piątek, 21 sierpnia 2015

#84- Nowe życie

 Właśnie można było usłyszeć wycie które oznaczało, że ktoś jest na terenie watahy. Był to ryś. Wielki ryś. Moon skądś przypominała sobie ten widok ale nie wiedziała skąd. Może tylko sobie coś ubzdurała żeby zapełnić luki w pamięci. A właściwie dziury. Jedną, wielką, dziurę w pamięci. Było to dla niej trochę podejrzane, ale nie chciała teraz nad tym myśleć. Nagle stojąc na dziedzińcu usłyszała za sobą głośny ryk. Potem coś ją uderzyło, wzbiła się w posietrze i o coś uderzyła. Ciemność. Ostatnie co zobaczyła.


Obudziła się w znajmomej jaskini. To była ta sama jaskinia w której obudziła się tu pierwszy raz od straty pamięci. Jaskini Luke'a. Teraz była nieco zdezorientowana. Pamiętała swoje życie. Moonstar, przyjaciół, partnera, patronusa. Pamiętała też jednak co stało się później, przebudzenie, inicjacja, przysięga, zajście w ciążę. W jednej chwili się podniosła. Popatrzyła na swój, większy niż zazwyczaj, brzuch.
"O nie... Boże co ja zrobiłam... To jednak nie był sen..."
Podniosła się i wyjrzała czy nikt nie kręci się wokół jaskini. Było pusto.
"Zdradziłam watahę, przyjaciół, nawet partnera..." Chwila przerwy w myśleniu.
"Co ja zr..."
W tym momencie przerwała. Nie zrobiła nic złego. Nawet o tym nie wiedziała. A gdy się zastanowiła... Nawet z pełną pamięcią szczerze kochała Luke'a. On dla niej oddałby nawet życie. A Humfrey nie zrobił nic. Znali się całe życie a miłość odważył się łaskawie wyznać kiedy było już na to za późno. Poruszyła się niespokojnie i w tym momenie zabolały ją łapy. Przypomniała sobie ból przy tym gdy opierała się programowi Archona. Ogromny, ból nie do zniesienia. Ale nie zwracała wtedy na to uwagi. Wszystko po to by uratować przyjaciół. Mało co nie zginęła. A czy oni zrobili by coś takiego dla niej?
-Nie sądzę...-Powiedziała sama do siebie.
W tym momencie pomyślała o Moonstar. Jedyna osoba która się nią choć odrobinę przyjmowała. Ale gdy znikła nikt nie poszedł jej szukać. Teraz zabolała ją głowa. Nieświadomie użyła mocy psychiki. Myślami była przy przemówieniu Areza.
-Świnia ukartowała moją śmierć! Chociaż może nie widział... Już mnie od tego boli głowa...
Położyła się. Zasnęła. W tej chwili się zmieniła. Przestali obchodzić ją przyjaciele, wataha, rodzina. Postanowiła zostawić te wspomnienia są sobą. Używając mocy psychiki nawet przestała o nie dbać. Zostawiła tylko niewyraźne przebłyski dawnego życia. Nadal zdawała sobie ze wszystkiego sprawę. Swojego odejścia, zdrady. Ale teraz przestało ją to obchodzić.


Po jakimś czasie do jaskini wszedł Luke.
-Moon! Martwiłem się o ciebie! -uśmiechnął się i ją pocałował. Odwzajemniła uśmiech.
-Już pamiętam- powiedziała. Luke był nieco zdziwiony.
-Co pamiętasz?
-Wszystko. Archona, Zan, Star, watahę... To jak mi wyczyściłeś pamięć- powiedziała z grymasem złości na twarzy. Luke wiedząc o tym, że wszystko pamięta cofnął się o kilka kroków. Był święcie przekonany, że Moon go zabije. Doskonale wiedział że jest do tego zdolna, i jak świetnie radzi sobie z walką.
-Ja... Nie... To znaczy...- widząc, że Moon podnosi się z ziemi odwrócił wzrok i zamknął oczy gotowy na najgorsze. Jednak Moon zamiast się na niego rzucić podeszła i go pocałowała. To był szczery pocałunek bez zastanowienia się czy to zrobić czy nie.
-Nie bój się przecież Cię nie uduszę. Kocham Cię i nawet mimo tego, że wiem jaki byłeś moje uczucie do Ciebie się nie zmieni- Luke popatrzył na nią. Widząc, że się uśmiecha odwzajemnił uśmiech i zaczęli się całować. Trwało to dobre kilka minut. Chyba się domyślacie co było dalej...

                       To be continued...

Muahaha Xar ukradłam twoje zakończenie postów xd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz