piątek, 28 sierpnia 2015

[By: Sayona] #99- Czemu ja?

Moonstar szła dalej przez las. Szła tak tygodniami. Każdego dnia się zastanawiała czy jest sens by iść dalej. Chciała znaleźć Moon, ale coś ją pchało żeby wróciła. Przy okazji znalazła 3 topazy po drodze, więc jak coś generalnie będzie mogła coś kupić jeśli wróci do watahy. Ciągle nie dawało jej spokoju jedna rzecz, kim była, kim jest, kim była jej wataha i czy to nie był sen. Nie wiedziała tego. I nie miała pojęcia czy się dowie. Zabrała swoje myśli na bok i skupiła się na znalezieniu Moon. Chciała ją znaleźć najbardziej niż dowiedzieć się więcej o sobie. Wiedziała, że może być bardzo daleko, ale nie miała zamiaru odpuścić.
-Moonstar?-spytał dla niej znajomy głos.
-K...kirugami?-odwróciła się, zobaczyła go. Zobaczyła Kiru. Jej partnera. Tyle że... był martwy...zimny...był duchem.
-Moonstar...bałem się, że cię nie znajdę...-powiedział podchodząc do niej, Moonstar chciała go przytulić, ale zapomniała że duchy nie mają materii, nie da się ich dotknąć. Kiru położył pod jej pyszczkiem łapę.
-Star...musisz iść ze mną...-nagle za nim pojawiły się schody. Schody które szły do góry. Star poszła za nim jak zaczarowana. Weszła do góry a przed nimi pojawiła się brama. Przeszli przez nią...a za nią...stali...bogowie...
-Witaj Moonstar...-powiedział Flame. Flame był opiekunem ras Flame i Lava (Zakładka Wierzenia watahy)
- Skąd wiecie kim jestem?-spytała zaskoczona patrząc na półkrąg większości bogów.
-Od dawna cię obserwujemy...tak samo jak Moon...-powiedział Leafar.
-Ale...ja jestem nie wartościowa...jakbym zginęła nic by się nie stało...-powiedziała cofając się. Chciała właśnie uciec, ale kiedy skoczyła w stronę schodów uderzyła głową o zamkniętą bramę.
-Nie możemy cię teraz puścić...-powiedziała Astra stając nad nią. Moonstar wstała.
-Wiemy że się boisz...ale musimy ci coś pokazać...niestety będziesz musiała przejść przez próbę...-powiedział Nightowl.
-Jaką znowu próbę?!-spytała wystraszona Moonstar.
-Próbę którą udowodnisz, że to na pewno ty Starlight...-powiedziała Crystalic podchodząc do niej.
-Skąd znacie moje...trzecie imię...nie ważne skąd to wiecie?-spytała.
-Od dawna cię śledzimy...odkąd twoje ciało zostało szpetnie ożywione przez ludzi...-powiedział zdenerwowany White.
-White spokojnie...-powiedział podchodzący do niego Noma.
-Czyli znacie moją historię...-powiedziała smutna Star.
-Kirugami możesz już spoczywać w pokoju...-powiedział Icelon i Kirugami odleciał.
-Czego ode mnie chcecie?-spytała Moonstar.
-Chcemy żebyś przeszła test...-powiedział Fallen podchodząc do niej.
-Co mam zrobić?-spytała patrząc na niego.
-To proste...dzięki piosence musisz nam powiedzieć co cię trapi...-powiedział.
-Ale...ja...nie śpiewam...-powiedziała Star smutniejąc.
-Dasz radę-powiedziała Flowry podchodząc. Moonstar wstała i stanęła na podwyższeniu.
-Naprawdę muszę to zrobić?-spytała.
-Tak Moonstar. Od tego zależy czy mieliśmy racje-powiedział Leafar. Star zamknęła oczy i zaczęła śpiewać to co tkwi w jej sercu.
Nagle jej ciało zaczynało się uspokajać (Na początku) Poczuła jak jakaś energia wypełnia jej ciało. Nagle zaczęły wokół niej latać gwiazdy (1:24). Otworzyła oczy i zaczęły płonąć na biało. Gwiazdy okrążyły każdego boga który stał. jej gwiazda na boku zaczęła połyskiwać (3:13) Gdy skończyła gwiazdy wróciły na miejsce, a Star przestały płonąć oczy.
-To jednak ona...-powiedział Icelon.
-Chodź ze mną...-powiedział Flame i poszedł w stronę jakiejś komnaty. W tej komnacie były wyryte znaki żywiołów. A pod nimi coś co symbolizowało ten żywioł. Tyle że... było ich o jeden za dużo. A pod tym jednym nic nie było.
-Co to za miejsce?-spytała Star.
-Miejsce gdzie bogowie przypominają sobie dla kogo żyją...komnata żywiołów świata...są tu znaki bogów pór roku, opiekunów normalnych ras...i opiekunów rzadkich ras...-powiedział i stanął przy trzech żywiołach. Tutaj już były dziwne połączenia. Przy rasie Shadow Lightning były narysowane runy, przy znaku Psychic unosiła się różowa, świecąca kula. Natomiast przy trzeciej...nic nie było.
-Co to za rasa?-spytała Star Flame'a.
-Naprawdę nie wiesz?-spytał i tupnął o ziemie, wokół sali rozpalił się ogień. Wszystkie znaki zaczęły dawać blask. Każdy znak miał inny kolor.
-To rasa Moon Shine-powiedział Flame patrząc na nią.
-Moon jaka?-spytała patrząc na niego.
-Moon Shine. Rasa która zanikła wiele tysięcy lat temu...-powiedział Flame patrząc na znak.
-Aha...? A po co mi ta informacja?-spytała nie rozumiejąc co chce jej przekazać.
-Oh Moonstar...bo to ty jesteś ostatnią z ras Moon Shine-powiedział stając przed nią.
-Co?!-powiedziała nie dowierzając.
-Widzisz... nie bez powodu twoja wataha nazywała się wataha księżycowego nowiu-powiedział Flame uśmiechając się.
-Księżycowego nowiu...księżycowego nowiu...przyrzekam że gdzieś jeszcze słyszałam tą nazwę ale nie mogę sobie przypomnieć skąd...-powiedziała odwracając wzrok.
-Wiem, że chcesz znaleźć Moon...ale jeśli chcesz ją znaleźć musisz znaleźć garstkę wspomnień...swoich wspomnień Star-powiedział i łapą odwrócił jej wzrok tak by patrzyła na niego.
-Czemu ja?-spytała z łzami w oczach.
-Dowiesz się w swoim czasie...-powiedział Flame i Moonstar zaczęła znikać. 
-Pamiętaj! Wszędzie dobrze, ale grunt to przyjaźń!-krzyknął Flame. Moonstar obudziła się w szczelinie pod drzewem. Zobaczyła, że pada deszcz. Wyszła i poszła dalej szukając Moon.
-"Czy to był sen?"-spytała samą siebie w myślach. Nagle zobaczyła, że ma na sobie wisiorek. Wisiorek z znakiem ognia.




-Czyli to nie był sen...-powiedziała i pobiegła w deszczu dalej.

To be continued...

wtorek, 25 sierpnia 2015

[By: Sayona] #98-przebłysk z przyszłości. "Czas zrozumieć nie tylko siebie...ale i swoich bliskich"

Po tygodniu Moonstar postanowiła w nocy się wymknąć by poszukać Moon. Szła nie wiadomo gdzie. Szła tam gdzie według niej powinna.
-Moon gdzie jesteś?-spytała samą siebie idąc dalej. Myślała o tym co by zrobiła gdyby była Moon.
-Myślałabym o swojej przeszłości...mówiłabym w skrócie o swojej historii...-mówiła i nadepnęła na kałuże. Zeszła z niej i popatrzyła na samą siebie.
-Moon...coś ty zrobiła...-mówiła patrząc na odbicie. Popatrzyła przed siebie. Gdy tak patrzyła zobaczyła, że mruga jej obraz. otrząsnęła się i zobaczyła...bardzo znajome dla niej miejsce.
-Gdzie...ja...jestem?-powiedziała i poszła przed siebie. Co chwile mrugał jej obraz.
-Moon czekaj!-zobaczyła...raczej usłyszała jak goniła Moon kiedy była mała. Pobiegła za śmiechem.
-Nie dogonisz mnie!-krzyknęła mała Moon z śmiechem. Zrozumiała, że ma przebłyski z przeszłości.  -Zdziwisz się Moony!-krzyknęła mała Moonstar z śmiechem. Pierwszy raz odkąd pamięta widziała siebie i Moon tak uśmiechnięte. Gdy zniknęły znalazła się...w jakimś miejscu.
-Co to za miejsce...czemu mam wrażenie jakbym...-nie dokończyła bo zobaczyła jaskinie. Znowu miała przebłysk i słyszała urywany śmiech radości. Pobiegła do jaskini gdzie...
-Ja tu...ja tu mieszkałam...-powiedziała i weszła do środka. Znowu miała przebłyski. Podeszła do kamienia. Odsunęła go i zobaczyła dawny wisiorek Moon.
-Ukryłaś go tu...obiecałaś, że po niego wrócisz...-wzięła wisiorek i go schowała w torbie którą zabrała. Przebłyski pamięci zniknęły. Poszła dalej. 
-Czas zrozumieć nie tylko siebie...ale i swoich bliskich... teraz to rozumiem...-pobiegła przed siebie szybciej. 
To be continued...


[By: Rix] #97- Mamy siebie...

Rix spał na dużej kamiennej płycie służącej za łóżko brzuchem do góry. Amari już dawno się obudziła, więc poszła na polowanie, szukać śniadania.
Skradała się teraz w krzakach, jak to zawsze robiła, szukając czegoś do jedzenia lub widząc kogoś nieznajomego.
I nagle wypatrzyła dzika. Szedł sobie gęstym lasem, szukając czegoś do jedzenia.
"Zabij lub zgiń" - pomyślała Amari. Zakradła się do kolejnych krzaków. I do kolejnych. W końcu znalazła się blisko dzika. Dzik usłyszał szelest i wyczuł ją.
Odwrócił się, ale już Amari miała wbite kły w jego kark. Kilka mocnych ciosów i ugryzień wystarczyło, by dzik padł martwy na ziemię.
- Śniadanie znalezione - powiedziała do siebie z uśmiechem wilczyca.
Gdy wracała zerwała dwa duże liście pewnego drzewa.


Gdy wróciła Rix leżał na prawym boku. Musiała się trochę namęczyć by dzika pokroić i podzielić. Potem położyła dwa liście na kamieniu służącym jako stół, a na liściach położyła mięso.
Podeszła do Rix'a, chcąc go obudzić na śniadanie. Już otworzyła pyszczek, lecz zobaczyła, że wilk oddycha nie równo. Uczono ją, że gdy wilk nie oddycha płynnie, to znaczy, że coś złego się stało. Tak ją uczono.
Przyjrzała się plecom Rix'a. Ujrzała tam wiele ran, siniaków, a nawet parę blizn.
Amari już wiedziała co się stało.
Rix nie słuchał się dobrowolnie Alphy Watahy Nocy.
Został zmuszony.
Siłą.
I wymazaniem pamięci.
Amari przyłożyła łapę do jednej z ran Rix'a, chcąc zobaczyć, jak on zareaguje.
Wilk zaczął cicho skomleć.
Spojrzała na sierść Rix'a. Jego ognista sierść natychmiast skojarzyła mu się z wojną między jej watahą, a Watahą Ognia. Posmutniała.
Usiadła przed wejściem do jaskini i patrzyła w niebo. Pogoda była słoneczna. Cały las był skąpany w słońcu.
- mhhhhmm... Amari? - usłyszała głos. To Rix, którym właśnie się zbudził.
Amari zmusiła się na uśmiech i usiadła przed kamieniem.
- Cześć, Rix. Chodź, śniadanie.
- Śniadanie? - spytał zdziwiony Rix. Wstał z lekkim okrzykiem bólu, ale już mógł chodzić.
- No nie mów mi, że nie wiesz, co to śniadanie...
- Wiem wiem! Tylko... sama poszłaś na polowanie? - spojrzał na mięso - Upolowałaś dzika? Sama?
- Tak, tak i jeszcze raz tak. A teraz siadaj. Przepraszam, że surowe, nie wiem czy lubisz surowe...
Rix dmuchnął trochę na mięso. Wystarczająco lekko, by jego gorący oddech nie podpalił mięsa. To samo zrobił z mięsem dla Amari.
- W Watasze Ognia, jedzą pieczone mięso. W Watasze Nocy też czasem - uśmiechnął się i wzruszył łapami - ale mi obojętnie.
Amari się uśmiechnęła i zaczęli jeść.



Gdy skończyli Amari znowu usiadła przed wejściem do jaskini i posmutniała. Rix usiadł obok niej.
- Coś się stało?
- Nie nic...
- Skoro mam tu trochę zostać, to lepiej żebyśmy byli ze sobą szczerzy... będziemy tu trochę razem mieszkać, chyba, że mnie nagle zostawisz, bez pożegnania.
- Nie nie zostawię... po prostu chodzi o to, że przypomniała mi się ta wojna...
- I?
- I?!  Zginęli na niej moi rodzice!
Rix wzruszył ramionami.
- Moi też zginęli. Ale w innych okolicznościach.
- Wiem... przepraszam zapomniałam...
Rix objął ją łapą.
- Spokojnie, nic się nie stało. Też mam napady agresji...
Spoważniał nagle.
-... lecz gorsze... Znowu sobie coś przypomniałem... byłem kiedyś gdzieś... chciałem spalić schronisko... O Boże...
-  Co było to minęło - powiedziała Amari, próbując go pocieszyć - na razie mamy siebie. Musimy sobie pomagać.
- Na razie to ty mi pomagasz.
- Ty też. Mam w końcu towarzystwo. Przyjaciela.
Rix się uśmiechnął.

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

#96- Kim jestem...

Moon szła przez las. Zadawała sobie jedno pytanie.
"Kim jestem?..."
Każdy inny wilk doskonale znał odpowiedź. Wymienił by teraz imię, członków rodziny czy też jakieś inne nieistotne rzeczy które uważa za ważne... Ale Moon nie znała na nie odpowiedzi. Kiedyś była oczywista również dla niej, ostatnio się to zmieniło. Idąc nagle poczuła wodę na łapie. Wdepnęła w kałuże. Cofnęła się o krok I popatrzyła w taflę wody. Postanowiła odpowiedzieć sobie na nurtujące ją pytanie tak jak odpowiedziałaby zarówno tylko ona jak i każdy inny wilk który ją widział kiedykolwiek.
-Jestem Moon, wadera, lat trzy, białej maści z niebieskimi sybolami na sierści i skrzydłami. Moja rasa to Shadow Lightning... Nie... To zbyt banalne...- powiedziała do siebie. Po chwili zastanowienia odpowiedziała ponownie na swoje pytanie.
-Jestem Moon, wadera, lat trzy. Gdy byłam młoda moją watahę zaatakowała jedna z najpotężniejszych watah jakie zna świat. Przeżyłam. Uciekłam i poznałam Luke'a. Pokłóciliśmy się, Luke przeszedł na złą stronę. Trafiłam do watahy krwawej łapy. Wilki chciały mnie wygnać uznając za demona. Poznałam Kelsee, jedyną osobę która mnie rozumiała. Moja siostra odnalazła się po wielu latach. Mój wróg wiele razy mnie atakował. [*Chwila pezerwy i głęboki wdech*] Świadomie zleciłam atak na Kelsee i jej partnera Fall'a. Oboje umarli- Moon poleciała pojedyńcza łza. Jednak kontynuowała.
- Zabiłam.. Osobiście zabiłam dwa niewinne wilki wykonujące tylko polecenia przywódcy... Podczas ataku... Zabiłam człowieka...- Moon już właściwie zalana łzami pociągnęła nosem.
- Odeszłam... Luke został moim partnerem... Urodziłam szczeniaka imieniem Nyx... Zostałam wygnana za zradę z dawnej watahy...
Moon tutaj zatrzymała swój monolog. To koniec. Tutaj historia się urywa. Normalny wilk aby opowiedzieć kim jest potrzebowałby 15 sekund... A ona 15 minut. Nagle jednak przestała płakać. Otrząsnęła się i wznowiła swoją trwającą już ponad tydzień wędrówkę ku nicości...

[By: Sayona] #95- Ciężkie chwile

Moonstar szła przed siebie. Chwiała się, była zmęczona, jej oczy z każdą chwilą traciły wzrok na coraz dłużej. Wnet na plecach poczuła czyjąś łapę.
-Moonstar musisz odpoczywać...-powiedział zmartwiony Arone.
-Arone...nic...mi...nie bę...-nie dokończyła bo znowu straciła przytomność. Arone wziął ją na plecy i zabrał do swojej jaskini. Moonstar się obudziła po 4 dniach.
-Znowu...-powiedziała wstając. Prawie natychmiast upadła.
-Leż Star...jesteś bardzo osłabiona po...wiesz czym...-powiedział Arone kładąc ją na półce skalnej.
-Ale...ja muszę znaleźć Moon...Ach...-powiedziała próbując wstawać, bezskutecznie.
-Star najpierw zadbaj o siebie...-powiedział Arone siadając przy niej.
-Ale...ona...ja...muszę...-mówiła puszczając łzy. Arone łapą otarł jej łzy.
-Moonstar...ja...muszę ci coś powiedzieć...-powiedział i nerwowo się zaśmiał-i coś czuje, że ci się nie spodoba...-powiedział patrząc na nią.
-Czy...to wszystko to tylko moje złudzenia?-powiedział patrząc mu prosto w oczy. Arone popatrzył na nią. Jej oczy...jej białka były cały czas czerwone. Miała też napuchniętą szyję.
-Właściwie to mam dwie wiadomości...może zacznę od tej najgorszej...-powiedział i zamknął oczy po czym westchnął.
-Czy to...dobra czy zła?-spytała.
-Pamiętasz ten atak Macka kiedy on cie dusił? I...potem uderzył cię w brzuch?-spytał. Star przytaknęła.
-To widzisz...ja...wtedy...musiałem go skrzywdzić i...mam teraz w sobie...cząstkę jego mocy...-powiedział znów otwierając oczy.
-Jak...jak to możliwe?! Skąd ty to wiesz?!-spytała zszokowana.
-Uwierz mi, że sam chciałbym wiedzieć...a i druga to...-powiedział i ją pocałował. Star poczuła jakby jej serce zaczęło bić szybciej. Poczuła dokładnie to samo kiedy poznała Kiru. Kiedy przestał popatrzył na nią.
-Grunt byś wyzdrowiała...teraz to się dla mnie liczy...-powiedział i położył się tak, by Star mogła położyć głowę na jego brzuchu.
-Arone ja...-nie dokończyła bo Arone położył łapę na jej pyszczku.
-Nic nie mów...prześpij się...jak ci będzie lepiej...razem poszukamy Mo...-nie dokończył bo zobaczył, że Moonstar zasnęła. Potrącił ją nosem i sam zasnął.
To be continued...

[By: Rix] #92- Tyle czasu...

Minął rok, odkąd Rix został porwany do Watahy Nocy.
Czarny wilk chodził wokół wilka o różnokolorowej sierści, który stał na dużym stole w wielkiej sali.
- Minął rok... dalej nie możesz je znaleźć? - powiedział z niezadowoleniem Cobra, Alpha Watahy Nocy.
- Nie, panie - odpowiedział stojący na stole wilk.
- Chyba przeniosły się do innej watahy... może wiedzą, o twojej misji?
- Nie, panie, to niemożliwe.
Cobra pokręcił głową. Rix dalej siedział na stole wpatrując się przed siebie. Jakby w coś co było w tym pokoju, lecz nie było tego widać. Cobra westchnął.
- Na razie zostaw Watahę Krwawej Łapy... Szukaj... Szukaj te dwie wilczyce... masz mi je tutaj przynieść!
- Tak, panie.
- I pamiętaj : mają być żywe... z innymi rób co chcesz...
- Tak, panie.



Rix szedł przez las. Przeszedł obok zamku Archona, a następnie obok Watahy Piasku. Ominął Watahę Krwawej Łapy. Dostał rozkaz, by tę watahę zostawić, ale nawet gdyby tego rozkazu nie dostał, trzymałby się z dala od watahy. Nie wiedział dlaczego. Nic nie pamiętał. Szedł teraz przez kolejny las. Nie zauważył, że za krzaków obserwowała go pewna wilczyca.
Szedł dalej lasem. Usłyszał kogoś. Popatrzył na krzaki. Uniósł brew i zaczął iść w stronę krzaków warcząc.
- Kto tu jest?!
W odpowiedzi na to pytanie, zza krzaków na Rix'a wyskoczyła wilczyca.
- To ja się pytam kim ty jesteś?! - warknęła.
Wilczyca brzuch i łapy miała białe. Tylko tyle Rix zdążył zobaczyć, zanim dostał od niej w twarz.

- Pytałam, kim jesteś!
Rix zrzucił ją z siebie i zaczął gryźć.
- Ała!
Przez chwilę się tak bili, ale Rix nie miał czasu na bicie się z jakąś wilczycą. Miał znaleźć Moon i Moonstar. Nie wie czy mu się zdawało, ale chyba skądś zna imię "Moonstar".
Zaczął biec dalej, a wilczyca za nim.
- Ej, wracaj!
"Co za uparta baba" - pomyślał Rix.
Dotarł na pewną polanę. Odetchnął z ulgą, jednak nagle usłyszał tupot kopyt.
- Cholera - mruknął do siebie Rix.
Zza drzew wyskoczył wielki Tuaren. Rzucił się rogami na Rix'a, rycząc przy tym. Rix zdołał zrobić unik, jednak Tauren, uderzył go. Przewrócił się. Wstał, ale wtedy Tuaren uderzył go swoimi rogami w brzuch. Tauren ryknął, machnął rogami i Rix uderzył w drzewo.
Upadł na ziemię krzycząc z bólu. Widział przed oczami mgłę. Nagle usłyszał krzyk. Krzyk Taurona, który upadł martwy na ziemię.
Rix jęczał z bólu. Ujrzał sylwetkę jakiejś wilczycy idącej w jego stronę. Potem zemdlał.



Obudził się w jakiejś jaskini. Uniósł łeb chcąc spojrzeć na dziurę w swoim brzuchu, czując przy tym ogromny ból. W miejscu dziury zobaczył bandaż otaczający jego ranę.
- Powinieneś mi dziękować - usłyszał głos. To była ta sama wilczyca, która mu tyłek zawracała przez chwilę w lesie.
- Dz... Dziękuję.. - wyjąkał Rix z bólu.
- Pomogłam ci - rzekła wilczyca - w zamian powiesz mi, kim jesteś. Dobrze?
Rix skrzywił się.
-  Dobrze?! - Warknęła wilczyca, nachylając się nad jego twarzą.
- J-jestem Rix... Z Watahy Nocy...
- Słyszałam o tej watasze...
- A kim ty jesteś?
- Jestem Amari.
Rix próbował wstać, jednak ból mu na to nie pozwalał.
- Będziesz musiał tutaj trochę poleżeć, Rix.
- Nie moge... - jęknął - mam misję do wykonania...
- Misję? Jaką?
- Nie mogę tobie powiedzieć..
- Skoro jestem jedyną osobą, która aktualnie może ci pomóc, jeśli chodzi o to - Amari dotknęła lekko brzucha Rix'a, na co on zareagował krzykiem - muszę wiedzieć co chcesz zrobić.
Rix skrzywił się i pokręcił głową.
- Ech... jak dziecko... - westchnęła Amari, po czym przycisnęła łapę do brzucha Rix'a.
- AAAAAA!
- Co musisz zrobić?
- Dostałem misję od mojego Alphy, Cobry! Mam znaleźć i przyprowadzić żywe Moon i Moonstar!
- Kto to jest Moon i Moonstar?
- Może przestaniesz na mnie wymuszać informacje... teraz ty masz coś powiedzieć o sobie...
- Nie mam ciekawej historii - wzruszyła łapami - ale widząc ciebie, jestem ciekawa skąd jesteś. Masz ciekawy kolor sierści.
- Choroba - mruczy pod nosem Rix.
- Choroba?
- Miałem kiedyś czarną sierść... Jednak nagle zrobiła mi się taka... ognista...
- Może przez dorastanie?
Rix pokręcił głową.
- Nie sądzę.
- Skoro już masz tutaj trochę poleżeć, to powinnam powiedzieć jednak coś o sobie. Pochodzę z Watahy Wody. Jako szczeniak musiałam jednak z tamtąd uciec.
-  Czemu?
Amari westchnęła.
- Moi rodzice zginęli podczas wojny między watahą, z której pochodzę, a Watahą Ognia... Myślałam, że pochodzisz z tamtąd.
- Nie. W Watasze Nocy mieszkają wiele wilków różnych ras.
Amari kiwnęła powoli głową.
- Moi rodzice też zginęli... - westchnął Rix - Nie wiem kto ich zabił... Zapomniałem wiele rzeczy... Ale wydaję mi się, że z pewnego momentu zacząłem coś pamiętać, że miałem nowe życie, ale nagle znowu je zapomniałem... nie wiem czemu...
- Słyszałam plotki, że Cobra miał brata - powiedziała Amari - jednak nagle zginął i Cobra został Alphą. Zmienił niemal wszystkie zasady watahy.
Rix nagle otworzył szeroko oczy.
- Bo tak faktycznie było... przypomniałem sobie coś... Za czasów, gdy mój ojciec jeszcze żył i był Alphą, były zupełnie inne zasady... Teraz rządzi Cobra... teraz żeby zostać członkiem watahy, trzeba przejść przez 3 etapy...
- Przeszedłeś?
- Jeszcze nie... Cobra mówił, że jeszcze nie jestem gotowy...
Rix postanowił, że zmieni temat.
- Więc, gdy uciekłaś z Watahy Wody, zamieszkałaś w innej watasze?
- Nie... Wędrowałam szukając szczęścia... Nie chciałam na razie dochodzić do żadnej watahy... działałam na własną łapę...
- Aha...
- Wiesz może, kim są te Moon i Moonstar? Czemu musisz je znaleźć i przyprowadzić?
- Nie wiem... ale wydaję mi się że skądś znam tę Moonstar...
Siedzieli przez chwilę w milczeniu. Nagle Amari się odezwała :
- Pomogę ci.
- Co?
- Pomogę ci przypomnieć te wszystkie rzeczy, które zapomniałeś - rzekła pewnie Amari.
- A pomożesz mi wykonać misję?
- W tym tobie nie pomogę, bo nie wiem w czym te wilczyce zawiniły.
Marzeniem Rix'a od zawsze było przypomnienie sobie wszystkiego co zapomniał.
Gdy ktoś wymazuje komuś pamięć...
Wymazuję też część tego komu wymazuję się pamięć...
                                                                     To be continued...





[By: Sayona] #94- Znak nieskończoności

Moonstar po rozmowie znowu straciła przytomność. Widziała ciemność.
-Czy...ja umarłam?-spytała samą siebie w umyśle. Nagle zobaczyła przed sobą ekran. Zobaczyła tam siebie i jakąś watahę.
-Alfo co mamy zrobić?! Wszyscy nie żyją! Twoja siostra też-powiedział jakiś wilk.
-Uspokój się Derto...nie wszystko stracone...-powiedziała Moonstar w...filmie wspomnień.
-Nie wszystko stracone! Wystarczy, że razem pokonamy mojego brata! Każdy z nas jest wyjątkowy na swój sposób. Czy kiedy ktoś z nas się poddał nie podnosiliśmy go na duchu?-powiedziała Moonstar w filmie. Wszyscy zaczęli gadać do siebie przytakując głowami.
-Cisza!-krzyknął jakiś wilk stojący obok Moonstar.
-Dziękuje Terod...A więc...Jutro każdy z was pójdzie do lasu nad rzeką Kirde rozumiemy się?-spytała Moonstar swoich.
-Tak jest!-krzyknęli wszyscy i zawyli równo.
-Każdy z was ma się udać do zbrojowni. Chce widzieć każdego z kłami atari lub z nakładkami na pazury. A jeśli nie będzie ani tego ani tego miecze do pysków-powiedziała podnosząc łapę. Na łapie miała znak...nieskończoności.
-Ten znak oznacza nieskończoność. Dla naszej watahy symbolizuje nadzieje. I przysięgam wam. Jak zginę, to moja dusza będzie z wami. Do broni-powiedziała Moonstar.
-Do broni!-krzyknęły wilki i się rozeszły. Ekran zniknął.
-Czy ja... miałam kiedyś watahę?-spytała samą siebie. Nagle zobaczyła linie. Zaczęła iść w stronę lini gdy nagle zaczęło ją porywać do tyłu.



-Nie. Nie! Nie chce wracać!-krzyczała i obudziła się w jaskini lekarskiej.
-Moonstar!-krzyknęła Zan razem z Arone.
-Na kryształy Crystalic...co się stało?-spytała patrząc na nich.
-Stanęło ci serce...myśleliśmy że...-powiedziała Zan i klapnęła uszy. Na szczęście przyszedł Pivot i przytulił swoją partnerkę.
-Ale żyje tak?-spytała Moonstar.
-Oczywiście. Inaczej byś nas nie widziała co nie?-powiedział Arone i się uśmiechnął.
-Ale...ja...muszę iść znaleźć Moon...-powiedziała wstając.
-O nie nie nie w takim stanie cie nie puszczę samą-powiedział Arone.
-Dam radę sama dzięki-powiedziała i poszła w stronę wyjścia. Miała więcej pytań niż odpowiedzi. Podniosła łapę i zobaczyła...znak nieskończoności znak nadziei która niosła jej watahy...zastanawiało ją jedno... jak się nazywała jej wataha i czy jeszcze żyje...
To be continued...

niedziela, 23 sierpnia 2015

[By: Sayona] #93- może o tym nie wiesz...ale nigdy nie opuszczam swoich przyjaciół

Moonstar gdy straciła Moon z oczu była wściekła. Nie dlatego, że Moon odeszła. Była wściekła na Areza. Od razu po tym skoczyła na niego z zaślinionym pyskiem.
-JAK MOGŁEŚ?! ONA MIAŁA WYCZYSZCZONĄ PAMIEĆ! NIC NIE PAMIĘTAŁA! A TY ZAMIAST JEJ WYSŁUCHAĆ ZROBIŁEŚ WSZYSTKO NIEUMYŚLNIE!-warknęła Moonstar na Areza. Arez ją zrzucił z siebie.
-Po pierwsze... to było dla dobra watahy...po drugie...jeszcze raz tak zrobisz...a ty też wylecisz...-powiedział poważnie z pogardą.
-Zapłacisz mi za to Arez...ZAPŁACISZ SWOJĄ GŁOWĄ!-warknęła. Nie panowała nad sobą ani trochę. Jej oczy zaczęły płonąć na złoto.
-Uspokoić i zamknąć...-powiedział Arez odwracając się. Moonstar potem ujrzała ciemność. Obudziła się w jaskini.
-Moja głowa...Gdzie...co...-mówiła do siebie wstając.
-Myślałem, że się nie obudzisz...-powiedział Arone stojąc przed wejściem do jej jaskini.
-Arone...czy...to prawda?-spytała patrząc na nią z łzami.
-Niestety...-powiedział podchodząc do niej.
-Ile...byłam nieprzytomna?-spytała.
-3...może 4 dni..-powiedział.
-Ile?!-spytała w szoku.
-Dostałaś mocno w głowę...-powiedział.
-Gdzie jest Mack?-spytała.
-Czeka na ciebie na zewnątrz-powiedział. Moonstar wstała i pobiegła w jego stronę. Zatrzymała się w połowie drogi. Poczuła...coś dziwnego. Zignorowała to i poszła dalej. Zobaczyła Macka tyle że... z "kumplami"
-Mack...kim oni są?-spytała.
-To...moi przyjaciele... z watahy ciemnej strony księżyca...-powiedział z złowieszczym uśmiechem.
-Ty...zdradziłeś nas?-spytała. Za nią stali Aron, Pivot, Zan i Dark.
-Ich tak...ciebie nie Starly...-powiedział podchodząc do niej.
-Jak to?-spytała.
-Dołącz do nas. Razem możemy zdziałać wszystko. Razem możemy wszystkim pokazać jaką moc masz. Udowodnisz swoją wartość. W końcu możemy poczuć, że jesteśmy rodziną..-powiedział wyciągając do niej łapę. Moonstar podeszła do niego i miała właśnie położyć łapę, ale się wycofała.
-Co?!-krzyknął Mack ze zdziwieniem.
-Mack...może o tym nie wiesz...ale nigdy nie opuszczam swoich przyjaciół-powiedziała stając na czele.
-Więc...skoro ja nie mogę mieć ciebie...TO NIKT NIE BĘDZIE!-krzyknął i cieniem wziął Moonstar do tarczy z cienia przez którą nikt nic nie widział.
-I co teraz ci fajnie?!-krzyczał rzucając ją o barierę. Po czym znowu ją wziął cieniem i zaczął ją dusić.
-Ty...-próbowała coś powiedzieć. Jej białka na oczach zaczęły się robić czerwone.
-MYŚLISZ ŻE NIE WIEM O TYM ŻE JESTEŚ W CIĄŻY?! CO?! NIE ZASŁUGUJESZ NA TO NIGDY NIE BĘDZIESZ MATKĄ! ROZUMIESZ?! NIGDY!-krzyczał dusząc ją. Wszyscy to słyszeli.
-Pożegnaj się z życiem swoim i jego!-krzyknął i cieniem walnął Star w brzuch. Wtedy jak się domyślacie poleciała krew.
-Teraz zajmiemy się tobą!-powiedział ciągle ją dusząc. zacisnął cień mocniej.
-ZOSTAW JĄ!-krzyknął Arone przebijając się przez barierę i atakując Macka w szyje. Bariera jak i cień zniknął. Star upadła nieprzytomna. Mack uciekł, a Arone podszedł do niej. Leżała na kałuży krwi...swojej krwi...
-Moonstar...-powiedział podchodząc do niej. Jedynie to usłyszała po czym się urwało. Obudziła się w jakiejś jaskini. Otworzyła lekko oko.
-Star...nic ci nie jest?-spytał Arone patrząc na nią martwiąc się.
-N...nie...-powiedziała nie wierząc w te słowa. Arone pomógł jej wstać.
-Czemu ja...-mówiła z łzami w oczach.
-Nie zadajesz się z takimi typami jak trzeba co?-powiedział Aron uśmiechają się. Moonstar delikatnie się uśmiechnęła.
-Arone...czy...to wszystko to sen?-spytała.
-Nie...niestety...-powiedział smutny. Moonstar puściła łzę. kiedy upadła zrobiła kształt pękniętego serca.


To be continued...

#92- Wygnanie

Moon szła teraz przez dziedziniec. Zauważyła, że niektóre rzeczy wyglądają nieco inaczej. Ale nie przejęła się tym zbytnio. Nagle na jej drodze stanął Arez.
-Moon?! Ty żyjesz?!- zapytał zdumiony. Inne wilki go usłyszały i zrobiły krąg wokół nich. Moon zauważyła Moonstar przepychającą się przez tłum.
-Przepraszam? Przepraszam! PRZEJŚCIE!- warknęła przepychając się przez tłum i stanęła obok Areza. Moon skupiła na nim wzrok.
-Oh, Arez... A więc to ty jesteś teraz szefem psiego śmietnika... Uroczo- rzekła Moon z pogardą. Inne wilki się zaśmiały.
-Zignoruje to tylko dlatego, że jesteś młodą Alphą. Znasz prawo, będziesz teraz uczęszczać do szkoły dla al... Co to jest?- przerwał wpół zdania skupiając wzrok na amulecie Moon.
-To? Tylko wisiorek...
Arez złapał za niego łapą i spojrzał na symbol watahy Mroku. Odsunął się kawałek.
-Zdradziłaś nas? I TO Z WROGĄ WATAHĄ?!- warknął głośno. Moon poruszyła się niespokojnie.
-Nie to nie tak!- inne wilki zaczęły szeptać między sobą.
-Arez to nie jej wina!- powiedziała Moonstar do chodzącego w kółko Areza.
-Kara może być tylko jedna...- powiedział.
-WYGNANIE!- krzyknął do Moon.
-Nie!- zaprotestowała Moonstar.

(Wyobraźcie sobie, że w piosence Moon to Kovu, Arez to Simba, Moonstar to Kiara a inne zwierzęta to wilki i zamieńcie "On" na "Ona", "Kovu"  na "Moon" itd.)


Moon odeszła a wilki po jakimś czasie się rozeszły. Moonstar stała tam dopóki nie straciła Moon z oczu bo inne wilki nie dawały jej przejść.

sobota, 22 sierpnia 2015

[By: Sayona] #91-Jestem Arone

Moonstar udało się przekonać Moon by wróciła do watahy. Nyx musiała wrócić do watahy by ostrzec ich przed atakiem. Gdy dotarli na miejsce wybiegli Zan i Pivot.
-Moon!-powiedziała i się na nią rzuciła z uśmiechem.
-O Zan... hej...-powiedziała z uśmiechem.
-Widzę że znowu pomogłaś innym wilkom-powiedział Pivot z uśmiechem.
-Mhm... dobra... Moon Zgaduje że mam Cię zostawić samą-powiedziała kierując wzrok do Moon.
-No...tak... muszę sobie trochę przypominać-powiedziała Moon. Star poszła w stronę swojej jaskini.
-Moonstar!-krzyknął Mack biegnąc w jej stronę.
-Daj mi spokój...-powiedziała wchodząc do jaskini.
-Star... wiem co się stało z Kirugamim Ale nie możesz przez niego tracić życia... musisz iść na przód...-powiedział patrząc na nią.
-Mack...ja...nie mogę... po prostu nie mogę...-powiedziała i wybiegła z jaskini.



Biegła z płaczem. Miała dość wszystkiego. Nagle wpadła na jakiegoś wilka.
-Ej uważaj...-powiedział wilk odwracając się do niej.

-Nic ci nie jest?-Spytał wilk patrząc w stronę Star.
-N...nie...-powiedziała wstawajac.
-Jestem Arone a ty?-spytał wilk z uśmiechem.
- Moonstar...-powiedziała smutna.
-Rozumiem, że nie masz ochoty rozmawiać... nie będę ci przeszkadzać cześć-powiedział i pobiegł w stronę watahy. Moonstar usiadła na drzewie czekając na noc. Lecz poszła wcześniej do watahy i poszła do jaskini. 
-Star wybacz mi za to...-powiedział Mack.
-Nie szkodzi...-powiedziała i zaczęła go całować. Mack potem przejął pałeczkę. Mam nadzieję że się domyślacie co było dalej...

To moje i tylko moje zakończenie i kropka.

#90- Minęło sporo czasu...

  Minął rok odkąd urodziła się Nyx. Niedawno obchodziła swoje urodziny. Dostała od mamy srebrną bransoletkę na łapę. Była szczęśliwa. Moon już prawie zapomniała o swoim dawnym życiu. Nadal była tą samą, tajemniczą Moon ale teraz postanowiła napisać swoje życie od nowa. 


Moon szła po lesie razem z Nyx. Był czwartek. Zawsze w czwartki wychodziły na spacer po lesie i patrzyły na dolinę Taurenów. Nagle Moon coś usłyszała. 
-Nyx... Schowaj się- powiedziała i poszła kilka kroków do przodu. Nyx zrobiła jak mama kazała. Moon weszła na małą polanę i patrzyła na krzaki przed nią które się poruszały. Nagle wskoczył na nią jakiś wilk i ją przewrócił. To była Moonstar.
-Złaź ze mnie!- warknęła Moon. Star rozpoznała po głosie swoją siostrę i zobaczyła, że to faktycznie ona. Nie wierzyła własnym oczom.
-Moon?- musiała zapytać bo zastanawiała się czy może ma zwidy. Jej siostra umarła. Dość dawno temu.
-Tak... A ty jesteś?- spytała Moon podnosząc się z ziemi.
-Nie poznajesz swojej siostry? - Star była zdezorientowana. 
-A tak coś kojarze miałam siostrę... Emmm... Moonstar tak?
-Co się z tobą stało!- warknęła Star.
-Ze mną nic... Raczej co się stało Z wami! Nikt mnie nie szukał! Nie byłam wam potrzebna!
-Szukaliśmy Cię! Wszyscy myśleli, że nie żyjesz! Znaleźli białego wilka martwego przy granicach watahy!
Star stała teraz patrząc na nią. Była jednocześnie zła i szczęśliwa. Przytuliła się do Moon.
-Co jest?- zapytała.
Moonstar tylko się odsunęła i lekko uśmiechnęła.
-Wróciłaś do świata żywych... Nawet nie wiesz ile to dla nas wszystkich znaczy... Od kiedy masz skrzydla?- Moon zignorowała ostatnie pytanie.
-Nas? 
-Dla całej watahy! Teraz rządzi Arez. Jest bardzo uczciwy i niektóre wilki uważają, że lepszy od Kelsee al...
-Nigdy! Nie wymawiaj przy mnie jej imienia!- warknęła głośno Moon prawie przewracając Star. Odeszła kawałek i patrzyły chwilę na siebie. Moon się uspokoiła i usiadła na ziemi.
-No.. A co się z tobą działo przez ten rok?- zapytała Moonstar gdy nagle z krzaków wyszła Czarno Biało zielona waderka z zielonymi skrzydłami i srebrną bransoletką.
-Mamo? Kto to jest?- zapytała Nyx siadając obok Moon. 
-Nyx to jest Moonstar, twoja ciocia. Star to jest Nyx, moja córka...- Moon się uśmiechnęła.
-Córka? Zaraz ale jest twoja i kogo?- Star popatrzyła na kolor sierści Nyx.- Zdradziłaś Humfrey'a?
-Nic nie zrobiłam... Jestem teraz szczęśliwsza niż z nim.
Star westchnęła. 
-Kto jest jej ojcem? 
-Luke...
-Co?! Jak to możliwe?!! Przecież to twój wróg! -Moonstar była zdezorientowana tym co powiedziała Moon.
-Jak to się stało? -zapytała już nieco spokojniej.
-Wyczyścił mi pamięć... Najpierw miał mi tylko powiedzieć, że należę do watahy Mroku ale zakochał się, wtedy zaszłam w ciążę, poźniej wszystko sobie przypomniałam, ale też się zakochałam. Jesteśmy szczęśliwi- Moon popatrzyła na Nyx. Opowiedziała jej jeszcze jeszcze rzeczy i poszły razem na spacer.

piątek, 21 sierpnia 2015

#89- A wszystko te głębokie oczy...

 W watasze Mroku dzień wyglądał jak każdy inny. Wilki przekrzykujące się nawzajem na rynku, zajęci łowcy, i Moon. Teraz stała się nieodłącznym elementem krajobrazu. Wszędzie było jej pełno. Ale ostatnio Luke nigdzie jej nie widział. Odkąd się w niej zakochał minęły  już około dwa miesiące. A może więcej? Luke stracił już poczucie czasu. Dla niego każda chwila spędzona z Moon była piękną chwilą. Nie spodziewał się, że po tym co jej kiedykolwiek zrobił, porwania, walki, wyczyszczenie pamięci i perfidne oszukanie, będzie go kochać. Nie spodziewał się, że kiedykolwiek go szczerze pokocha. Te myśli nie dawały mu spokoju. Nagle będąc niedaleko swojej jaskini usłyszał piski i wycie. Słychać było, że komuś coś się dzieje. Po chwili jednak wszystko ucichło.
"Pewnie Alpha kogoś ukarała..." Pomyślał chcąc iść dalej. Jednak po chwili marszu zdał sobie sprawę z tego, że słyszał już kiedyś to wycie. Tak.
-Moon!- zawołał jakby sam do siebie i pognał do swojej jaskini.


Luke zobaczył Moon leżącą na ziemi plecami do wejścia. Oddychała, brak krwi i zadrapań. Nie było to więc spowodowane walką. Jednak zdawało mu się, że Moon wygląda inaczej.
"Jest szczęśliwa... Nie to nie to..." Luke zakpił z własnych myśli. Zaczął powoli podchodzić bliżej.
-Moon?- chciał zwrócić na siebie uwagę aby jej nie przestraszyć. Moon odwróciła się z uśmiechem. Jeszcze nigdy nie widział jej tak szczęśliwej. W sumie rzadko się uśmiechała. Odwróciła wzrok. Luke podszedł bliżej i zobaczył... Szczeniaka. Małą, zielono czarno białą kulkę z zamkniętymi jeszcze oczami. Nie mógł uwierzyć w to co widzi.

-Czy to jest...
-Nasza córka- odpowiedziała szczęśliwa Moon. Pocałowała Luke'a który stał teraz nad nią z szeroko otwartym pyskiem z malującym się na nim wyrazem dumy. W końcu obudził się z transu widząc, że szczenię się odwraca w ich stronę. Moon polizała ją po grzbiecie. Waderka otworzyła oczy. Były piękne, niebieskie i...
"Głębokie... Podobne jak u matki... Oczy w których można utonąć.." pomyślał Luke. Przyłożył nos do swojej nowo narodzonej córki.
-Trzeba jej nadać imię- powiedział.
-Co powiesz na... Nyx?- zaproponowała Moon. Na twarzy Luke'a pojawił się grymas zdziwienia.
-Nyx? Jest takie imie?-zapytał.
-Nawet jeśli nie... Jest wyjątkowe... Tak jak ona- Moon znów się uśmiechnęła.
-No dobrze... Nasza mała Nyx- Luke również się uśmiechnął. Spełniły się dwa jego marzenia. Moon, i założenie szczęśliwej rodziny...

[By: Sayona] #88- Przynajmniej oni odnaleźli szczęście...

Moonstar popatrzyła na księżyc. Miała wrażenie, że nikt jej już nie wierzy. Nikt jej nie słucha. Nic... Wnet jej rozmyślanie przerwały szelesty krzaka. Od razu skoczyła w jego stronę.
-Star złaź ze mnie!-krzyknęła Zan.
-Zan?! Co ty tutaj robisz?!-Spytała zaskoczona Star schodząc z niej.
-Jak to co? Szukałam cię. A tak w ogóle co ty tu robisz?-spytała Zan.
-Zan... muszę ci coś pokazać-powiedziała Star.
-To później musisz wrócić do watahy!-powiedziała ciągnąc ją w stronę.
-Ale Zan to ważne!-powiedziała.
-Później o tym pogadamy-powiedziała Zan nerwowo.
-Zan chodzi o Pivota!-powiedziała. Zan się zatrzymała.
-O kogo?-spytała z łzami w oczach.
-O Pivota. Muszę ci coś pokazać tu i teraz-powiedziała i zabrała ją do watahy gdzie był Piv.
-Cii...-powiedziała cicho Moonstar do Zan. Weszli do jaskini. Zan się rozpłakała ze szczęścia.
-P...Piv?-spytała nie dowierzając. Pivot się odwrócił.
-Z...Zan?-odwracając się wstał i zaczął biec w jej stronę i na nią się rzucił. Zaczęli się śmiać.
-Tęskniłam za tobą...-powiedziała patrząc na niego.
-A myślisz że ja nie?! Bałem się że...-nie dokończył bo Zan go pocałowała. Moonstar się uśmiechnęła, ale potem posmutniała.
-"przynajmniej oni odnaleźli szczęście..."-pomyślała Moonstar.
-Star wszystko dobrze?-spytała Zan.
-Tak tak...po prostu...muszę iść...-powiedziała i odeszła smutna. Nie wiedziała, że Pivot i Zan idą za nią. Moonstar usiadła patrząc na księżyc i zaczęła śpiewać.


Śpiewała do księżyca jakby do swojego brata. Pod koniec zaczęła płakać. Wtedy Zan i Pivot zrozumieli czemu zaczęła płakać. Straciła wszystko. Dom...przyjaciół...partnera....siostrę....rodzinę... nikt jej nie został poza księżycem który każdego dnia rzucał na nią blask.
-Moonstar....-powiedziała Zan siadając przy niej.
-Wybacz... zaraz się pozbieram...-kiedy mówiła te słowa zaczęła mocniej płakać. Zan ją przytuliła.
-Teraz my jesteśmy z tobą...-powiedziała Zan uśmiechając się.
-W końcu jesteśmy ci to winni. Gdyby nie ty nie odnaleźlibyśmy się-powiedział Piv z uśmiechem.
-To nie to samo...ja chce Moon...moja małą Moon...chce by wróciła cała i zdrowa...-powiedziała ciągle przytulając się do Zan.
-Starly...znając ją na pewno wróci...-powiedziała i popatrzyła jej prosto w oczy.
-Wiem...ale po prostu... chce znowu mieć rodzinę...-powiedziała ocierając łzy.
-A Kirugami?-spytała Zan. 
-On...-Moonstar nie dokończyła znowu zaczynając płakać.
-O boże Star...-Zan się załamała. Pivot podszedł do partnerki i ją przytulił.
-Straciłam wszystko i wszystkich...-powiedziała Star patrząc na gwiazdy.
-Wracajmy do domu Star... do naszego domu...-powiedziała kładąc łapę na jej ramieniu. Star przytaknęła i poszła razem z Zan i Pivotem do domu. Idąc powiedziała słowa:
-Sztuką nie jest odnaleźć miłość...sztuką jest ją utrzymać...
To be continued...

[By: Sayona] #87- Ty znasz Zan?

Moonstar szła przed siebie myśląc o tym wszystkim co widziała. Nie wiedziała co zrobić. Czuła jakby wszystko ją odpychało do tyłu. Ma więcej pytań niż odpowiedzi. Nigdy nie miała takich uczuć. Nagle usłyszała taurona. Odwróciła się i zaczęła warczeć. Ten tauron był...czarny... bez myślenia zaszarżował na nią. Moonstar upadła z wielką raną na brzuchu. Nagle przed nią wyskoczył jakiś wilk

-Odsuń się!-warknął na taurona wilk. Turon zaczął na niego szarżować, ale odskoczył i rzucił się na taurona gryząc go w kark. Tauron padł. Z niego wyleciał czarny dym i zmienił się w normalnego taurona.
-Nic ci nie jest?-spytał wilk patrząc na Star. Nie widział jej pyszczka bo była odwrócona. Nie odpowiedziała.
-Nic ci nie zrobię...-powiedział.
-Każdy mi tak mówi... skończyło się na tym, że byłam torturowana dzięki...-odpowiedziała i zaczęła wstawać.
-Nazywam się Pivor. Uwierz mi, że nie jestem tacy jak oni. Można mi zaufać-powiedział próbując zobaczyć jej pyszczek.
-Dam sobie rade... w ogóle dzięki za pomoc. Ale mam zadanie do wykonania-powiedziała odwracając się w jego stronę. Miała wrażenie, że skądś go zna.
-Jak masz na imię?-spytała przyglądając się mu. Zrobiło jej się głupio.
-Jak już mówiłem. Jestem Pivor. Zamieszkuje watahę blasku słońca. A Ty kim jesteś?-spytał też jej się przyglądając.
-Jestem Moonstar-powiedziała. Nie obchodziło ją to, że ma wielką ranę na brzuchu. Jak to ona nie okazywała po sobie że w ogóle ją ma.
-Chodź opatrzę ci rany-powiedział.
-Wybacz, ale ci nie ufam-powiedziała oddalając się.
-Spokojnie...Możesz mi zaufać-powiedział. Star się zgodziła i poszła z nim do watahy gdzie mieszka.
-Ładnie tu macie-powiedziała rozglądając się. Poszli do jaskini lekarskiej. Opatrzyli jej tam rany.
-A więc...Pivot...czy my się nie znamy?-spytała Moonstar po opatrzeniu ran.
-Nie....wątpię...-powiedział. Poszli do jego jaskini. Zobaczyła wiele zdjęć. Popatrzyła na jedno. Była w szoku.

-Ty znasz Zan?-spytała kierując się w jego stronę.
-Nawet dobrze...-powiedział i klapnął uszy.
-Czemu się nie widujecie?-spytała na razie nie mówiąc, że ją zna.
-Bo nie żyje... nie widziałem jej od wielu lat...-powiedział puszczając głowę.
-Mhm...-powiedziała patrząc na zdjęcie.
-Czemu o nią pytasz?-spytał zaciekawiono Pivot.
-Bo...ech...Pivot...-powiedziała myśląc co powiedzieć.
-Mów i Piv-powiedział z uśmiechem. Star odwzajemniła uśmiech.
-Tak naprawdę twoja partnerka żyje-powiedziała patrząc na niego.
-Chciałbym...południe zaginęło...-powiedział smutny.
-Mówię poważnie! Południe wróciło! Humfry i Zan żyją! Widziałam ich na własne oczy!-powiedziała Moonstar ciągle na niego patrząc.
-Chciałbym by to było prawdą...-powiedział smutny.
-Ale...-powiedziała Star i opuściła uszy.
-Moonstar...zostaw mnie...-powiedział. Star poszła i wyszła na dwór.

To be continued...

[By: Rix] #86- Zapomnij i stań się bestią i potworem

Zaczęło się.
Cobra zaczął zmuszać Rixa do spełniania jego rozkazów, mimo, że Rix jeszcze nie przystąpił do "3 etapów zanim dołączy do watahy". Cobra mówił, że jeszcze nie jest gotowy i musi przejść trening.
To były tortury, nie trening.
Za każdym razem, gdy Rix nie chciał zrobić tego, co Cobra chciał, Cobra biczował go z góry. Rix miał coraz więcej ran na ciele. Najwięcej na twarzy i plecach.
- Taki dobry materiał na maszynę do zabijania, a Kelsee chciała mi ciebie zniszczyć... - mruczał pod nosem Cobra.
Rix tylko syczał z bólu.
- Idź do Watahy  Krwawej  Łapy i dokończ to co zacząłeś na początku!
- NIE!
Kolejne uderzenia bata. Kolejne rany. Kolejne kropelki krwi.
Kolejny ból.
Rix upadł na ziemię. Cobra nie przestawał batować.
- Słuchaj się mnie, albo Max i Moonstar zginą! Ty naprawdę nie rozumiesz, że mam swoje wilki w Watasze Krwawej Łapy?! Jeden rozkaz i padną martwi na ziemię! Nikt ciebie nie uratuję, nikt ciebie nie będzie szukał, ale ty możesz ich uratować! Możesz uratować Star i Maxa! Wystarczy, że będziesz się mnie słuchać! INACZEJ ICH ZABIJĘ!
Rix mimo bólu, pomyślał o Star i Maxie jako bezwładne ciała w kałuży krwi u łap Cobry.
Nie chciał tego.
To są jedyne osoby, które go wspierały w trudnych chwilach.
"A może nie?". Na tę myśl Rix potrząsnął głową. "Co ten bat ze mną robi?!"
Jednak musi się posłuchać Cobry.
Żeby Max i Moonstar nic się nie stało.




Doszedł po pewnym czasie do watahy. W nocy. Kilka wilków stało na straży. Ukrył się w krzakach.
- Ty! Widziałeś? - powiedział jeden z wilków na czatach - Ten krzak się poruszył..
Wilk zaczął iść w jego stronę.
Rix wstrzymał oddech. Przypomniała mu się Kelsee i jej nauki, by panował nad sobą.
Teraz ma o tych naukach zapomnieć i być jak kiedyś.
Wszystko poszło na marne.
Rix'owi popłynęła łza. Następnie skoczył i zabił wilki na czatach.
Jeszcze chwilę zaciskał kły na karku martwego wilka. Jego oczy były złote.
Nie tak trudno o tym wszystkim zapomnieć.
Puścił kark martwego wilka. Szczerzył kły. Już nic go nie obchodziło.
Jego zadaniem było zabić kilka ważnych wilków przeszkadzających w zdobyciu wilków o których mówił Cobra. Jednak jakie to niby są wilki? Co jeśli zabije wilka, którego nie miał zabić?
Jednak Rix tylko szczerzył kły i wszedł na teren watahy.
                       To be continued...


[By: Rix] #85- Nikt nie będzie ciebie szukał

- W domu? - spytał Rix.
- Naprawdę? Tego też nie pamiętasz? - Shadowblood rzucił Rix'owi pogardliwe spojrzenie.
- Wiele rzeczy nie pamiętam... Jestem oślepiony chęcią zemsty, na tej osobie, która zabiła moich rodziców.
- Przecież ty ich zabiłeś! Nie kłam już! Zaraz zostaniesz ukarany, a dalej nie chcesz się przyznać, dlaczego?! - krzyknął Blood.
 Nagle wilk na kamiennym tronie zaczął się śmiać. Nikt nie wiedział dlaczego.
- Ach tak! Nie przedstawiłem się! - powiedział - Jestem Cobra. Alpha Watahy Nocy.
Zszedł z kamiennego tronu i zaczął szczerzyć swe kły.
- Blood, Rig zostawcie mnie z nim samego.
- Jesteś pewny? Chcielibyśmy uczestniczyć w jego egzekucji - rzekł Shadowblood.
Rig jednak nie wyglądał na chętnego, by widzieć, jak jego brat ginie.
- Powiedziałem coś! - warknął Cobra.
Shadowblood kiwnął głową, chociaż minę miał obrażoną. Wyszedł z bratem.
Gdy zostali sami, Cobra rzekł :
- Witaj w domu, Rix!
- Tutaj się urodziłem?  Tutaj mieszkałem? Ja? Moonstar? Moi bracia? Moi rodzicie?
- Tak, tak,  Rix. Wszyscy twoi bliscy tutaj mieszkali. Rozumiem, że nie poznajesz swojego wujka, skoro nawet nie wiesz, gdzie się urodziłeś?
- Wujka?
- Tak. Jestem bratem twojego ojca.
- Jak miał na imię?
- Baskabar. Wiesz... każdy wilk przed wstąpieniem do mej watahy musi przejść 3 częściowy test...
- Test? Wstąpienie do watahy? Nie nie nie! Ja zostałem porwany! Nie dojdę do żadnej watahy bez mojej zgody!
Nagle Cobra złapał go łapą za jego gardło i przycisnął do ściany.
- Stul dziób!
Rix zaczął się dusić.
- Nie rozumiesz powagi sytuacji! Wataha Krwawej Łapy, to już nie jest twój dom! To twoi wrogowie!
Cobra puścił go.
- Moi wrogowie?! - wrzasnął Rix - Jacy znowu wrogowie?!
- Słuchaj - warknął Cobra - Albo weźmiesz udział w przejściu 3 etapów, albo Moonstar i Max zginą!
Swoich braci chętnie wydałby na śmierć. Jednak Maxa i Moonstar nigdy.
- Szantaż...
- Milcz! - przerwał Cobra - posłuchaj mnie ty nędzna kupo złomu... nikt nie będzie ciebie szukał... tu jest twój nowy dom..
- Skoro to jest mój nowy dom, to dlaczego muszę przejść przez te trzy etapy?!
- Nie mam całkowitej władzy nad watahą! Wilki mogą się zbuntować, jeżeli dowiedzą się o moich planach!
- jakich planach?
- ZAMKNIJ SIĘ! -  Cobra znów zaczął go dusić. Zaczął też warczeć, jednak po chwili uspokoił się. Rix już wiedział, że wilk duszący go, ma takie same problemy ze zdrowym myśleniem, jak on.
- Posłuchaj... Jak nie będziesz chciał przejść przez 3 etapy, to Max i Moonstar zginą.. jak nie uda tobie się przejść, stanie się to samo... jak uda ci się przejść, dojdziesz do mojej watahy czy tego chcesz czy nie... a Moonstar i Max nie zginą z moich i moich wilków łap...
- a z czyich?
- Nie wiem... po prostu ja i moja wataha zostawimy ich... Jeżeli przejdziesz przez te 3 etapy, dojdziesz do mojej watahy, czy tego chcesz czy nie, oraz dowiesz się.... o sobie...
- O sobie?
- Niczego nie pamiętasz... ja tobie pomogę...
- Ci co nie zginęli z mojej rodziny to zdrajcy.... - zauważył Rix - tylko Moonstar jest w porządku..
- Star nie jest twoją siostrą...
- Została przygarnięta...
- Ale nie jest twoją siostrą... została adoptowana... Będziesz się dalej ze mną kłócił?
- Nienawidzę ciebie...
- Pomogę ci wszystko sobie przypomnieć, jeżeli będziesz mi pomagał.... - powiedział już wściekły Cobra.
- Niby w czym?
- Posłuchaj mnie... - warknął Cobra i przycisnął mocniej Rixa do ściany - Twoja była wataha ma pewne wilki... te wilki są inne od wszystkich... ja i parę innych osób, te wilki chcemy....
- Wilki? O kogo ci chodzi?
Cobra westchnął. Był już zmęczony.
- To ściśle tajne...
- Mam ci w czymś pomóc, tak? Schwytać te wilki, tak? Muszę wiedzieć, kto to jest..
- Nic tobie nie powiem... Nie jesteś jeszcze przygotowany..
- Na co?
- Milcz! - krzyknął Cobra i uderzył Rixa łapą w twarz. Rix poczuł mocny ból. Z jego nosa spływała krew. Już od paru lat nie dostał tak mocno. Miał szeroko otwarte oczy i patrzył na swojego wuja, z niemal strachem. Nic nie wiedział. Nic nie mógł zrobić.
Był w pułapce....
Ale czy ktoś by go szukał?
Pewnie nie....
Max jest za młody...
Moonstar jest przywiązana do siostry, której nawet nie zna...
I nagle do niego dotarło.
Nic nie może już zrobić.
"Nikt nie będzie ciebie szukał"....
                       To be continued...




#84- Nowe życie

 Właśnie można było usłyszeć wycie które oznaczało, że ktoś jest na terenie watahy. Był to ryś. Wielki ryś. Moon skądś przypominała sobie ten widok ale nie wiedziała skąd. Może tylko sobie coś ubzdurała żeby zapełnić luki w pamięci. A właściwie dziury. Jedną, wielką, dziurę w pamięci. Było to dla niej trochę podejrzane, ale nie chciała teraz nad tym myśleć. Nagle stojąc na dziedzińcu usłyszała za sobą głośny ryk. Potem coś ją uderzyło, wzbiła się w posietrze i o coś uderzyła. Ciemność. Ostatnie co zobaczyła.


Obudziła się w znajmomej jaskini. To była ta sama jaskinia w której obudziła się tu pierwszy raz od straty pamięci. Jaskini Luke'a. Teraz była nieco zdezorientowana. Pamiętała swoje życie. Moonstar, przyjaciół, partnera, patronusa. Pamiętała też jednak co stało się później, przebudzenie, inicjacja, przysięga, zajście w ciążę. W jednej chwili się podniosła. Popatrzyła na swój, większy niż zazwyczaj, brzuch.
"O nie... Boże co ja zrobiłam... To jednak nie był sen..."
Podniosła się i wyjrzała czy nikt nie kręci się wokół jaskini. Było pusto.
"Zdradziłam watahę, przyjaciół, nawet partnera..." Chwila przerwy w myśleniu.
"Co ja zr..."
W tym momencie przerwała. Nie zrobiła nic złego. Nawet o tym nie wiedziała. A gdy się zastanowiła... Nawet z pełną pamięcią szczerze kochała Luke'a. On dla niej oddałby nawet życie. A Humfrey nie zrobił nic. Znali się całe życie a miłość odważył się łaskawie wyznać kiedy było już na to za późno. Poruszyła się niespokojnie i w tym momenie zabolały ją łapy. Przypomniała sobie ból przy tym gdy opierała się programowi Archona. Ogromny, ból nie do zniesienia. Ale nie zwracała wtedy na to uwagi. Wszystko po to by uratować przyjaciół. Mało co nie zginęła. A czy oni zrobili by coś takiego dla niej?
-Nie sądzę...-Powiedziała sama do siebie.
W tym momencie pomyślała o Moonstar. Jedyna osoba która się nią choć odrobinę przyjmowała. Ale gdy znikła nikt nie poszedł jej szukać. Teraz zabolała ją głowa. Nieświadomie użyła mocy psychiki. Myślami była przy przemówieniu Areza.
-Świnia ukartowała moją śmierć! Chociaż może nie widział... Już mnie od tego boli głowa...
Położyła się. Zasnęła. W tej chwili się zmieniła. Przestali obchodzić ją przyjaciele, wataha, rodzina. Postanowiła zostawić te wspomnienia są sobą. Używając mocy psychiki nawet przestała o nie dbać. Zostawiła tylko niewyraźne przebłyski dawnego życia. Nadal zdawała sobie ze wszystkiego sprawę. Swojego odejścia, zdrady. Ale teraz przestało ją to obchodzić.


Po jakimś czasie do jaskini wszedł Luke.
-Moon! Martwiłem się o ciebie! -uśmiechnął się i ją pocałował. Odwzajemniła uśmiech.
-Już pamiętam- powiedziała. Luke był nieco zdziwiony.
-Co pamiętasz?
-Wszystko. Archona, Zan, Star, watahę... To jak mi wyczyściłeś pamięć- powiedziała z grymasem złości na twarzy. Luke wiedząc o tym, że wszystko pamięta cofnął się o kilka kroków. Był święcie przekonany, że Moon go zabije. Doskonale wiedział że jest do tego zdolna, i jak świetnie radzi sobie z walką.
-Ja... Nie... To znaczy...- widząc, że Moon podnosi się z ziemi odwrócił wzrok i zamknął oczy gotowy na najgorsze. Jednak Moon zamiast się na niego rzucić podeszła i go pocałowała. To był szczery pocałunek bez zastanowienia się czy to zrobić czy nie.
-Nie bój się przecież Cię nie uduszę. Kocham Cię i nawet mimo tego, że wiem jaki byłeś moje uczucie do Ciebie się nie zmieni- Luke popatrzył na nią. Widząc, że się uśmiecha odwzajemnił uśmiech i zaczęli się całować. Trwało to dobre kilka minut. Chyba się domyślacie co było dalej...

                       To be continued...

Muahaha Xar ukradłam twoje zakończenie postów xd

[By: Sayona] #83- Historia, której nikt się nie spodziewał

Moonstar szła przed siebie przez następny tydzień. Nie ufała już nikomu. Polegała tylko na sobie. Chciała zniknąć... Paść w zapomnienie. Nagle zobaczyła przed sobą bramę do której ma klucz. Jej talizman jest kluczem do uwolnienia bram. Poszła dalej. Szła przez kwitnący las, czuła wiatr we swojej grzywie. Tęskniła za Moon. Bardzo chciała ją jeszcze zobaczyć. Nagle zobaczyła jakąś dziwną watahę. Teren był piękny i przez cały czas była tam Aestra. Weszła i poczuła promienie słońca. Przed nią wyszedł jakiś biały wilk

-Czekaliśmy na ciebie Moonstar-powiedział spokojnym głosem.
-Kim jesteś?-powiedziała normalnie.
-Jestem kimś kto może ci pomóc. Musisz wiedzieć, że rzadko widujemy takich jak ty. Powiedz mi... co pamiętasz?-spytał spokojnym głosem.
-Krew...łzy... krzyk...laboratorium... nic więcej...-odpowiedziała Moonstar.
-A wiesz kim jesteś?-spytał.
-Wmawiali mi wiele rzeczy...ogółem nic o sobie nie wiem-powiedziała i klapnęła uszy.
-Chodź ze mną-powiedział i poszedł w stronę jaskini. Star poszła za nim. Nagle znaleźli się w innym miejscu. Byli w świątyni okrytą złotem i blaskiem.
-Co to za miejsce?-spytała.
-Miejsce dla takich jak ty. Zgaduje, że nie pamiętasz co ci się stało i kim jesteś naprawdę...-powiedział odwracając się do niej.
-No nie...-odpowiedziała.
-Domyśliłem się...zgaduje, że chcesz wiedzieć trochę więcej o sobie...-powiedział z uśmiechem. Star przytaknęła z lekkim uśmiechem.
-Bardzo...-powiedziała.
-Chodź... musisz iść do źródła prawdy...-powiedział. Poszła za nim jak najszybciej się da. Pomieszczenie było piękne. Wszędzie złote kolumny a w środku źródło.
-Wejdź do niego-powiedział wilk, a Moonstar zrobiła to co kazał. 
-To chyba nie działa...-powiedziała, nagle woda zaczęła się podnosić.
-A i jeszcze jedno! Dowiedz się jak najwięcej bo możesz tak zrobić tylko raz! Powodzenia!-krzyknął wilk. Star usłyszała, zaczęła się topić. Nie mogła się wynurzyć. Nagle poczuła, że ktoś złapał ją za kark. Wynurzyła się biorąc oddech.
-Moonstar cała jesteś?-spytał wilk.
-Tak...-powiedziała nie wiedząc czemu. Zrozumiała, że to wspomnienia i mówi to co było w tym czasie.
-Moonstar większość z nas została zabita. Co teraz?!-spytał jeden z wilków.
-Walczymy do końca...-powiedziała i rozwinęła skrzydła. Nie miała bladego pojęcia skąd je ma.
-Witaj siostro...ponownie...-powiedział Diver z mrocznym uśmiechem.

-To koniec bracie... nasza matka się z tobą rozprawi-powiedziała Moonstar warcząc.
-Chyba, że ja cię prędzej zabije... duszo światła...-powiedział i rzucił się na nią. Star skoczyła i ugryzła go w kark. Poczuła, że ma na sobie kły atari. Nie wiedziała skąd ma taki rzadki przedmiot. Diver zrzucił ją z karku i zaczął się śmiać.
-Fascynujące... dlaczego atakujesz zło nieuniknione?-spytał zaciekawiony.
-Wole żeby było tego zła mniej niż żebyś ty żył-powiedziała i zaczęła w niego biec, w biegu zmieniła się w panterę i na niego skoczyła, gdy ją zrzucił z siebie zmieniła się w sokoła i podrapała mu oko. Wylądowała i zmieniła się w wilka.
-Czyli dusza nauczyła się zmieniać w inne zwierzęta...-powiedział uśmiechając się. Wokół niej zaczął się pojawiać niebieski ogień, a pod Diverem czarny. Zaczęli na siebie szarżować. Moonstar zmieniła się w niebieski ogień, a jej brat w czarny. Gdy się ze sobą zderzyli odlecieli w przeciwne strony.
-I co?-powiedział Diver z krwią w pysku.
-Zapomnij... nie pokonasz mnie...-powiedziała bujając się. Diver zaczął do niej podchodzić.
-To koniec... żegnaj...-po tych słowach ugryzł ją w kark a potem trafił mieczem prosto w serce. Potem się urwało. Otworzyła oczy i zobaczyła siebie w pół ciele robota.
-A oto nasz nowy wynalazek! Wilk wsadzony w ciało robota! Dzięki temu te oto stworzenie żyje!-wszyscy zaczęli bić brawa. Za ludźmi zobaczyła jakieś ucho wilka. Nic nie pamiętała. Zadawała sobie nowe pytania. Miała więcej pytań niż odpowiedzi. Obudziła się mokra w wodzie.
-Więcej wspomnień masz zablokowanych.... I w końcu wiesz kim jesteś...-powiedział wilk patrząc na nią.
-Wiem...jestem odmieńcem...

To be continued...



[By: Sayona] #82- Jesteś naiwny...

Moonstar nadal szła za Sedro. Nie ufała mu, ale ma wrażenie że zna jej historie lepiej od niej samej. Gdy dotarli na miejsce. Fakt była wataha, ale zniszczona i zaniedbana. Wokół chodziły wilki... miała wrażenie, że je zna.
-Starlight?-spytał jakiś wilk podchodząc do niej. Moonstar była cicho. Patrzyła jedynie na wszystkich groźnymi minami.
-Sedro co jej się stało?-spytał wilk.
-Jucas...laboratorium...-powiedział smutniejąc. Wnet nad Star zleciała siatka prosto na nią.
-Wypuść mnie!-Warknęła Star.
-Oszołomić ją-powiedział Sedro i potem Moonstar dostała czymś w głowę. Obudziła się w klatce... u Archona.
-Archon...-warknęła.
-Tęskniłaś Moonstar?-spytał z złowieszczym uśmiechem.
-Ani trochę...-powiedziała zniesmaczona.
-Mhm...Wiesz... jeśli cię to zdziwi...znam twoją przeszłość...i mogę ci ją oddać...w zamian za...hm... może... zdradzenie gdzie jest Moon...-powiedział trzymając kule z jej wspomnieniami.
-Nawet gdybym wiedziała to bym nie powiedziała. Nie będę z tobą związywać paktów Archon-warknęła Star.
-A Co ty na to? Przynieście go tu-powiedział i przywieźli Kirugamiego.
-Kiru! Co wyście mu zrobili?!-warknęła mocniej.
-My? Co raczej Ty mu zrobiłaś... Zróbmy tak...zdradzisz gdzie jest Moon, a w zamian oddamy ci Kiru co ty na to?-uśmiechnął się złowieszczo mówiąc Archon.
-Nic mu nie mów słyszysz?!-krzyczał Kiru.
-Chcesz by zginął przez ciebie?-spytał Archon. Moonstar zamknęła oczy i zaczęła się śmiać.
-Naprawdę sądzisz, że klatka dla szczeniaków mnie powstrzyma...Jesteś naiwny... jeszcze wiele rzeczy nie znasz o mnie...-powiedziała i otworzyła oczy, zaczęły płonąć na niebiesko.
-Brać ją!-krzyknął Archon i wilki się na nią rzuciły. Moonstar zaczęła w ich stronę szarżować. Gdy skakała zaryczała jak pantera. Jednym skokiem wytrąciła wszystkich.
-Kiru uciekaj!-powiedziała Star rozwiązując go. Kiru zrobił co kazała.
-Ile mocy... nie docenialiśmy jej...-powiedział wstając, lecz Moonstar na niego skoczyła.
-Posłuchaj Archon... Moon jest moją siostrą...może nie biologiczną, ale jest i zawszę będzie. Więc jeśli jakaś sierść od niej spadnie z twojej ręki... tym razem się nie zawaham-Gdy to powiedziała zeszła z niego i odeszła spokojnie. Wilki już chciały za nią biec.
-Zostańcie...-powiedział Archon. Wszystkie wilki w szoku posłuchały. Jej furia się uspokoiła. Zaczęła iść dalej. Od wielu miesięcy nic nie znalazła, ale ciągle chce wiedzieć do czego chowa klucz przed Ciemną stroną księżyca.

To be continued....




czwartek, 20 sierpnia 2015

[By: Sayona] #81- Nowy przyjaciel? Skąd mnie znasz?!

Moonstar następnego dnia bez słowa uciekła. Nie miała ochoty patrzeć na to jak wszyscy się świetnie bawią. Sama nic nie pamięta i nic nie wie. Nagle usłyszała ryk jak u lwa.
-Kto tu jest?-warknęła Star. Nagle wszystko ucichło. Jakby niby nic.
-Starlight!-krzyknął jakiś nie znajomy wilk.

-Starly! Tęskniłem za tobą! Myślałem że nie żyjesz!-powiedział wilk.
-Znamy się?-spytała zszokowana Moonstar.
-Starly to ja! Serdo! Nie pamiętasz mnie?-spytał.
-My się w ogóle znamy?-spytała zniesmaczona.
-Nie pamiętasz swojego partnera?! Ktoś ci wyczyścił pamięć?! Pewnie ci z labo-powiedział.
-Skąd wiesz kim jestem?!-Powiedziała warcząc na niego Star.
-Nie wierzysz mi? Ale...czekaj... widziałem jak umierasz... chyba że...-mówi zszokowany całą sytuacją Serdo.
-Nie mam czasu. Jestem samotnikiem... odkąd...-powiedziała Moonstar w czasie gdy klapnęła uszy.
-Starly...nie płacz... Powiedz o co chodzi?-powiedział Serdo uśmiechając się do niej.
-Nie ufam ci...-powiedziała Star. Zaczęła iść dalej.
-Ale...Starlight...-powiedział smutnie Sedro.
-Co? Że niby znasz moją historie?-powiedziała zniesmaczona.
-Oczywiście że tak!-powiedział.
-Mhm... to powiedz mi mój kod w labo-powiedziała żeby się upewnić.
-1503NEW_LIFE542. A w skrócie 54G203-powiedział z zamkniętymi oczami. Moonstar sobie przypomniała tylko krew. Widziała też śmiech i łzy. Podeszła do niego.
-Wytłumaczę ci jak wrócimy do domu-powiedział z uśmiechem.
-Do domu?-spytała zaskoczona.
-No tak...pamięć...chodź za mną-powiedział i pobiegli w stronę jego domu. Moonstar chciała się w końcu dowiedzieć czegoś o sobie. Może sobie coś przypomni.

To be continued...


środa, 19 sierpnia 2015

#80- Nowy dom

Minął około miesiąc odkąd Moon obudziła się w Watasze Mroku. Teraz widać już było, że spodziewa się szczeniaka. Ona i Luke byli z tego faktu bardzo dumni. Venom też się cieszył razem ze swoimi przyjaciółmi jednak on miał swoją rodzinę. Luke właśnie prowadził Moon za łapę przez główny plac watahy. Kazał jej zamknąć oczy i powiedział, że ma dla niej niespodziankę. Moon szła powoli w obawie potknięcia się o kamień lub inną rzecz. Po chwili usłyszała inne wilki.
-Więc... Co to za niespodzianka?-zapytała zaciekawiona słyszanych odgłosów. 
-Jeszcze pare kroków- usłyszała głos Luke'a. Poczuła, że wchodzą na kamienne wziesienie. Po chwili się zatrzymali.
-Dobra... Otwórz oczy- powiedział. Otworzyła oczy i zobaczyła, że obok niej stoi duży kamień na którym leżał czerwony kryształowy talizman w kształcie rąbu. Tył miał ze srebra i bardzo się jej spodobał. Zobaczyła, że obok stoi jakiś inny, starszy od niej wilk. Odwróciła wzrok i zobaczyła dość sporą grupę wilków patrzących w jej stronę. Zwróciła się do Luke'a.
-Co się dzieje?- zapytała.
-Ponieważ straciłaś pamięć musisz ponownie złożyć przysięgę przynależności do watahy. Jak widzisz każdy z nas oprócz talizmanów ma amulet który mówi o tym, że należysz do watahy. Twój zerwali ci podczas walki więc zrobiliśmy ci nowy- Luke się uśmiechnął. Moon odwzajemniła uśmiech i dopiero teraz zauważyła, że faktycznie każdy wilk ma talizman ze srebrnym tyłem. Wszystkie wyglądały inaczej. Nie było dwóch takich samych. Jednak każdy na tyle miał symbol Watahy Mroku. Amulet Luke'a był czarny w kształcie kła. Starszy wilk się odezwał.
-Czy ty, Moon, przysięgasz być wierna watasze i bronić jej członków oraz godne jej reprezentowanie?
-Przysięgam.
-Od teraz zatem jesteś pełnoprawnym członkiem Watahy Mroku. Witamy w sforze.
Wilk nałożył jej amulet i wszyscy zaczęli bić jej brawo. Poczuła się dumna z siebie i swojej nowej rodziny z którą chciała spędzić reszte życia. Ona, partner którego szczerze kochała, no i jeszcze ono...

#79- Władza

 Wilki wyły teraz na siebie i warczały. Gdzieś było słychać odgłosy bójki. W watasze panował teraz chaos. Kompletna anarhia. Nikt nie pilnował porządku. Wilki załatwiały spory samodzielnie, na różne sposoby. Arez stanął na kamieniu na środku głównego placu i uciszył wszystkich głośnym wyciem o tonacji której używała Kelsee na zebraniach gdy miała powiedzieć coś ważnego.
-Cisza!- zawołał. Wszystkie wilki zaprzestały walki i zwróciły się do niego przodem.
-Jak wszyscy wiemy, nasze obie Alphy nie żyją. Trzeba więc wybrać nowych przywódców!- wilki zaczęły rozmawiać między sobą lecz Arez uciszył ich uniesieniem łapy.
-Znacie prawo, po śmierci przywódców Alphą zostaje najstarsza młoda Alpha. Gdy nie podejmie panowania, władza pada na kogoś z rodziny dawnych Alph- przerwał na chwilę aby zebrać myśli.
-Prawowitą Alphą jest Moon- niektóre wilki zaczęły szeptać między sobą.
-Jednak Moon nie jest tu obecna. Krążą plotki o ucieczce, porwaniu, a nawet zdradzie. Jednak prawda o tym co się stało jest inna.
Inny wilk podał Arezowi odrobinę zakrwawiony talizman z symbolem harmonii (Jing i Jang).
-To jest talizman Moon!- powiedział unosząc naszyjnik do góry.
-Nasz zwiad znalazł go niedaleko południowej granicy watahy. W krzakach obok miejsca w którym znakeziono talizman leżało w połowie zjedzone ciało białego wilka...
Kilka wilków poruszyło się niespokojnie. Arez przez chwilę się nie odzywał.
-Jak zapewne się domyślacie, Moon nie żyje... Była naszą drogą przyjaciółką. Uczcijmy ją chwilą ciszy.
Po jakimś czasie żałobna cisza została przerwana.
-Zgodnie z prawem władzę powinien przejąć teraz ktoś z rodziny dawnej Alphy. Padło na siostrę Kelsee, Nezume.
Wilki zaczęły protestować.
-Tylko nie ona!
-Nie ma mowy!
-Nie oddamy władzy tym snobom!
Arez znów uniósł łapę.
-Jednak prawo w watasze w której obecnie panuje jest trochę inne. Władzę objąć będzie mogła dopiero za około półtora roku.
Kilka wilków odetchnęło z ulgą. Arez wziął głęboki wdech po czym znów się odezwał.
-Jednak przez ten czas, jako prawa ręka Kelsee obejmę władzę i przysięgam rządzić uczciwie i mądrze!
Wilki zaczęły wiwatować. Arez poczuł się dumny z siebie i swojego przemówienia. Zszedł z kamienia i poszedł wypełniać swoje pierwsze obowiązki.

sobota, 15 sierpnia 2015

[By: Sayona] #78- Musisz to poczuć...

Moonstar cały czas szła przed siebie myśląc o swojej decyzji. Ciągle myślała o tym jak znajdzie wskazówki na temat swojej rodziny. Wnet usłyszała... muzykę?
-Co to za chałas... - Powiedziała do siebie idąc w stronę muzyki. Zobaczyła kolorowe światła dochodzące z jaskini. Weszła tam i zobaczyła bawiące się wilki.
-Witaj nieznajoma!- Krzyknął jakiś wilk. Był brązowy z niebieskimi uszami.
-Hej?- odpowiedziała zdziwiona.
-Jesteś nowa... Witaj w watasze tańczących nut!-powiedział.
-Aha...-mówiła nieco nieśmiało.
-Jestem Weon. A ty?-spytał.
-Ja... jestem Moonstar...-Weon zrobił wielkie oczy.
-Jedna z sióstr księżyca?! Alfa się ucieszy! Chodź za mną!-powiedział i zaprowadził ją do kogoś kogo się w ogole niespodziewała. Ten ktoś był okrążony pięknymi Wilczycami.
-Mack?!-powiedziała zaskoczona.
-Witaj Starly...Przepraszam drogie panie...-Wilczyce się zaśmiały i odeszły, a Mack wstał i podszedł do niej.
-Zaskoczona?-spytał.
-Zaskoczona?! Jestem wściekła! A ja się dziwię czemu zniknąłeś! Wiesz co się stało?!-Powiedziała wściekła.
-Wiem... i żałuję że mnie nie było...-powiedział smutny.
-Dobra... więc... czemu tu jesteś?-spytała
-Nie ważne może kiedy indziej ci powiem. Teraz musisz coś zaśpiewać. Inaczej wygonią Cię stąd-powiedział Mack.
-Ale...ja...nie śpiewam...-mówiąc te słowa muzyka uczciła i wszyscy popatrzyli na nią.
-Jak to?! Nigdy nie poczułaś magii muzyki?!-spytał zaskoczony.
-Kiedy byłam Rav tak... ale teraz... prawie że wcale nie śpiewam-powiedziała.
-To serio musisz zacząć...-wziął ją za łapę i zaciągnął na scenę.
-Zaśpiewaj coś. Musisz przejść ceremonię muzyki. Dla każdego wilka to ważne-powiedział Mack. Moonstar przytaknęła i zaczęła śpiewać parę słów a potem przestała.
-Mack nie dam rady... nie jestem Rav...-powiedziała.
-Nie musisz być Rav by rozumieć muzykę... Musisz to poczuć tutaj...-Powiedział Mack i dał łapę na serce Star. Star jeszcze raz spróbowała.
Gdy tak śpiewała wokół niej pojawił się krąg niebieskiego ognia. Udało jej się. Poczuł to co miała. Wszyscy pod koniec bili Jej brawa. Poczuła się wolna. Poszła z Mackiem do jego pokoju. Zapewne się domyślacie co było dalej...

To be continued...

czwartek, 13 sierpnia 2015

[By: Sayona] #77- Żegnam...

Moonstar zapłakana poszła do swojej jaskini. Nie wiedziała co zrobić. Nie ma Moon, Rix został porwany, a Macka nie ma od jakiegoś czasu. Nic już nie wie nic już nie pamięta. Gdy doszła do jaskini wzięła kartkę i zaczęła pisać:
Kochana Moon.
Wiem że ty to przeczytasz bo ten list będzie zaczarowany. Tylko Ty będziesz go widzieć. Więc... nie mogę Cię znaleźć... mam przeczucie że coś ci grozi... Więc postanawiam uciec... ja... nie wiem co począć kiedy odchodzi ci bliska osoba... Jeśli coś ci się stanie... nie pomogę ci... wiem że dasz sobie radę... Ja... muszę odejść... dla waszego dobra... Dla Ciebie... Muszę się dowiedzieć co się stało ze mną kiedy mnie zabrali od Ciebie... wiem że dasz radę be ze mnie.
Kocham Cię Moon.
Żegnaj...
Odłożyła list i zaczęła płakać. Zostawiła na nim zdjęcie. Zdjęcie gdy obie się śmiały. Moon była nad Moonstar z głupimi minami. Nie sądziła, że tak to się skończy. Wzięła swoje rzeczy i odeszła w nieznane... musiała poznać prawdę o sobie... O Moon... i o tym kim jest jej siostra...
To be continued...

wtorek, 11 sierpnia 2015

[By: Rix] #76- Witamy w domu

Rig i Shadowblood szli w milczeniu, sami przez pustynię. Shadowblood na plecach miał nieprzytomnego i związanego Rix'a.
Ominęli zamek Archona i Watahę Piasku. Szli dalej.
Rig na swoich plecach miał torbę z jedzeniem i wodą.
W końcu zeszli z pustyni i zaczęli iść lasem. Spalonym lasem.
Ich podróż trwała długo. W końcu jednak zza spalonych drzew można było dostrzec czarną górę.
- Jesteśmy na miejscu - rzekł Shadowblood.
I o to znaleźli się w Watasze Nocy. Była to wataha, która bardzo dobrze się ukrywała.
Jeżeli ktoś zorientował zobaczył wilki z Watahy Nocy i zorientował się z której są watahy, te od razu stosowały na nim proszek zapomnienia. Często nawet dochodziło do zabójstw.
Mieszkały tam wilki rasy Psychic, Lava, Flame, Dark Crystal, Corhid oraz Noman. Nie jest to wataha posiadająca najwięcej wilków, ale jest to mroczna wataha. Jeżeli wejdzie się na górę, można zobaczyć tam jaskinię schodzącą na dół. Szli tak w milczeniu.
W końcu dostali się na górę. Wilki miały otwarte pyszczki widząc Rix'a. Tylko czemu?
Na kamiennym tronie siedział czarny wilk. Miał trzy blizny na jednym oku. Oczy miał oczywiście czerwone.
Rix właśnie się obudził. Próbował uwolnić się, jednak liny nie pozwalały jemu na to.
- Kogo my tu mamy? - usłyszeli głos. To wilk na tronie się odezwał. Uśmiechał się złowieszczo ukazując swoje krwawe kły - Witamy w domu Rix.
                                                          To be continued...


poniedziałek, 10 sierpnia 2015

[By: Cookie] #75 - Tajemniczy ?

Cookie po ucieczce od Moon udał się do swojej jaskini. Tam próbował się uspokoić. Im bardziej był zdenerwowany, tym jaskinia stała się bardziej robić lodowa oraz powstawały nowe, ostre kolce. Cookie był tak wystraszony, że o mało nie zginął, że wyobraził sobie przyjaciela, ducha podobnego do niego.
Duch powiedział:
-Co się stało? Czemu jesteś smutny?
-Boje się..,że tutaj długo...nie przeżyje ;c.
-Nie martw się na pewno kogoś znajdziesz miłego, który zostanie twoim przyjacielem.
-Naprawde? Wiesz ile ja przeszłem....
-Wiem..
-Nie nie wiesz!! Nie mam rodziców!! Nie wiem gdzie oni są!
-Kiedyś ich znajdziesz przeciesz.
-A skąd ja mam wiedzieć gdzie są!
W tym momencie Cookie sobie przypomina jak wilki Aqua się z nim bawiły, kiedy był jeszcze mały.
Po wspomnieniu wilk ze wściekłości nie może się opanować i rzuca w ducha kilkoma kamienia z lodu a on znika.
Cookie sam siebie się wystraszył i poszedł płakać do kąta.

Po kilku dniach samotności w grocie, wyszedł i skakał po drzewach jak szalony a one zamieniały się w lód.
Daleko wędrował aż stanął w jednym miejscu. Zamienił kilkanaście drzew w lód a na środku polanki utworzył własną grotę. Wszedł do niej i zamknął wejście. Od tamtej pory chciałby on się wyciszyć w samotności tak, aby go nikt nie szukał....

                                                          To be continue....

#74- Jesteś taki żałosny...

 Moon wróciła z krzaków. Luke kazał jej coś zrobić. Szła z uśmiechem. Gdy podchodziła skinęła głową.
-Mhm... Moon idź do jaskini ja muszę coś załatwić w lesie- powiedział Luke.
-Dobrze- pocałowała go.- Uważaj na siebie.
-Jasne... Do zobaczenia!



 Humfrey szedł lasem szukając Moon. Szedł już bardzo długo lecz nic nie znalazł. Nagle zobaczył dziwny cień. Poruszył się niespokojnie. Teraz usłyszał czyjś głos.
-Oh Humfrey... Kopę lat!- kojarzył ten głos. To był głos Luke'a.
-Luke pokaż się!-warknął.
-Ej... Wstrzymaj konie... Dopiero przyszedłem... I nie zrań mnie łaskawie bo partnerka na mnie czeka...-powiedział krążący jako cień wokół niego Luke.
-Co? Jaka partnerka o czym ty bredzisz... Kto to jest?- zapytał nieco zmieszany Humfrey.
-A nie wiem... Wiesz zapomniałem jej imienia... Jakaś taka biała, niebieskie znaczki, niebieski księżyc i żółta linia na grzbiecie... Kojarzysz może?- zaśmiał się szyderczo.
-Moon?! Nie gadaj głupstw ona jest moją partnerką! Z resztą jesteście wrogami...
-Jak widzisz już nie... Powiedziała, że cię już nie kocha, więc przyszła do mnie- Luke przybrał formę wilka i się uśmiechnął.
-Co... Ale jak to?- Humfrey nie mógł uwierzyć w to co słyszy.
-Oh... Nie dotarła do ciebie wiadomość ze szczęśliwą nowiną?- zapytał sakrastycznie.
-O czym ty mówisz...- zapytał Humfrey ze wzrokiem wbitym w ziemie.
-No wiesz... Moon spodziewa się szczeniaka... Ah no i... Niestety jego ojcem nie jesteś ty...- Luke się zaśmiał wrednie. Humfrey podniósł wzrok.
-Zabije cię!- warknął głośno i rzucił się na Luke'a. Ten tylko uderzył go łapą w pysk i zmienił się w cień. Ostatnie co Humfrey usłyszał to oddalający się coraz bardziej, charakterystyczny śmiech...

                                                           To be continued...

[By: Rix] #73- Niesprawiedliwość

Rix patrzył na dwa martwe wilki. Kelsee i Fall.
Nie mógł uwierzyć w to co się stało.
Umarła podczas napadu.
Jedyna osoba, która go rozumiała.
Która umiała pomóc.
Wilczyca, którą kochał.
Nie żyje.
Nagle wilki obróciły łby w jego stronę.
- To twoja wina! - krzyknął jeden. Rix dopiero teraz oderwał wzrok od ciała Kelsee.
- To jego wina! - krzyknął staruszek.
- On ich zabił! Spisek! Przecież to psychopata, jak ona mogła jemu zaufać?!
Rix zaczął się cofać. Był przerażony. Przecież Falla i Kelsee nie zabił. Próbował Kelsee  uratować. Naprawdę nikt tego nie zauważył?
Wilki otoczyły go. Między łapami wilków ujrzał Maxa biegnącego do niego. Jednak ojciec Maxa złapał go zębami za kark.
- Rix! RIIIIIX! - Krzyczał Max - To nie jego wina! On ich nie zabił!
Jednak nikt nie słuchał się Maxa. Kto by się jego posłuchał? Kto by się posłuchał szczeniaka?
Nagle Shadowblood zaczął się miedzy wilkami przepychać. Stanął przed nimi. Rix nabrał nadziei. Shadowblood pewnie przyszedł go bronić.
Jednak Shadowblood tego nie zrobił.
- Wilki! Powiedziałem Kelsee, że jak ten wilk zrobi jeszcze coś złego, ja i mój brat zawieziemy go tam, gdzie jego miejsce, żeby go ukarać! Ja jestem Shadowblood! A to mój brat Rig! - Shadowblood wskazał łapą Rig'a, który przepychał się przez tłum.
Wilki zawyły jednym chórem. Waliły łapami o ziemie.
- Wygnać go!
- Skazać tam gdzie jego miejsce!
- Zabić!
- Ukarać!
Wilki wyły i wyły. Blood uciszył ich podniesieniem łapy.
- Blood! Shadowblood co ty wyprawiasz?! Jesteśmy braćmi! Ja tego nie zrobiłem!
- Proszę go ignorować! To psychopata, nie wie co mówi! Kiedyś ten wilk zabił moich i mojego brata rodziców - Shadowblood skierował gniewne spojrzenie na Rix'a. To była nienawiść. Czysta nienawiść.
- SHADOWBLOOD JA TEGO NIE ZROBIŁEM!!!!
- Pomóżcie mi go związać!
- Rix, nie! - Rix usłyszał krzyk Maxa. To było ostatnie co usłyszał, zanim jeden z wilków tak mocno uderzył go w głowę, że zemdlał.



Słyszał radosne i wściekłe wycie wilków. Ale jakby przez mgłę.
Słyszał też ostatnie słowa Kelsee, zanim usłyszeli wycie oznaczające alarm :
Cieszę się, że tutaj możesz dowiedzieć się więcej o świecie.
Właśnie zabrali z miejsca gdzie mógł dowiedzieć się czegoś więcej o świecie.
Z miejsca, które niedawno nazwał domem.

#72- Wataha Mroku

 Po około godzinie wyszli z jaskini. Luke zaczął oprowadzać Moon po watasze.
-Tu jest schronisko... Tutaj główna sala... A tam jaskinie- mówił idąc po watasze. Podszedł do nich Venom.
-Cześć Moon!- powiedział jak gdyby nigdy nic.
-Cześć... Yyyy...
-Moon to jest Venom. Straciła pamięć- podpowiedział jej Luke. Moon lekko go pocałowała. Venom zdziwił się widząc to.
-Ymm... Luke możemy chwile pogadać?
-Jasne. Moon idź dalej ja cie zaraz dogonie- powiedział i odszedł kawałek z Venom'em.
-Stary nie poszło ci trochę za dobrze? Miałeś jej tylko wmówić że do nas należy a partnerka to był plan B! No ale przyznam jest ładna...- powiedział Venom patrząc na spacerującą Moon.
-Gdy nie walczy... Venom... Zakochałem się w niej...
-Co?! Wiesz, że jak odzyska pamięć będzie przerąbane! A co się stanie jak Humfrey się dowie...
-Nic się nie stanie bo się nie dowie. Im jesteśmy bliżej tym bardziej mi ufa...
-Jasne... Dobra trzymaj się!- powiedział Venom i pobiegł dalej ku obowiązkom. Luke dogonił Moon i oprowadzał ją dalej po watasze. Z każdą chwilą darzyli siebie większym uczuciem. Wczoraj Luke sam nie mógł uwierzyć w to co się później działo w jaskini. Gdy ją pierwszy raz zobaczył jak był szczeniakiem od razu coś do niej czuł. Ale nigdy nie spodziewał się, że może to być miłość...

                                                      To be continued...

#71- Kłamstwo

Moon leżała na cienkiej warstwie słomianej ściółki. Leżała w wolnej od krat, wilgotnej jaskini. Luke siedział obok. Patrzył się na wyjście z jaskini kiedy od strony nieprzytomnej wilczycy doszedł go blask. Fala światła przeszła nad grzbietem Moon i ukazała... Piękne biało niebieskie skrzydła! Były dość spore i silne. Luke przyglądał się chwile w zdziwieniu.
"Nigdy nie miała skrzydeł... Może miała to zablokowane? Teraz gdy straciła pamięć jej wszystkie ukryte moce są widoczne..."- zamyślił się Luke. Ktoś zawołał go z zewnątrz. Popatrzył na Moon.
"I tak obudzi się dopiero za kilka godzin..." Pomyślał i odbiegł.


Moon obudziła się w jaskini. Tylko tego była pewna. Że to jaskinia. Było wilgotno, ściany z kamienia, i wejście które ukazywało zachód słońca. Nie wiedziała co tu robi. Może została ranna kiedy... No właśnie. Kiedy co? Nic nie pamiętała. Nagle usłyszała czyjś łagodny głos.
-Witaj- ujrzała czarno zielonego wilka. Przytulił się do niej.
-Kim jesteś?- zapytała lekko przestraszona Moon.
-Naprawdę mnie nie pamiętasz?- zapytał z lekkim smutkiem w głosie.
-Nie... Nic nie pamiętam- odpowiedziała i wbiła wzrok w podłogę.
-Mam na imię Luke. A ty...- wziął głęboki wdech.- Jesteś moją partnerką.
Moon zapaliła się lampka. Faktycznie miała kiedyś partnera. Ale to na pewno był ten wilk? Zamazane wspomnienia ukazywały jej raczej krwistą czerwień w oczach, a nie zieleń.
-Skoro jesteś moim partnerem... Dlaczego przypominają mi się czerwone oczy, a nie zielone?- popatrzyła na niego. Luke zwolnił uścisk.
-Bo... To oczy złego wilka który cię zranił. Tak! Nazywa się... Humfrey. On i inne wilki z watahy cię nienawidzą i chcą nas zabić. To wrogowie.
Moon zastanowiła się chwile. Złożyła skrzydła. Podeszła do Luke'a i pocałowała go.
-No dobrze. Jestem twoja.
Luke poczuł w tym momencie do Moon coś czego nie czuł nigdy wcześniej. Pożądanie. Przewrócił ją na plecy i mocno pocałował.

                                                           To be continued...