poniedziałek, 8 czerwca 2015

[By: Rig] #42- Pora wyjść z ukrycia

Rix siedział w piaskowej jaskini (jaskinia nr 7 według zakładki "Terytorium").
Kelsee przyszła do niego. Właśnie mieli rozpocząć lekcję.
- Co z tobą? - Zapytał Rix patrząc na nią. Kelsee szybko oddychała. Miała szeroko otwarte oczy.
- Ludzie... wdarli się na terytorium watahy... Odgoniliśmy ich na razie... Nie wiem czy będę miała czas ciebie uczyć... Chyba będziesz musiał od razu do nas przystąpić, by pomóc nam walczyć z ludźmi...
- Ludzie? - Zapytał ze zdziwieniem wilk Flame. "Może to oni zabili moich rodziców?" - pomyślał.
- Tak więc... opowiesz mi coś... więcej o sobie?
- No... tak... - Rix ciężko westchnął. Spodziewał się tego pytania, więc się na nie przygotował.
- Dzieciństwo na początku miałem w porządku ... Byłem szczęśliwym szczeniakiem... Jednak moi rodzicie często walczyli z ludźmi... Może to oni ich zabili?!
- Spokojnie... Weź głęboki oddech. Uspokój się...
Rix się jej posłuchał. Faktycznie to pomogło. Wziął parę głębokich oddechów i wrócił do opowiadania.
Opowiedział szczegóły swojego dzieciństwa... Jednak w końcu doszedł do tego strasznego momentu, gdy jego życie zmieniło się. Obróciło się do góry nogami.
- Pewnej nocy jednak.. jednak... moi rodzicie byli jakby zdezorientowali... w pewnym momencie wejście do naszej jaskini zostało zawalone... ktoś w niej był... nie wiem kto... zabił moich rodziców.. ZABIŁ MOICH RODZICÓW!!!
Jego oczy zrobiły się złote.
-  Rix! Spokojnie! Spokojnie! Głęboki oddech! Pomogę ci znaleźć sprawcę! Tylko się uspokój!
- Ech... - Oczy Rix'a znowu zrobiły się zielone. - Gdy ten ktoś to zrobił... uciekłem przez szparę w skałach, które zawaliły wejście do jaskini. Wataha była pewna, że to ja byłem sprawcą... wygnali mnie... przez tyle lat byłem samotny... odrzucony... w końcu ... zwariowałem... - Łzy mu napłynęły - ech... nie panowałem nad sobą, gdy to robiłem... gdy podpaliłem wasze schronisko... nie wiedziałem co robię... przepraszam...
- Już dobrze. Naprowadzę ciebie na właściwą drogę... Na razie muszę iść. Potem przyjdę po ciebie.
Kelsee wyszła z piaskowej jaskini. Rix został sam. Siedział tak do wieczora. Wstał jednak, wyszedł z piaskowej jaskini, wskoczył na skałę i zaczął śpiewać. Nienawidził siebie. Brzydził się sobą.

Nie wiedział, że Kelsee go obserwuje. Musiał z siebie wyrzucić to.
 Podszedł do kałuży wody, gdy doszedł do "a ty jesteś tak cyniczny narcystyczny kanibalu" i uderzył łapą w taflę wody, rozmazując swoje odbicie. Trochę to go bolało, w końcu był wilkiem rasy Flame.
A, gdy doszedł do "nic nie jest w porządku w piekle, przez które mnie przepchnąłeś", krzyczał to w niebo, chcąc, by usłyszał do ten, który zabił jego rodziców.
Gdy skończył śpiewać padł na skałę. Leżał tak, do puki Kelsee do niego nie podeszła.
- Chodź Rix. Oprowadzę ciebie. Mam nadzieję, że wilki ciebie zaakceptują.
To be continued....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz