jestem...-rzekł Kiru a Rav się przytuliła do niego najmocniej jak się da.
-Co na to powie Moon...-powiedziała Rav.
-Nie powiemy nikomu...-powiedział Kiru.
-Ale... wierz że w końcu będzie to widać...
-Ale co?
-No to że... ja...
-Wiem... ale póki nie widać będziemy to ukrywać.
-Boje się...
-czego?
-Bo... bo... ja... i ty...
-Bo ja i ty co?
-Jesteśmy za młodzi... odbiorą je nam...
-Zrobię wszystko by tego nie zrobili.
-Ja... nie wiem czemu ale się ciesze...
-Nie tylko ty Rav... nowi w tym fachu zawsze mają szok a potem zdają sobie z tego sprawę, że to piękny cud.
-Skąd o tym tyle wiesz?
-Jakby to... miałem kolegę którego partnerka też przez to przechodziła... wiem jaki to jest stres uwierz mi...
-Wierze... wierze... ale i tak...
-Nadal się boisz?
-Wiesz że bycie w ciąży nie jest takie normalne... będą wielkie zmiany...
-Rav wiem... wiem...-Kiru i Rav znowu spacerowali i rozmawiali i tych wielkich wieściach. Nie wiedzieli, że słyszała to Dream. Rav nadal się bała, że zaszkodzi nowemu członkowi nie dość że w watasze, ale i w rodzinie... Kiru ją przykrył skrzydłem i wrócili do watahy. Obaj zachowywali się normalnie. Jakby nic się nie stało. Wszyscy z wilków powiedzieli im o napadzie wilka rasy Flame który o mało co nie zabił szczeniaków. Rav lekko wystraszona poszła do jaskini. Wiedziała, że teraz będzie spać z Kiru a zresztą teraz kiedy się spodziewa młodego. Kiedy zapadła noc szybko zasnęła. Kiru siedział na skałce obok niej patrząc na nią. Po paru godzinach zasnął razem z nią. Wiedział, że musi teraz dbać o to by nic jej się nie stało.

To be continued...

piątek, 8 maja 2015

[By: Sayona] #24- Miłość daje w sobie znak

Kiru wstał wcześnie mniej więcej o północy by ludzie nie zauważyli, że ma skrzydła. W końcu nie nie byłoby to normalne jakby wilk miał skrzydła. Wszyscy spotkali się w jaskini i powtórzyli plan działania.
-Dobra ... Zaczynamy-rzekł Kiru i wszyscy się rozproszyli jakby nigdy nic. Wtedy wszystkie  zwierzęta zaczęły świrować. Wariowały i niszczyły wszystko na swojej drodze. Wszyscy ludzie pobiegli uspokoić każdego zwierzęcia zostawiając Otwarte drzwi. Rav i Kiru natychmiast przeszli i ja weszli do głównej sterowni.
-Dobra ... Kiru najpierw znajdź taki zielony guzik, i równocześnie click czerwony po czym kliknij niebieski. Wyłączysz zasilane awaryjne -powiedziała Rav, Kiru robił wszystko co dyktowała jego partnerka.
-Dobra... Teraz Wyłącz wszystkie kamery i zniszcz Kable-powiedziała Rav. Kiru wyrwał wszystkie kable, Nie było prądu, klapa się otworzyła i wszystkie zwierzęta uciekły. Rav i Kiru wyszli na końcu.
-Wszyscy wam dziękujemy-rzekł tygrys.
-Nie ma za co-odpowiedziała Rav.
-Macie-Powiedział i dał im tygrys pazur-Jak będziecie potrzebowali pomocy wbijcie ten pazur w ziemię, a przybędziemy z pomocą-rzekł i wszyscy poszli do swoich domów. Poza Rav i Kiru.
-To... którędy do watahy? -spytała Rav.
-ja bym mógł polecieć ale... nie wiem co z tobą ..- odpowiedział Kiru.
-Nic mi nie będzie ...- powiedziała Rav.
-O Nie, nie zostawię cię tu-odpowiedział Kiru.
-Dobra... Poczekaj... -odpowiedziała mam pomysł i zaczęła śpiewać.

Kiru Był zaskoczony,że Rav ma taki piękny głos ... Rav nadal śpiewała i zmieniła Swoją formę na Muzyczna (na minucie 0:15 jakby ktoś słuchał). Rav rozwinęła skrzydła i wzbiła się w górę, a Kiru za nią. Obaj lecieli, były romantyczne chwile których nie było łatwo zapomnieć. Rav leciała, Kiru leciał pod nią, lecz leciał na plecach. Kiru pocałował Rav kiedy lecieli. Rav czuła miłe dreszcze na skórze. Kiru wrócił na normalną pozycję i leciał koło niej. Obaj czuli się wolni. Kiedy zauważyli terytorium watahy wylądowali po cichu poszli do jaskini Kiru. Rav przestała śpiewać i zmieniła swoją formę na normalną.
-Jesteśmy-rzekł Kiru.
-Nareszcie... rzekła Rav i położyła się na półce.
-Wierz ... Dobrze, że nic ci się nie stało-rzekł Kiru.
-Dzięki... za wszystko..-powiedziała Rav.
-Zawszę będę przy tobie...-odpowiedział Kiru i położył się koło niej. Rav położyła się na jego brzuchu.
-Wierz ... Już wiem czemu aż tak cię kocham ...- powiedziała Rav.
-Czemuż to? -spytał.
-Bo zawsze mogę na tobie polegać-odpowiedziała z uśmiechem, a Kiru polizał ją po nosku.
-Ej to łaskotało-rzekła Rav. Kiru zaczął ja całować. Potem zaczęło się ... mocne kochanie się. Trwało to nie długo ale też i nie krótko. Po paru godzinach Rav i Kiru skończyli. Rav nadal leżała na Kiru.
-Jak się czujesz?-szepnął Kiru do Rav.
-Dobrze...-odpowiedziała Rav i się uśmiechnęła po czym ziewnęła i zeszła z Kiru.
-Idź spać...-powiedział Kiru, a Rav zasnęła prawie natychmiast. Kiru przytulił Rav po czym położył się koło Niej i zasnął.

To be continued...



[By:Sayona] #23- Plan ucieczki

Następnego dnia, Kirugami wstał wcześniej szukając drogi ucieczki. Chciał zrobić wszystko by nic nie stało się Ravenis. Zobaczył, że przyszedł jego nowy, stary znajomy, tygrys.
-Ty też poranny ptaszek?-spytał tygrys.
-Ta.. Szukam jakiejś drogi ucieczki-odpowiedział Kiru.
-Jest taka jedna...-rzekł tygrys i zaprowadził go do klapy, gdzie jest tunel dzięki któremu można wyjść na drugą stronę rezerwatu.
-To czemu tędy nie wyszliście?-spytał Kiru.
-Bo jest pod napięciem... trzeba by było wyłączyć zasilanie-odpowiedział tygrys.
-A... nie można go wyłączyć bo...?-spytał Kiru
-Bo wyłączenie zasilania jest w sali nadzorczej-odpowiedział tygrys-A tak w ogóle ty od kiedy ją znasz?-spytał tygrys.
-Od prawie roku...-odpowiedział Kiru nieco zasmucony.
-A.. co cię gryzie?-spytał tygrys.
-Bo... nie lubi jak ktoś chce jej pomóc... nawet kiedy ja jej pomagam prosi żebym tego nie robi, że nie potrzebuję pomocy... to mnie dobija..-rzekł Kiru.
-Dobija cię to, że nie chce być rozpieszczana?-spytał tygrys.
-Mhm... nie wiem co zrobić by dała sobie pomóc...-powiedział smutny.
-Wiem jak to jest... zanim moja partnerka w ogóle dała sobie pomóc to trochę to zajęło, za nim ją przekonałem by dawała sobie pomóc... musiałem jej pokazać, że zależy mi na niej...-rzekł tygrys.
-Ale... jak jej pokazałeś?-spytał Kiru.
-Powiedziałem jej, że pójdę za nią nawet i na koniec świata...-rzekł tygrys. Nagle usłyszeli czyiś ziew. Kiru się odwrócił by zobaczyć kto to. Kiedy znów spojrzał w przód nie było tygrysa.
-A ty co tak wcześnie wstałeś?-Spytała Rav.
-Znalazłem przejście do wolności... lecz jest pod napięciem-odpowiedział Kiru.
-A gdzie jest sterownia?-spytała Rav.
-Nie wiem...-odpowiedział Kiru i przyszedł tygrys z planem budynku.
-Tu jest sterownia-rzekł tygrys.-można do niej wejść przez to okno nad drzwiami.
-Idealnie!-rzekł Kiru i wyprostował skrzydła.
-Chyba nie sądzisz, że uda ci się tam dojść i wyłączyć zasilanie- powiedział tygrys.
-Nie sam... obmyślimy plan ucieczki-odpowiedział Kiru.
-Dobra... zawołajcie resztę-powiedział Kiru do tygrysa. Tygrys zaryczał i przyszli wszyscy.
-Słuchajcie oto plan...-powiedział Kiru i zaczął szczegółowo pisać plan ucieczki. Wszyscy słuchali najbardziej jak mogli. Zapadła noc. Gdy zakończyli obmyślać plan Rav poszła popatrzeć na księżyc przez okno smutna. Podszedł do niej Kiru i usiadł koło niej.
-Rav... wszystko w porządku?-spytał Kiru.
-Nie... Nadal myślę nad...-nie przerwała i ścisnęła kły.
-Posłuchaj... też się boje...-odpowiedział Kiru, a Rav patrzyła na niego z niedowierzaniem.  
-Naprawdę się boisz?-spytała Rav.
-Tak... Boję się głównie o ciebie... że coś ci się stanie z mojej winy... a jeśli chodzi o młode... to mogę mieć mogę nie mieć... pamiętaj, że zawszę będę przy tobie, nawet na końcu świata-rzekł Kiru i popatrzyli na siebie.
-Dzięki Kiru...-powiedziała Rav i przytuliła się do niego. Nie wiedzieli, że to wszystko widział tygrys.
-Skoro oni mają nadzieję... to i my też...-rzekł tygrys i poszedł do jaskini. Rav i Kiru poszli spać. Rav zasnęła bardzo szybko ze zmęczenia. Lecz Kirugami nie spał. Popatrzył na księżyc. Widział w nim pyszczek Rav.
-Obiecuję Ravenis... zawszę ci pomogę... nawet za koszt swojego życia...-rzekł Kiru i poszedł do Rav. Przykrył ją skrzydłem i zasnęli.

To be continued...

czwartek, 7 maja 2015

[By: Sayona] #22- Porwanie

Kirugami niosąc Rav szybko się zmęczył. Postanowił zrobić postój i gdzieś przenocować. Znalazł opuszczoną jaskinie. Postanowił tam wejść, położył Rav na półce i poszedł szukać ziół leczniczych. Po tym jak znalazł większość rzeczy zaczęło padać. Postanowił skryć się przed ulewą z Rav. Znalazł korę i zaczął robić maść na jej ranę. Rav się obudziła i zobaczyła Kirugami siedzącego przy źródełku wody. Rav powoli próbowała wstać.
-Nie wstawaj...-powiedział Kiru a Rav natychmiast położyła się.
-Gdzie jesteśmy?-spytała.
-Pada deszcz... postanowiłem cię tu zostawić i poszedłem po zioła na twoją ranę-odpowiedział odwracając się i uśmiechając do niej.
-Dzięki... za wszystko...-powiedziała i klapnęło jej ucho.
-Nie ma za co. Dobra... pokaż ranę-powiedział Kiru i zaczął maścią smarować ranę. Gdy skończył usiadł koło niej.
-Czemu mnie tu nie zostawisz i... pójdziesz do watahy..-spytała zmęczona.
-Ej.. nie zostawię swojej partnerki samej-rzekł Kiru i ją tknął noskiem w jej nosek.
-Daleko jeszcze do naszej watahy?-spytała Rav.
-Zaraz sprawdzę-odpowiedział i wypił eliksir Misun po czym wyszedł na dwór i poleciał w górę zobaczyć jak daleko jest do ich watahy. Po czym zleciał na ziemię i wchodził do jaskini.
-Jeszcze długa dro..-nie dokończył, ponieważ zauważył, że Rav zasnęła. Postanowił położyć się koło niej. Zakrył ją skrzydłem by nie było jej zimno, przybliżył ją do siebie i zasnął. Nagle obudził go klakson. Zobaczył, że jest w klatce tak samo jak Rav.
-Rav... Rav wstawaj!-krzyknął Kirugami.
-C... co się stało?!-Wstała tak szybko jak mogła. Zauważyła, że ona i Kiru są w klatkach.
-Ludzie...-powiedzieli nawzajem i dotarli na miejsce. Okazało się, że to nie było ani laboratorium, to było "Animal live" Kiru i Rav zastanawiali się co to za miejsce. Ludzie wzięli klatki i zabrali ich tam. Po drodze widzieli wiele tygrysów i wilków z... młodymi. Zaczęli coś podejrzewać.
-Macie tutaj od teraz mieszkacie-rzekł jeden z ludzi i otworzyli klatki by mogli wyjść, oczywiście Kiru i Rav ich rozumieli bo mieli na sobie Animal talizman.
-Jak myślisz kiedy będą młode?-spytała jakaś kobieta.
-Młode?!-krzyknęli Kiru i Rav nawzajem.
-Muszą się oswoić z tym miejscem... może... za parę miesięcy... może rok...-odpowiedział człowiek i poszli. Kiedy poszli podszedł do nich jakiś tygrys.
-Nowi? Witajcie-powiedział tygrys.
-Eee... my tu nie na długo-powiedziała Rav.
-Niech zgadnę... chcecie uciec tak?-spytał tygrys.
-I uciekniemy-rzekł Kiru i pobiegł w stronę okna po czym poraził go prąd. Kiru upadł i lekko się podpalił, ale ogień szybko zgasł.
-Kiru nic ci nie jest?!-Spytała Rav wystraszona.
-Wszystko w porządku...-odpowiedział.
-Z tego miejsca nie można uciec...-rzekł tygrys. Nagle nadbiegły dwa małe tygryski.
-Tato tato!! Mama cię woła-rzekł jeden z nich.
-Powiedzcie mamie że zaraz będę-rzekł tygrys.
-Tata?-Spytała Rav.
-Tak. Od.. jakiś paru miesięcy-odpowiedział tygrys.
-To... jak długo tu siedzisz?-spytał Kiru.
-Od prawie roku-odpowiedział.
-Musimy się stąd wydostać-rzekła Rav
-Jedyna droga jest pod ziemią... ja i moja rodzina też chcieliśmy uciec... ale cud byłby potrzebny...-powiedział tygrys- A teraz przepraszam muszę iść do partnerki i moich dzieci-rzekł tygrys i pobiegł w stronę małych tygrysków.
-Kiru... -powiedziała Rav patrząc na niego z wystraszonym wzrokiem.
-Nie martw się nie dojdzie do tego... obiecuję, że się wydostaniemy-powiedział Kiru. Obaj się położyli spać i przytulili się do siebie. Rav naprawdę się bała, że nigdy stąd nie wyjdą. Kiru pozwolił jej położyć pyszczek na jego szyję i zasnęli.

To be continued...

środa, 6 maja 2015

[By: Sayona] #21- Prawda boli...

Rav przez wiele dni chodziła od Lasu do innych miejsc nie wracając do watahy, ponieważ myślała nad odejściem. Nadal krwawiła. Była noc więc postanowiła pójść nad morze Hulemer. Nagle zobaczyła Icele nad sobą, która sprowadza śnieg. Zaczęła do niej wołać. Icela słysząc wołanie Rav wylądowała.
-Cześć Rav-rzekła Icela.
-Cześć-odpowiedziała Rav smutna.
-Co się stało przyjaciółko?-spytała Icela.
-Po co się mnie pytasz skoro wiesz?-odpowiedziała.
-Przejdziemy się?
-Pewnie...-Obie szły koło wody.
-Czemu chcesz odejść z watahy?-spytała Icela
-Nie jestem tam potrzebna... a zresztą... sama już nie wiem-odpowiedziała Ravenis.
-Może dlatego, że nie wiesz kim jesteś i kim są twoi rodzice?-spytała.
-Dobrze wiem kim byli. Tata był z rasy Flame a mama z Aqua-odpowiedziała.
-A ty?-znów spytała się Icela.
-A ja z Crystal-odpowiedziała.
-Jesteś pewna?-spytała Icela a Rav zaczęła się zastanawiać.
-Znaczy... tak mi mówili...-odpowiedziała.
-Na dnie czeka na ciebie moja przyjaciółka.-powiedziała Icela.
-Ale... ja nie mam Eliksiru Misun-odpowiedziała.
-Nie potrzebujesz... jeszcze się kiedyś zobaczymy-odpowiedziała Icela i odleciała
-Do wody... no dobra-powiedziała do siebie, wzięła głęboki wdech i dała nura do wody. Zaczęło jej brakować powietrza. Kiedy myślała, że to koniec nieoczekiwanie zaczęła... oddychać pod wodą.

Nie wierzyła w to. Myślała, że to wszystko tylko piękny sen. Popatrzyła na górę i widziała odbicie księżyca. Nagle zauważyła Aquarie. Bogini wody.
-To nie jest sen Rav... zawsze mogłaś oddychać pod wodą.-rzekła płynąc do niej
-Ale... jak to możliwe?-spytała
-W tamtej jaskini-pokazała łapą-jest odpowiedź na twoje pytania. Powiedziała i popłynęła w inną stronę a Rav podążyła w stronę jaskini. Zauważyła dużą skrzynie. Otworzyła ją, były w niej cztery zdjęcia, jakiś eliksir i...list... zaadresowany do niej. Najpierw wzięła zdjęcia, na pierwszym było zdjęcie jej matki. Nie była rasy Aqua.. lecz Air.

Rozpoznała ją po rombie na czole. Zrozumiała wtedy, że przez całe życie była adoptowana przez inną watahę. Wzięła następne zdjęcie, na którym był jej ojciec. Okazało się, że nie był Flame... był Music.

Rozpoznała go po wielu rzeczach głównie po uszach i ogonie. Zauważyła, że też jak matka ma skrzydła. Zaczęła się zastanawiać dlaczego ona nie ma... już nie wiedziała kim jest... I jak to możliwe, że oddycha pod wodą, panuję nad wodą... i do tego używa ognia... nagle przypomniały jej się słowa jej ojczyma:" Rav... pamiętaj, że wilki umieją odziedziczyć moce po dziadkach i wujkach". Wtedy zrozumiała, że jej dziadkowie mogli być z ras Flame i Aqua. Lecz nadal nie wiedziała dlaczego ona nie ma skrzydeł. Wzięła trzecie zdjęcie i... była na nim ona lecz... ze skrzydłami...


-Skoro miałam skrzydła... to czemu nie mam ich teraz...?-spytała samą siebie i wzięła ostatnie fotografię.Było tam coś czego się nie spodziewała... była tam Ona i Moon kiedy były małe... tyle że z innymi rodzicami... lecz... czuła, że oni też byli i jej. Niczego nie rozumiała... Ze skrzynki wzięła list i zaczęła go czytać:
Witaj Moonstar,
Jak to czytasz znaczy, że ja i twój ojciec nie żyjemy. Wybacz, że w takich czasach musisz żyć... pewnie teraz myślisz dlaczego nie masz skrzydeł, co się z nami stało i czemu ty i Moon macie innych rodziców. Ta wiadomość odpowie na twoje wszystkie pytania.
Ja i twój ojciec bardzo chcieliśmy byś przeżyła... więc postanowiliśmy  ukryć cię w lesie czując, że będziesz cała i zdrowa. My zostaliśmy zabici przez ludzi. Wtedy znaleźli cię twoi przybrani rodzice. Po tym jak skończyłaś rok i oni zostali zabici a ludzie ciebie zabrali do laboratorium i odcięli ci tam skrzydła na badania. Wypuścili cię i pomieszali ci w głowię, wmawiając ci że jesteś rasy Crystal. Tak naprawdę masz w sobie 30% tej rasy. Jesteś z rasy Air w 20%, Music w 20%, Aqua w 20%, a Flame w 10% . Pewnie teraz myślisz: "Ale jak to możliwe że w 30% jestem Crystal?". Odpowiedź jest prosta. Bo Air i Music tworzą rasę Crystal. Moce Aqua masz po siostrze twojej matki. Tak, Moon jest twoją siostrą, ale nie rodzoną, jesteście siostrami księżyca. Księżyc was wybrał, bo jesteście bardzo do siebie podobne. Ty i Moon bardzo się kochacie. Matka Moon znała twojego ojca. A ty i Moon bardzo się zaprzyjaźniłyście. Wtedy księżyc powiedział nam, że jesteście jego siostrami. 


Ale jak to możliwe, że znamy przyszłość skoro nie żyjemy? Pewnie takie pytania sobie zadajesz w tej chwili. To dzięki temu eliksirowi, który masz w skrzynce. Widzieliśmy przyszłość. I mieliśmy szansę ci odpowiedzieć na twoje pytania.  Daliśmy ci ten eliksir w podarunku byś mogła zobaczyć twoje kolejne dni. Cieszymy się, że jesteś tutaj i nadal żyjesz.
Pewnie się teraz zastanawiasz: "To kim ja jestem?" Odpowiedź brzmi:
Jesteś Crystal, Music, Aqua, Air i Flame. Nie masz żadnej jednej rasy jesteś wszystkim, jesteś wyjątkowa tak samo jak Moon. Pamiętaj: Światło prowadzi do mroku, a mrok do światła.
Kochamy cię
Twoi rodzice Liney i Rick


Ravenis czytając ten list rozpłakała się. Przez całe życie ją okłamywali... wiedziała teraz, że ludzie odebrali jej to co było jej najbliższe. Czuła gniew. Gdy zobaczyła eliksir wzięła go ze sobą i wynurzyła się na powierzchnię. Będąc na lądzie otrzepała się z wody i wypiła eliksir. Widziała w swojej głowie co się wydarzy. Widziała tam palące się schronisko jak jest w ich watasze. Zauważyła tam też siebie i Kiru jak razem śpią w jednej jaskini. Potem na chwilę się urwało. Po czym zobaczyła Moon, była nad jeziorem łez. Później cofnęła się o parę lat. Ujrzała coś czego w ogóle nie pamięta, Widziała jak ludzie zabijają jej rodziców. Eliksir przestał działać a Ravenis ciężko oddychała
-Niemożliwe...-powiedziała do siebie i jej oczy zaczęły płonąć na czerwono. Przestała tracić nad sobą kontrole. Gdy czuła, że zło ją w pełni uzupełnia, poczuła czyjąś łapę.
-Spokojnie Rav... już wszystko w porządku...-nie poznała głosu lecz gdy się odwróciła, zobaczyła Kiru. Rav nie dała rady się uspokoić, lecz Kiru przytulił ją do siebie i wtedy się uspokoiła. 
-Oni... oni... odebrali mi wszystko... od rodziców po skrzydła...-powiedziała i wysunęła pazury z gniewu i smutku.
-Skąd wiesz?-spytał Kiru
-Widziałam przeszłość... i przyszłość..-odpowiedziała. Zauważyła, że jej rana się powiększyła.
-Nie chcesz wrócić do watahy? Opatrzyliby cię-spytał.
-Nic mi nie będzie...-odpowiedziała sama nie wierząc w te słowa.
-Mhm... posłuchaj... wiem, że wataha za bardzo nie przejęła się tobą... lecz wiedz, że Moon i ja naprawdę byliśmy smutni widząc cię odchodzącą-odpowiedział Kiru.
-Ale im nie powiedziałeś?-spytała.
-Nie, nic nie wiedzą. Proszę Rav... nie odchodź z watahy-powiedział Kiru.
-Ale...-Rav wzięła głęboki oddech.
-Niech będzie... -powiedziała i się uśmiechnęła a Kiru odwzajemnił uśmiech.
-Chodź, wracamy...-powiedział Kiru, pocałował ją, po czym ruszyli.
 Rav nadal myślała nad tym co widziała. Nie wiedziała już kim jest... kim była i czy kiedyś odzyska swoje skrzydła. Te wszystkie pytania nadal były bez odpowiedzi... lecz wiedziała jedno... może polegać na pomocy swoich przyjaciół i na pomoc watahy, mimo tego że ją odrzucają co jakiś czas. Lecz nadal nie chciała tam wracać, bo bała się reakcji innych wilków. Po drodze Rav zemdlała przez dużą utratę krwi. Kiru wziął ją na plecy i ruszył dalej w stronę watahy. Nie powiedział jej, że to co ona widziała, widział i on...


To be continued...



wtorek, 5 maja 2015

[By: Rig] #20 Niespodziewany gość

Radość tym, że odnaleziono Moon długo nie trwała.
2 dni później wilki zaczęły biegać przerażone we wszystkie strony wrzeszcząc i szczekając wniebogłosy.
Kelsee w końcu się zdenerwowała i krzyknęła :
- Dosyć! Spokój!
Niestety tylko kilka wilków zatrzymało się na jej rozkaz
- Co tu się dzieje?!
- Pożar! Pożar! - Krzyknęły. - Pożar obok schroniska!
Kelsee otworzyła oczy ze zdumienia. To co właśnie usłyszała zamurowało ją. Pożar?! Obok schroniska?! Przecież tam niewinne szczeniaki mieszkają!
Wydała parę rozkazów biegnąc ile sił w łapach i ile tchu w płucach w stronę schroniska. Wilki Aqua oraz Aire za nią. W końcu ujrzała palące się drzewa tuż obok miejsca gdzie schowały się biedne wilczki które modliły się do swoich Bogów, płakały i krzyczały "Za co to?!"
Kelsee była wściekła. Jednak wiedziała co robić. Wykrzyczała parę rozkazów i już nad płonącymi drzewami pojawiło się 7 wilków Aire z wiadrami pełnymi wody.  8 wilków rasy Aqua ostrożnie gasiło ogień. Reszta wilków, które zwołała Kelsee ewakuowała szczeniaki z schroniska.
Kelsee zastanawiała się co takiego, lub kto taki wywołał pożar. Czy to ktoś z jej watahy? Nie to nie możliwe...  Może to ktoś z watahy mrocznego księżyca? Ale czy tam mają wilki rasy Flame?
Jeszcze chwilę się zastanawiała, gdy w końcu ujrzała odpowiedź. O to na skale która była nie daleko schroniska stał wilk o sierści czarno-żółto-czerwonej. Jego oczy były całe złote i uśmiechał się złowieszczo.
Patrzył właśnie na swoje dzieło, gdy zauważył, że Kelsee spojrzała mu prosto w jego puste oczy.
Zatrzymał na niej wzrok i uśmiechnął się jeszcze szerzej. Po czym zeskoczył ze skały i ucieknął.


Po jakimś czasie udało się Kelsee i innym wilkom ugasić pożar, jednak straty oczywiście były.
Kelsee na czas poszukiwań niespodziewanego gościa kazała umieścić szczeniaki w innym miejscu.
Idąc do wielkiej sali zastanawiała się skąd temu wilku przyszedł pomysł by spalić żywcem niewinne szczeniaki.
W wielkiej sali był tłum. Gdy weszła do niej, wszystkie wilki ustawiły się w równych rzędach a przed nich wyszedł jeden na tyle odważny, by przemówić do Kelsee w dość buntowniczy sposób.
- Spalić tego wilka! Ogień zwalczać ogniem! O mało co nie zabił Ami, Brutusa, Blacky'ego, Quick'a oraz Nekro!
Wilki krzyknęły zgodnym chórem :
- Ukarać! Złapać i ukarać!
Kelsee się rozłościła.
- Cisza! Przecież nie da się spalić wilka ognia! Dajcie mi się proszę zastanowić!
Jeden z wilków stojących w pierwszym rzędzie odezwało się, również buntowniczo, co ten na przodzie :
- Tu nie ma się nad czym zastanawiać!
Wilki kiwnęły zgodnie łbami, ale rozeszły się jak Kelsee kazała.
Gdy weszła do swojej jaskini, jej partner jeszcze nie wrócił.
"Normalnie bym go ukarałabym odrazu.. ale... gdy spojrzałam mu w jego oczy.. Zobaczyłam, że.. głęboko.. siedzi ktoś.. skrzywdzony? Chory..." - Zastanawiała się.
"Muszę to przemyśleć... Ciekawe gdzie jest Moonstar.. ostatnio jakoś jej nie widziałam.."
To be continued....

[By: Sayona] #19- Najlepiej jest gdy ma się przyjaciół...

Rav nadal szła przed siebie ze spuszczoną głową i klapniętymi uszami. Z rany leciała jej krew, lecz jak to ona nie okazywała tego po sobie. Poszła w swoje ulubione miejsce. Czyli do Świetlistej polany. Akurat była noc, więc mogła popatrzeć na gwiazdy. Miała piękny dar... słyszała migotanie gwiazd. Słyszała ich szmery, ich śmiech i łzy. Zamknęła oczy i zaczęła śpiewać... ale nie to co lubi... nie to co zna... wręcz przeciwnie. Zaśpiewała coś, czego nawet nie znała.

Rav śpiewając otworzyła oczy i zabłysły jej na fioletowo. Zmieniła kolor i... dostała coś czego każda z jej rasy by marzyła... dostała nową formę formę muzyczną

Wzleciała w górę i dalej śpiewała. Wokół niej zgromadziły się gwiazdy i obracały się wokół niej. Czuła się wolna. Lecz w głębi duszy było jej smutno, że wszyscy z watahy ją odrzucili. Gdy skończyła wylądowała na ziemi a skrzydła zniknęły. Nabrała swojej normalnej formy.
-Dziękuje Icelo...-rzekła Rav i popatrzyła w górę. Wróciła do swojej jaskini... Smutna, czując się porzucona przez watahę... doszła do źródełka i popatrzyła na siebie i na swoją ranę. Nie piszczała, nie płakała nic... nie okazywała nawet odrobiny bólu. Na źródełko spadła krew a po czym jej łzy, Kirugami zauważając Rav natychmiast do niej podbiegł.
-Rav wszędzie cię szukałem!-rzekł Kiru i popatrzył na nią i na jej futro. Było całe we krwi a ona płakała.
-Rav... -podszedł do niej i przytulił ją
-Miałam racje-mówiła przez płacz-jestem nie potrzebna nikomu..-schowała mordkę w futro Kirugamiego i zaczęła płakać
-To nie prawda...-odpowiedział- Gdyby nie ty nie byłoby tu Moon prawda?
-No tak... ale to nie zmienia faktu, dobrze wierz że gdybym nawet z wami nie była poszłabym jej pomóc-odpowiedziała coraz mniej płacząc.
- Ale...?- spytał Kiru
-Ale... zależy mi na tym miejscu-odpowiedziała
-No właśnie już lepiej?-spytał
-Tak.. a takie pytanie... ktoś wie?- odpowiedziała Rav
-Ale co wie?-spytał
- No.. czy ty i ja...-powiedziała i Kiru jej przerwał
-Czy wataha wie że z tobą chodzę? Nie-odpowiedział z uśmiechem
-To dobrze-uśmiechnęła się
- Dobra ja spadam pa-powiedział Kiru i odszedł
-To nie zmienia faktu że wszyscy mnie ignorują...-powiedziała do siebie i zasnęła
Ciąg dalszy nastąpi ...

#18- Saphira

Moon wróciła do jaskini. Nadal była smutna z powodu Ravenis. Ale nie mogła jej nigdzie znaleźć więc zrezygnowała. Gdy weszła zobaczyła leżące na ziemi kawałki czegoś niebieskiego. Przypominało skorupkę jajka. Zauważyła, że przy ścianie się coś rusza. Podeszła kawałek i była gotowa żeby zaatakować. Jednak nie miała powodu. W kącie, przy źródełku siedział mały, niebieski... smok. A raczej smoczyca. Widać było, że dopiero wykluła się z jajka. Moon nie wiedziała co z nią zrobić.
-Dobra mała znalazłam cię, wyklułaś się więc idź do mamy- powiedziała Moon popychając lekko łapą smoczka do wyjścia. Ale nie chciał ustąpić. Schował się za jej tylną łapą i przytulił do niej. Moon trochę się uśmiechnęła.
-Zostawili cię co?...- Powiedziała do smoczka i złapała go lekko zębami. Położyła na trawie nad źródełkiem i stanęła przednimi łapami na półce skalnej.
-Zostań tu. Przyniosę ci trochę jedzenia. A nazwę się... Hmm...- Moon zaczęła się zastanawiać nad imieniem dla smoczycy. Gdy się tak na nią patrzyła zauważyła, że ma skrzydła pokryte piórami. A jej oczy były niebieskie jak szafir.
-Nazwę się Saphira- powiedziała. Smoczek położył łapkę na jej łapie i nagle rozbłysło oślepiające światło a Moon upadła na ziemię. Gdy wstała zauważyła, że na spodzie łapy ma jakiś symbol. Ale mało ją obchodziło co on może oznaczać, po tym co w życiu już zobaczyła.
-Dobra zostań tu... Przyniosę ci trochę jedzenia- Powiedziała Moon i skierowała się do wyjścia. Trochę się bała zostawiać smoczka samego więc zwróciła się do Dream.
-Pilnuj jej proszę. I niech nie wychodzi z jaskini- rzekła i wyszła. Gdy była już kawałek od jaskini powiedziała w myślach do Dream:
"A ja pójdę poszukać jedzenia..." Przeszła kawałek i zatrzymała się.
-I swojej... Przyjaciółki...- szepnęła do siebie i poszła dalej w poszukiwaniu czegoś co można upolować.