poniedziałek, 29 czerwca 2015

#51- A może ty byś dla odmiany pomyślała o mnie...

Moon spała właśnie w swojej jaskini. Słyszała wszystko. Już wcześniej widziała, że wilki czasem ją odpychały ale wcale nie było tak jak ona myślała. Moon wstała i wyszła na dwór. Jutro była pełnia.
"Strasznie dramatyzuje... I jeszcze uważa, że to moja wina..."
-Dlaczego ja zawsze muszę być powodem wszystkich problemów?- zapytała sama siebie.
-Nie ma w tym mojej najmniejszej winy... A inne wilki na mnie też często nie zwracają uwagi. Jedyna bliska mi tu osoba która mnie zaakceptowała to Kelsee...
Chwilę siedziała i rozmyślała. Patrzyła w swoje odbicie w kałuży. Zamknęła na chwilę oczy a gdy je otworzyła zamiast siebie zobaczyła w odbiciu nocną formę. Demona, którego wszyscy się boją.
-I ty myślisz, że to ty nie masz lekko? Pani myślę tylko o sobie i własnych problemach? To może byś dla odmiany pomyślała o mnie, i spojrzała na świat z mojej perspektywy...- Powiedziała tak, jakby Moonstar mogła ją usłyszeć. Nie wiedziała czy usłyszała czy nie. Teraz było jej to obojętne. Zaczęła płakać. Przypomniała sobie siebie jak tu trafiła. Małego szczeniaka z którego wszyscy się śmiali. Była popychadłem, nikt nie przejmował się jej losem i uczuciami. Niewiele różni się to od chwili obecnej... Przypomniała sobie jak pierwszy raz zmieniła się w nocną formę. Prawie zabiła wszystkie wilki. Następnego dnia chcieli ją wygnać do zamku Archona. Jednak Kelsee na to nie pozwoliła. Dostrzegała w małym wilczku wielki... potencjał... Moon zaczęła płakać jeszcze mocniej. Położyła się na ziemi. Leżała dość długo. Łzy nadal ciekły jej po pysku. W końcu zasnęła. Podczas snu czuła się trochę dziwnie. Ale nie zwróciła na to uwagi. W swoim śnie widziała swoich przyjaciół. Humfrey'ego, Zan, Gorge'a, Jake'a i Kirugamiego razem z jakomś wilczycą której nie znała. Nie widziała tylko Moonstar. Nie wiedziała dlaczego. Była jej przyjaciółką. Nagle Zan się odezwała.
-I za kogo ty się uważasz? Naprawdę myślałaś, że ktokolwiek z nas Cię lubi?
-Ale...- Jake jej przerwał.
-Nie rób sobie nadziei. I wiesz co? Ostatnio nawet się założyliśmy, kto dłużej z tobą wytrzyma!- wszyscy zaczęli się z niej śmiać.
-Heh... Nawet ta twoja siostra Moonstar jest już od Ciebie lepsza. Chociaż i tak nie jest niczego warta- powiedział Kiru i pocałował nieznajomą jej wilczycę.
-Zerwałeś z Moonstar?- odezwała się w końcu lekko smutna i zmieszna Moon.
-Zerwałem? Nie byliśmy ze sobą! Ona nie jest mnie warta...
-Ale z Ciebie świnia...- warknęła Moon.
-Tch... Ze mnie? Humfrey powiedz jej!
-Ta, wiesz jednak wolę Zan niż Ciebie- uśmiechnął się Humfrey i zaczął się całować z Zan.
-I co ty wogle myslałaś? Że taki odmieniec jak ty znajdzie tu sobie przyjaciół? Chyba wątpię...- wtrącił Jake.
-Twoje miejsce jest tam i tylko tam- Kiru wskazał na zamek Archona i rzędy klatek - patrz już czekają na ciebie.
Zamek robił się jakby coraz większy. Wokół Moon pojawiła się klatka. Zobaczyła, że zmieniła się w swoją mroczną formę. Zaczęła płakać i strasznie się bała. Wokół klatki stały wilki z jej watahy. Wszystkie się z niej śmiały.
-Nie... Proszę...- Oczy Moon zaczęły się palić na czarno i świecić na niebiesko. Przed klatką pojawił się Archon i zaczął się szatańsko śmiać.
-Nie...- Moon cofnęła się pod ścianę klatki.
-NIEEEE!

 Moon obudziła się przed swoją jaskinią. Było jeszcze ciemno. Zdała sobie sprawę z tego, że przecież to był tylko sen. Czuła się źle. Mimo, że widziała, że nie działo się to naprawdę czuła się niepotrzebna. Odrzucona przez wszystkich i niekochana. Dostała depresji. Postanowiła sobie coś.
-Uwolnie ją, a potem niech sobie radzi sama... Mam to gdzieś...
Pobiegla w stronę pustyni do miejsca w którym przetrzymywano Moonstar. Chciała zdążyć przed wschodem aby zabrać swoje rzeczy i raz na zawsze stąd zniknąć...
                          To be continued...

niedziela, 28 czerwca 2015

[By: Sayona] #50- Będę czekać...

Moonstar nadal leżała mimo tego, że nie spała. Dobrze wiedziała, że znika. Leżała na trawie. Wnet pojawiła się obok watahy. Zobaczyła Kirugamiego tylko... z jakąś wilczycą.
-Kiru no dawaj czego się boisz?-spytała wilczyca.
-Nie będę z tobą chodzić Neneke-powiedział poważnie Kiru. Nagle rozległ się jakiś proszek.
-A wiesz co... Moonstar i tak mnie nie chce i nie potrzebuje-powiedział i zaczął robić mocne kochanie się z Neneke. Moonstar wszystko widziała. Wstała i podeszła do nich z płaczem.
-Czyli jednak mnie nie chcesz...-powiedziała z płaczem patrząc na to wszystko. Odwróciła się i poszła na wirtualną skałkę.
-Moon... gdybyś chociaż raz spróbowała spojrzeć na świat z innej perspektywy... może byś mnie zrozumiała... Teraz nikt mi nie został... nikt...-powiedziała i popatrzyła na księżyc z łzami w oczach. Zobaczyła na księżycu Moon uśmiechniętą razem z Humfrym i z Zan.
-Czemu ja... Dlaczego zawsze muszę być ja?-spytała samą siebie. Wnet świat zaczął znikać pojawiła się w ciemności.
-To był twój największy koszmar StarDead-powiedział jakiś głos. Głos wilczycy.
-Co? Czyli to co widziałam to był... mój koszmar?-spytała Moonstar.
-Tak. Z czasem zrozumiesz czemu Ty... teraz musisz się trzymać... nie znikaj-powiedział głos i nagle Star zaczęła się pojawiać. Obudziła się w trawie. Wiedziała, że to iluzja. Głos zniknął a Star stanęła na półce skalnej. Była noc. Zaczęła śpiewać to, co by chciała usłyszeć od Moon.

(Tutaj na początku jest, że młodsza, a chodzi mi o starszą i tu jest "wilk")

Zaczęła spacerować po pamięci. Stanęła na pewnym. Była tam Moon która była otoczona przez różne wilki (minuta 1:17). Potem podeszła do zdjęcia, gdzie wataha otacza Moon, a Moonstar odpychają. (1:53). Później poszła do momentu, gdzie zmieniała się w Nightshadow Star (2:05). Potem zobaczyła, jak Moonstar walczy z NightShadow Star (2:51). Widziała to wszystko, jakby była Moon.  Po przerwie zaczęła śpiewać jako Moonstar. Star śpiewała do Moon w nadziei, że ją usłyszy. Potem zobaczyła, jak przykrywała Moon kiedy była młodsza (5:05). Kiedy skończyła zobaczyła przed sobą uśmiechającą się małą Moon.
-Moon... siostrzyczko... moja kochana młodsza siostrzyczko... proszę wybacz mi...-powiedziała Star i zaczęła mocniej płakać. Wnet Moon nagle dorosła i się uśmiechnęła do niej. Powiedziała po cichu jakieś słowa i zniknęła.
-Moon... Ja... przepraszam... za wszystkie twoje krzywdy... za wszystko...-powiedziała Moonstar. Jej mechaniczne oko zaczęło puszczać łzy. 
-Moonstar...-Star odwróciła się i zobaczyła...
-K...Kiru?-powiedziała i podbiegła do niego i się przytuliła- Jesteś prawdziwy?-spytała patrząc na niego.
-Tak...-powiedział i otarł łapą jej łzę.
-Masz moc psychic?-spytała Star.
-Chciałem ci to od dawna powiedzieć... Star... obiecuje ci, że Moon to usłyszy-powiedział i ją wtulił do siebie po czym znikł.
-Będę czekać...-powiedziała z uśmiechem Star.
To be continued...



Info- 2

Cześć kochani!
To ja Sayona przepraszam, że nic nie pisałam, ale byłam na wczasach. Właśnie jak to kończe pisać zabieram się za pisanie i info dla Thunder Wolf

PISZ SZYBCIEJ TEGO POSTA BO CHCE JUŻ SIĘ UWOLNIĆ ZE SWOJEJ ŚWIADOMOŚCI
>.<


Dziękuje za uwagę :3

niedziela, 21 czerwca 2015

[By: Rix] #49- Na ratunek wilczkowi

Rix trochę musiał czekać. Tuż po tym, gdy Kelsee powiedziała, że teraz pójdą i wilczyca pokaże wilowi watahę, Kelsee ktoś zawołał i musiała gdzieś pobiec. Wkrótce wróciła. Wilczyca powiedziała, że była na naradzie i muszą się pośpieszyć.
- Moon poszła z Zan zmyć tą czarną farbę.
- Kto to Moon?
- Ach tak... nikogo tobie nie przedstawiłam... Później ci powiem.
Gdy Kelsee oprowadzała Rix'a po terenie Watahy, niektóre wilki patrzyły na Rix'a, a gdy ten patrzył się na nich, wilki odwracały natychmiast wzrok. Inne po prostu nie patrzyły się na Rix'a. Bały się, że kiedy spojrzą mu w oczy, ten spali ich żywcem.
- Muszą się przyzwyczaić - pocieszała go Kelsee - musisz się również poprawić. Chyba do końca ich życia zapamiętają ten incydent. Musisz być miły dla wilków z naszej watahy, a one będą miłe dla ciebie.
Zatrzymali się na chwile. Jakiś wilk przyszedł do Kelsee, żeby z nią porozmawiać. Rix usiadł na skale.
Jakiś szczeniak rasy Flame  podszedł do niego. Patrzył się na Rix'a.
Patrząc na szczeniaka Rix'owi przypomniało się swoje dzieciństwo. Natychmiast wspomnieniami wrócił do momentu śmierci rodziców, czy tego chciał czy nie. Jego oczy zrobiły się złote/puste.
- Spadaj maluchu bo ciebie spalę! - Krzyknął. Rzucił w szczeniaka ogniem, a ten krzyknął i uciekł wystraszony.
- Rix!!! - Krzyknęła Kelsee, przerywając rozmowę z wilkiem.
Rix wstał i spojrzał na nią. Już miał rzucić kulą ognia w Kelsee, gdy wilk z którym rozmawiała, rzucił się na niego.
- Ty morderco! - Krzyknął wilk - Chciałeś zabić szczeniaki!
- Spokój! - Wrzasnęła Kelsee. Wiele wilków patrzyło na tę scenę z przerażeniem i zaczęła się oddalać, by tylko do bójki nie dołączyć.
- Chciałeś skrzywdzić Alphę - syknął przez zęby wilk patrząc na Rix'a, gdy Kelsee udało się ich rozdzielić - ja nigdy ci tego nie wybaczę... nikt ci tego nie wybaczy... ty psycholu...
- Milcz... - syknął Rix - milcz albo ja sam ci w tym pomogę!
- Spokój!
- Nie masz tu czego szukać...
- Avery, albo się zamkniesz, albo ciebie ukarzę! - Skarciła go Kelsee.
Wilk wstał z Rix'a, patrząc na niego, jak na karalucha.
- Jeszcze zobaczysz...
Kelsee i Rix poszli dalej. Wilk Flame już się uspokoił.
- Czemu to zrobiłeś? Mówiłam ci żebyś był miły dla wilków naszej watahy, a będą miłe dla ciebie!
- Gdy patrzę na szczeniaki, przypomina mi się moje dzieciństwo... i śmierć rodziców...
- Musisz nad tym panować Rix.
- Wiem.
- Chodź pokażę ci coś.
Kelsee zaprowadziła Rix'a w pewne miejsce gdzie było świetnie widać bawiące się szczeniaki.
Rix wzdrygnął się, ale jak Kelsee na nią spojrzała musiał się uspokoić.
Szczeniaki bawiły się ze sobą i ze swoimi rodzicami.
- Widzisz? Są szczęśliwe. Ty też możesz taki być. Jednak posłuchaj mnie.
Kelsee opowiedziała Rix'owi o Moon, Moonstar, Mack, Kirugami, Humfrey i Zan. Rix słuchał uważnie.
- Rix skoro teraz wiesz kim są te wilki, to musisz wiedzieć, że Moonstar została uprowadzona przez Watahę Ciemnej Strony Księżyca. Ja i te wilki musimy je odnaleźć. Moon poszła z Zan zmyć farbę z jej futra, więc w każdej chwili mogą wrócić.
Kelsee nagle zmierzyła Rix'a poważnym spojrzeniem.
- Mogę ci ufać?
- Jeśli ja mogę zaufać tobie.
- Uwierz mi. Jestem uczciwa. Pomoc tobie w odnalezieniu mordercy twoich rodziców za pomoc mnie i moim wilkom z watahy.
Rix uśmiechnął się.
- Pamiętasz jak ci mówiłam, że wojna z ludźmi może nastąpić w każdej chwili?
- Tak.
- Może to być też wojna z wilkami. Jednak nie myśl, że te wilki z Watahy Mrocznej Strony Księżyca są słabsze od ludzi. Może są i nawet silniejsze. Jednak zanim się zdecyduję żebyś nam pomógł, musisz nauczyć się być miły i pomocny dla innych wilków.
Usiedli na skałce. Akurat w samą porę, bo do Rix'a podszedł ten sam szczeniak, którego odgonił. Przyszedł śmiało, widząc, że przy Rix'ie jest Kelsee.
Rix lekko się wzdrygnął. Jednak w końcu zrozumiał. Jego zielone oczy zrobiły się jakby milsze. Przypomniał sobie siebie bawiącego się z innymi wilkami rasy Flame oraz z rodzicami. Łza mu popłynęła. Tęsknił za rodziną, jednak zaczął wspominać miłe chwile. Łzy mu napływały, jednak on się uśmiechał.
Spojrzał na wilczka Flame dalej się uśmiechając.
Wilczek patrzył na niego trochę wystraszony.
- Mały... - rozpoczął nieśmiało Rix- przepraszam za tamto... trochę mnie poniosło... Jak się nazywasz?
- Max proszę pana...
- Mów mi Rix...
Kelsee uśmiechnęła się szeroko, widząc postępy swojego "ucznia".
Nagle jakiś stary i siwy wilk zaczął szarżować w stronę Rix'a i Maxa.
- Opętany! Opętany!! Opętany przez psychopatę!!! Nie ma już dla niego ratunku, trzeba ukatrupić, zanim zarazi innych!
Zanim Kelsee zdążyła zareagować, przed szczeniaka wyskoczył Rix plując przed łapami starca ogniem.
- Trzymaj się od niego z dala! Wiek już trochę namieszał ci w głowię co?!
Stary wilk zatrzymał się tuż przed ogniem, jak chciał Rix.
Wilki patrzące na tą sytuację zaczęły iść w stronę Rix'a z surowymi minami. Kelsee jednak uniosła łapę w górę i wilki były zmuszone zatrzymać się i patrzeć z przerażeniem na starca i psychopatę.
- Opętany! Ty i ten mały wilk rasy Flame! Ty splamiłeś chwałę wilków Flame! Każdy ciebie zapamięta! A co jeżeli inne wilki Flame są opętane jak ty?!
Inne wilki Flame spojrzało ze złością na starego wilka.
- Uspokój się Ernaldzie! - Krzyknęła w końcu Kelsee.
Oczy Rix'a na chwilę zrobiły się złote, jednak on powstrzymał się od rzucenia na starca i spalenia go żywcem.
- Zobaczysz Kelsee zobaczysz! - krzyknął starzec. - Ten wilk ciebie zdradzi! Po cóż ty go tu przyprowadziła?! Miałaś go ukarać! Myśleliśmy, że jesteś mądrzejsza!
- Jego karą jest nauka. Jego karą jest naprowadzenie na dobrą drogę. Wiem co robię Ernaldzie.- Powiedziała Kelsee z poważną miną.
Starzec napluł jej pod łapy i odszedł.
- Niema na co patrzeć! - Krzyknęła Kelsee do wilków.
Wilki rozeszły się. Pozostała tylko ona, Rix i Max i jakiś wilk, który zaczął iść w ich stronę.
- Wow. - szepnął szczeniak - Oj! To mój tata idzie! Muszę iść... Dziękuje za pomoc Rix!
Rix uśmiechnął się.
Jednak wilk już podszedł na tyle blisko, by złapać zębami wilka, zarzucić na plecy i odejść.
Słychać jeszcze było coś takiego jak "Tato on mi uratował życie!" oraz "Dalej myślę, że to psychopata. Nie zbliżaj się do niego. W końcu coś ci zrobi!".
- Widzisz? Uzyskałeś małego kolegę. - powiedziała z szerokim uśmiechem Kelsee - Jednak będę musiała ukarać Ernalda. Nie przejmuj się nim. Jest już stary... Pomieszało mu się coś w głowie. Na pewno parę wilków zyskało do ciebie zaufanie. A ty właśnie mi udowodniłeś, że mogę ci zaufać. Jeżeli będziesz pomagał innym wilkom z naszej watahy, na pewno ciebie zaakceptują. Wow ile czasu już minęło? Moon i Zan chyba już wróciły...
                                                                 To be continued...      





piątek, 19 czerwca 2015

#48- To nie jest farba...

-Istnieje coś takiego jak kryształy harmonii... Jest ich 6.
-No i?- zapytał Kiru.
-Są potężniejsze niż wszystkie wilcze bronie jakie istnieją razem wzięte...
-Świetnie... To gdzie one są?- zapytał Humfrey.
-Zaprowadzę was.
-Zaraz! Najpierw chcę zmyć tą farbę...- powiedziała Moon.
-Pomogę ci- powiedziała Zan.
-Dzięki... Dołączymy do was później!


Stały przy jeziorze tysiąca łez. Zan wzięła ze sobą specjalny płyn do zmywania farby.
-Zamknij oczy bo może boleć- powiedziała spokojnie podnosząc wiadro z płynem. Moon zrobiła tak jak kazała a Zan wylała na nią cały płyn z wiadra.
-Emm... Moon...
-Co? Mogę już otworzyć oczy?
-Tak ale... To nie jest farba...
-Co?!- zapytała otwierając oczy. Patrzyła na swoją czarną sierść.
-Ale jak to możliwe? Przecież widziałaś, że malowali mnie na czarno!
-No tak ale... Ten płyn zmywa każdą farbę...
-Nie rozumiem tego...- powiedziała i siadła patrząc na swoje odbicie w wodzie.
-Potem dowiemy się o co chodzi... No choć. Inni już na nas czekają...

 To be continued...      

 [Tak wiem, że krótki post ale nie mam teraz niestety czasu na napisanie dłuższego]

#47- Narada

 Moon wymknęła się bokiem z sali szpitalnej. Blizna na brzuchu wciąż trochę bolała ale nie na tyle aby nie mogła biegać. Doszła do wielkiej sali w której właśnie odbywała się jakaś narada.
-Jak to nie wiesz!- warczał Kiru na Macka.
-Nie mogę jej znaleźć! Jak chcesz to sam jej szukaj!- Warknął Mack.
-Ej! Spokojnie!- rozdzieliła ich Zan.
-Dobra... A wiecie może co z...
-Moon!- przerwała mu Kelsee zauważając stojącą w wejściu waderę. Wszystkie wilki do niej podbiegły.
-Co tu się dzieje?
-Moonstar zniknęła! Musimy ją znaleźć!- powiedział Kirugami.
-Jasne... To jaki mamy plan?- spytała Moon. Wszystkie wilki podeszły do stołu z kamienia na środku sali. Rozpoczęła się narada.
 -Najpierw trzeba ustalić gdzie jest- powiedziała Kelsee.
-Jasne... Ale pan cień nie może jej odszukać!- warknął Kiru.
-Ej! Wokół niej panują zakłócenia... Może być wszęd...
-Jest na pustyni w podziemnych jaskiniach, przy morzu tuż nad wąwozem sokoła- przerwała mu Moon. Inne wilki patrzyły na nią jak na ducha.
-Skąd to wiesz?- spytał Mack.
-Nie mam pojęcia... Po prostu... Wiem- powiedziała.
-A co się jej stało?
-Porwały ją wilki z watahy ciemnej strony księżyca. Są potężniejsze niż zazwyczaj...
-No świetnie... Czyli są silniejsze niż my wszyscy razem wzięci... To jak my ich pokonamy?
-Nie wiem... Mamy tylko dwa miecze tysiąca łez a nakładki na łapy tu nic nie pomogą- powiedziała Kelsee. Wszyscy zaczęli się zastanawiać. Nagle odezwał się Mack.
-Jest taka jedna rzecz...

                                  To be continued...                       

środa, 17 czerwca 2015

[By: Sayona] #46- Poddaje się...

Moonstar w swoim umyśle widziała jedynie białe światło. Nigdzie nie było ścian, ale było podłoże. Widziała, że pojawiają się przed nią kryształy. Na każdym było jakieś wspomnienie. Szła dalej patrząc na swoje wspomnienia. Nagle przed nią pojawiły się trzy tafle wody. Podeszła do jednej. Była tam ona. Wyglądała tak jak zawszę. Podeszła do drugiej tafli. Tam była ona... ale nie jako wilk tylko... jako robot.
Moonstar była wystraszona tym co widziała. Wyglądała jakby nic nie czuła, nikogo nie kochała ani broniła... Podeszła do trzeciej tafli wody, lecz ona zniknęła. Zamiast niej pokazał się zakapturzony wilk. 

StarDead
Pewnie myślisz, że to pomyłka. Ale się mylisz. To jedno z twoich imion. Nie możesz się dowiedzieć teraz kim byłaś i kim mogłabyś być. Musisz sama się o tym dowiedzieć. Musisz im powiedzieć kim jesteś. Już czas Star... już czas by dowiedzieli się o tobie prawdy. Wiem. Trzymasz w sobie ból, nienawiść i żal wobec watahy w której mieszkasz. Ale wiec, że oni się martwią o ciebie. A Moon... pewnie nie uwierzysz, ale martwi się o ciebie. Też dostała wiadomość, ale niestety nie wiem od kogo... wierze, że i ty dowiesz się kim jesteś.
Twoi rodzice ŻYJĄ i są tym czym byś się w ogóle nie spodziewała.
P.s Masz siostrę ona ŻYJE.
Przyjaciel.
Zakapturzony wilk zniknął. Star była wystraszona tym co usłyszała. Nagle obudziła się w szklanej kuli. Było ciemno. Zobaczyła przed sobą Nightshadow.
-To przez ciebie teraz jesteśmy tu obie zamknięte...-powiedziała wkurzona Moonstar.
-Milcz! Ta twoja szklana kula to twoje więzienie. A ja... będę rozmyślać jak zemścić się za zdradę-odpowiedziała Nightshadow. Star smutna Usiadła na środku kuli. Zaczęła śpiewać piosenkę... która ją NAPRAWDĘ opisuje. Czekała na ostateczność. Ale nie ma wyboru.



Próbowała rozbić szklaną kule, lecz niestety jej się to nie udało. (minuta 1:22) Jedynie co to trochę popękała, ale się nie rozbiła. Zaczęła tworzyć muzykę która była szara... szara jak smutek który nigdy nie mija. Czuła się samotnie... bez przyjaciół... bez nikogo. Dalej śpiewała, aż w końcu zobaczyła, że przez pękniętą kule nie był nietoperz... tylko motyl...(na minuie 2:17) Odzyskała nadzieje, że jest jeszcze dla niej wolność zaczęła śpiewać najbardziej uczuciowo jak się da. Zobaczyła, że muzyka rozdziela jej więzienie kawałek po kawałku. Nagle i ona zaczęła się kruszyć.. (na minucie 2:58) Mimo tego nie odpuszczała i śpiewała dalej. Widziała, że wygląda jak szklana kula (minuta 3:37). Wiedziała, że musi zaryzykować. Wszystko zależy od niej czy Moon dostanie wskazówki. Zaśpiewała i szklana kula pękła tak samo jak jej "skorupa". Uwolniła się. Nightshadow patrzyła na nią jak na ducha. Star podeszła do niej nadal śpiewając. Kiedy skończyła odeszła dalej. 
-Phi.. i tak nie przejmiesz kontroli nad swoim ciałem-prychnęła Nightshadow.
-Wiem... ale mogę zrobić coś by moi przyjaciele mi pomogli-powiedziała Moonstar.
-Przyjaciele?! HAHAHA!! Naprawdę sądzisz, że zależy im na tobie?! jesteś naiwna HAHAHAHA!!!-śmiała się Nightshadow. Star położyła się i wyobraziła sobie taflę wody która się pojawiła. Patrzyła na swoje odbicie po czym wstała.
-Tak-powiedziała Star. Nightshadow przestała się śmiać.
-Coś ty powiedziała?-spytała wściekła Nightshadow.
-TAK! Tak zależy. Może nie wszystkim ale pięć wilków zrobi wszystko by mnie uratować od ciebie!-warknęła Star. Nightshadow uśmiechnęła się. Nagle podeszła do niej... nocna forma Moonstar...
-Chyba chciałaś powiedzieć nas...-powiedziała nocna forma i zaczęły się śmiać. Star klapnęła uszy i się odwróciła. Gdy miała im coś powiedzieć... zniknęły. Moonstar zaczęła płakać. Nie wiedziała już, czy zależy im na niej czy nie. Zaczęła mówić coś, co mówiła bardzo dawno temu. 

Już nigdy... nigdy tam nie wróce... Moon jeśli mnie słyszysz... to wiec, że to nie twoja wina... tylko moja... nigdy nie będę taka jak ty... może i jestem starsza... ale ty... masz coś czego ja nie mam... przepraszam Moon
Moonstar zaczęła płakać. Nie chciała by Moon to usłyszała, lecz jak to jej szczęście... usłyszała to. Moonstar nie wiedząc o tym poszła spać. Nie wiedziała już co robić. Zanim poszła spać powiedziała ostatnie słowa.
-Poddaje się...-Star zaczęła się zmieniać w ducha. Powoli była nie widoczna. Zaczęło się... zaczęła znikać...

To be continued...





sobota, 13 czerwca 2015

[By: Sayona] #45- Przebudzenie mroku

Moonstar nadal leżała na rogu klatki patrząc na chowający się księżyc. Nagle usłyszała kroki. Podniosła ucho i wsłuchiwała się w kroki. Miała wrażenie jakby szły po coś bardzo ważnego. Odwróciła pyszczek i zobaczyła, jak wilki noszą jakiś kryształ. Najgorsze było to, że Star wiedziała jaki to kryształ. Był to kryształ dusz mroku. Spodziewała się tego, że chcą przebudzić jej formę ze snu. Star ledwo wstała, trzęsła się ze strachu jak i ze zmęczenia przez porażenia które dostawała od Lenosa. Podeszła ledwo do wilków które stały przed jej klatką. Widziała, że Renos i Lenos szykowali jakiś rodzaj ceremonii.
-Szykuj się na przebudzenie NightShadow Star...-powiedział Lenos patrząc na Moonstar. Star zrobiła krok do tyłu, a jej źrenice były małe jak groszek. Zaczęła ciężko oddychać, ale nie widać było po niej, że się boi. Znowu odzyskała swoją determinację. Wilki postawiły kryształ przed nią. Renos zaczął coś mówić.

Na krew i ból, na mrok i cień. Przyzywam Cię, Nightshadow Star byś opętała swego nosiciela na zawsze i dołączyła do swych braci i sióstr. Przebudź się ze snu i ujawnij swoją prawdziwą moc. Przebudź się i ujawnij swoją prawdziwą moc. PRZEBUDŹ SIĘ!- powiedział Renos, a reszta wilków zaczęła powtarzać "Przebudź się" w kółko. Moonstar stała jak słup. Nagle zaczęła gwałtownie krwawić. Leciała jej krew z oczu, z nosa, z łap, z pleców aż w końcu krew zrobiła wokół niej krąg mroku. Star stała, nie płakała, nie piszczała ani nic. Nagle kryształ puścił światło na Moonstar. Z kręgu wyszedł cień który zaczął ją oplatać. Jej sierść zmieniła kolor na czarny, a zakrwawione elementy zostały jako kolor sierści. Jej uczesanie zmieniło się gwałtownie. Moonstar już nie była Star... tylko Nightshadow Star.




-Tch... nareszcie już się bałam, że mnie nie uwolnicie-powiedziała NightShadow.
-O pani... jak śmialibyśmy Cię nie uwolnić?-spytał Lenos kłaniając się jak inne wilki. Nightshadow przeszła przez klatkę tak jakby jej nie było.
-I na co czekacie? Na podziękowania? Zapomnijcie-powiedziała Nightshadow.
-Jak byśmy mogli-powiedział Renos i wstał.
-No a teraz... gdzie To jest?-spytała Nightshadow.
-Tam gdzie zawsze pani... za mną-powiedział Renos i zaprowadził Nightshadow do tego, co na nią czekało. Weszli do pokoju, a w pokoju były zatrute kły Atari i czerwony miecz tysiąca łez. Wszystkie miały w sobie truciznę. Nightshadow uśmiechnęła się. Nagle zobaczyła, że ma na sobie obroże kontroli.
-Wy zdrajcy!-warknęła NightShadow. Lenos użył mocy Psychic i uśpił Nightshadow która siedziała ze spuszczoną mordką tak jakby była robotem, którego trzeba uruchomić.
-Skalibrować głosowo obroże i zamknąć ją w klatce-powiedział Renos. Wilki zrobiły to co kazały. 



Po paru godzinach Renos poszedł zobaczyć jak wilkom idzie kalibracja.
-Jakieś postępy?-spytał.
-Załatwione szefie-rzekł jeden z wilków. Renos podszedł do Nightshadow.
-I ty uważałaś, że cię tak o uwolnimy byś zabrała mi władze... jesteś głupia nawet jak jesteś Nightshadow... trzeba było pomyśleć zanim powiedziałaś mi "nie"-powiedział Renos i odszedł. Moonstar w swoich myślach płakała krzycząc w nadziei, że ktoś ją usłyszy.
-Pomocy!

To be continued...

piątek, 12 czerwca 2015

#44- [Podświadomość Moon, w tym samym czasie...]

Na początku było ciemno. Później jasno. Oślepiające światło błysnęło Moon prosto w oczy. Znajdowała się na jakimś gwiezdnym pustkowiu. Stała na podłodze z małych lewitujących gwiazdek. Nadal miała farbe na sierści. W momencie kiedy miała zacząć iść, obok drogi zaczęły się pojawiać jakieś obrazy. Były to wspomnienia. Wszystkie wspomnienia Moon od momentu gdy znalazła ją Kelsee w krzakach przy watasze, aż do teraz. Niektóre z nich były smutne, niektóre wesołe. Ale nie było w tym nic specjalnego. Uczucie wspominania starych czasów, nic więcej. Ale nagle, wspomnienia zniknęły, a pojawiło się lustro. Moon widziała w nim swoje dwa odbicia. Jednak rozmazane. Jedno zdawało się być czarnym wilkiem, a drugie... Człowiekiem... Nagle na lustrze pojawił się napis "Musisz wybrać"... Lustro pokrył cień i zniknęło. Ale przed nią, w oddali zauważyła dwie, niewyraźne postacie. Wyglądali raczej na ludzi. A nad nimi, stały dwa wielkie duchy wilków. Jednak wszystko było rozmyte a obraz po chwili znikł. Nagle przed Moon pojawiła się... Koperta, zaadresowana do niej. Otworzyła ją, a w środku znalazła list. Zaczęła czytać.

Luna,
Tak. To jedno z twoich prawdziwych imion. Drugiego nie mogę ci zdradzić. Nie bój się. Strach to twój przeciwnik. Jesteś silna. Masz dwa oblicza, które nie są podzielone. Jesteś swoją złą stroną. Ale to jeszcze nie znaczy, że jesteś zła. Kiedyś zrobiłaś coś złego, ale to nie twoja wina. Twoja magia jest bardzo tajemnicza... Wiedz, że jesteś pierwszym i ostatnim wilkiem rasy Shadow Lightning. Noc to twoja pora i twoja magia. Tak samo jak cień. Trzymaj się go, a odzyskasz siłę. Noc i cień to twój przyjaciel, a burza i pioruny twój żywioł. Musisz wypełnić swoje przeznaczenie, zanim wrócisz do prawdziwego domu. Pamięci niestety nie możemy ci przywrócić, napewno nie teraz... Pokonaj Archona, a gdy zjawi się ten który powierzył ci swą moc, staniesz przed trudnym wyborem. Tym razem będziesz miała do wyboru trzy rzeczy, ale do tego jaka jest ta trzecia opcja, musisz dojść sama. Podejmuj mądre decyzje, bądź silna, i przede wszystkim, pamiętaj kto jest prawdziwym wrogiem.

      ~Przyjaciel


P.S.
Twoi rodzice ŻYJĄ.



Moon nie wiedziała co ma robić. List znikł, a ona znów stała na środku gwiezdnego pustkowia. Lecz w tym momencie ujrzała dzienne światło i salę szpitalną na terytorium watahy. Obudziła się...


                                         To be continued...


[By: Sayona] #44- Bitwa na głosy

Moonstar nadal piszczała z bólu. W końcu Lenon przestał już używać mocy piorunów.
-To powiesz, gdzie jest ten klucz?-spytał Renos.
-N..Nigdy...-powiedziała ledwo Star. Znowu dostała od Lenosa tym razem 6 voltów lecz tym razem... nie piszczała z bólu. Lenos przestał i odczepili ją z ściany. Moonstar nie mogła wstać. Renos się uśmiechnął.
-Nie masz sił... widzę, że siłą cię nie namówimy... ciekawe co powiesz na to...-powiedział Lenos i zamknął ją w klatce.
-Nic...nie wyciągniecie ze mnie...-mówiła Moonstar.
-Zróbmy tak... za każdym razem jak odpowiesz "nie" będę cię ciąć do póki się nie wykrwawisz zgoda?-spytał retorycznie Renos.
-Wiem że tego nie zrobicie... jestem dla was zbyt cenna..-powiedziała Star i się uśmiechnęła złowieszczo. Renos stanął na dwóch łapach i z krzykiem uderzył o ziemie. Wszędzie pojawił się cień.
-Radze ci nie denerwuj mnie!-warknął Renos.
-Bo co? Co mi zrobisz?!-warknęła Moonstar.
-Widać, że musimy użyć drastycznych środków...-powiedział Lenos i wezwał wilki rasy Music.
-Bitwa na głosy... jutro jak wypoczniesz... chcę być była wypoczęta jak przegrasz i żeby nie było...-powiedział Renos i wziął butelkę która wysysa duszę. Otworzył ją, a Moonstar straciła podarunek od Iceli. Nie miała już w sobie muzycznej formy.
-Teraz możesz walczyć...-powiedział Lenos i się uśmiechnął złowieszczo.




Następnego dnia Moonstar nie była chętna do śpiewania, ale wiedziała że tylko tak może się uwolnić nawet jeśli nie ma muzycznej formy. Zobaczyła wilki cienia rasy Music.
-Zanim zaczniemy... jak wygram wypuścisz mnie. Jak przegram możecie mnie nadal torturować próbując wymusić ode mnie gdzie jest klucz do Netharu zgoda?-spytała Moonstar.
-Zgoda...-powiedział Lenos. Wezwał swoje wilki rasy Music.
-Panie zaczynają...-powiedział z złowieszczym uśmiechem Renos. Moonstar zaczęła śpiewać.



Dołączyły się wilki ze strony cienia. Star nie zmieniła się w formę muzyczną tylko... w formę nocy. Walczyli na głosy, ale niestety Star przegrała i zamknęli ją w klatce. 
-Muszę przyznać jestem pod wrażeniem... Taka słaba... niekochana przez watahę wilczyca umie walczyć-powiedział Lenos. Moonstar zmieniła się w normalną siebie i położyła się w kącie. Klapnęła uszy i patrzyła na księżyc. 
-Moon... proszę... nie idź po mnie...-powiedziała Moonstar do księżyca. Nie wiedziała, że Moon nie wiadomo jak, nie wiadomo czemu usłyszała to tak samo jak Darknessa. Powiedziała Kiru i Mackowi, że zgubiła trop i wróciła ich do watahy. 
-Star... Star, Star, Star... nie przeczuwałaś że tak to się skończy? Jesteś słaba, niepotrzebna. Gdybyś nam powiedziała gdzie jest klucz dostałabyś co chcesz...-powiedział Lenos. Moonstar go ignorowała. Położyła się spać mając nadzieje, że nikt po nią nie wróci. Nie chciała, by ktoś dowiedział się o jej sekrecie.



To be continued...


czwartek, 11 czerwca 2015

[By: Sayona] #43- Czy ty masz pojęcie co żeś zrobił?!

Moonstar siedziała nad rzeką patrząc na swoje odbicie. Patrząc na siebie myślała kim jest, co się dzieje z Moon, czy kiedyś jej nienarodzone młode jej wybaczy i czy kiedykolwiek poznają prawdę na temat niej... Przez te rozmyślanie zaczęła płakać. Nagle usłyszała czyjeś korki. Odwróciła się i zobaczyła Kirugamiego.
-Star...-podszedł do niej i przytulił.
-Co się dzieje?-spytał Kirugami.
-N...Nie zrozumiesz...-powiedziała Star patrząc na odbicie. Obok odbicia było odbicie Kirugamiego.
-Chodzi o młode tak?-spytał Krugami, Moonstar zaczęła mocniej płakać.
-Spokojnie... na pewno nie jest na ciebie złe...-powiedział Kiru do Moonstar.
-Moonstar... Moon wróciła... ale jest ciężko ranna...-rzekł Kirugami. Moonstar wstała i pobiegła do watahy jak burza.
-Moonstar czekaj...-powiedział Kiru próbując ją zatrzymać. Klapnął uszy. Nagle przed nim pojawił się Rendon z watahy ciemnej strony księżyca który wpajał w wilki cień. Kirugami niestety otrzymał cień, ale o tym nie wiedział.


 Kiedy Moonstar była na miejscu zwolniła i weszła do głównej sali. Wszystkie wilki patrzyły na nią jakby miały się na nią rzucić. Weszła do OIOMU i zobaczyła Moon, tyle że... z wielką raną na brzuchu i ledwo żywą. Moonstar podeszła do niej ze smutnym wyrazem twarzy.
-Moon...-szepnęła Moonstar zapłakana.
-Moonstar...-szepnęła Moon.
-Nic jej nie będzie?-spytała Moonstar medyków.
-Nie na szczęście jej nic nie będzie-powiedział jeden z medyków z uśmiechem.
-Moon jak będziesz w pełni sił... spotkajmy się u mnie w jaskini...-powiedziała Moonstar i miała już odchodzić gdy nagle zobaczyła przed sobą Kirugamiego tyle że... w swojej formie nocy...
-Kiru? Wszystko dobrze?-spytała Moonstar.
-NIE! Bo ktoś jest tutaj kogo nienawidzę!-warknął Kiru.
-Ale...kto?-spytała Moonstar.
-Nie żartuj sobie ze mnie! O Ciebie mi chodzi Ty morderczyni!-prychnął Kiru. Moonstar klapnęła uszy i zrobiła jeden krok do tyłu.
-Ale Kiru...-mówiła Moonstar z płaczem.
-Nie mów na mnie Kiru morderczyni!-warczał nadal Kiru.
-Jedynie co umiesz to zabijać! O mało nie zabiłaś mnie, młodych, innych z watahy i Moon! Twoją własną siostrę chciałaś zabić! I ty nie uważasz siebie za morderczyni?!- warczał Kiru.
-TAK! Zabić ją! Morderczyni! Morderczyni!-krzyczały wilki. Moonstar zaczęła płakać tak, że jej łzy kapały na podłogę.
 -I wiesz co?! Nigdy, przenigdy Ciebie nie kochałem! I ciesze się z tego, że nasze młode zginęło!!-warknął Kirugami. Moonstar słysząc ostatnie dwa zdania popatrzyła na Kirugamiego z płaczem i pobiegła przed siebie. Humfry skoczył na Kirugamiego.
-Czy ty masz pojęcie co żeś zrobił?!-warknął Humfry, Kirugami został uwolniony od ducha cieni i strącił Humfry'ego z siebie.
-To była pułapka! Wilki z watahy ciemnej strony księżyca dali we mnie cień przez który gadałem głupoty! Musimy ją złapać zanim ją dopadną!-krzyknął Kiru. Kiru poszedł po Macka.
-A Wy nie idziecie?-spytał Mack Zan i Humfry'ego
-My tu zostaniemy... Moon...rozumiesz...-powiedział Humfry i poszedł do Moon razem z Zan. Mack i Kiru pobiegli za śladami Moonstar.



Moonstar biegła przed siebie z płaczem myśląc o rzeczach które mówił jej partner, albo i już nie partner... Biegła z płaczem.


 Dobiegła aż do półki skalnej. Zachodziło słońce. Moonstar przestała płakać. Była zła, zła na wszystko co się działo wokół niej. Zaczęła śpiewać piosenkę, którą śpiewał jej ojciec kiedy zmieniał się w wilka cienia.


Nagle wokół Star zaczęły pojawiać się nuty koloru krwi. Zobaczyła, że kolory zmieniają się z czerwonego na niebieski. Wszystko zależało od tego jak śpiewa. Zmieniła swoją formę w formę muzyczną. Wiedziała, że nie poleci bez serca które daje...dawało jej otuchy. Jedynie co robiła to siedziała i patrzyła na nuty które krążyły wokół niej i patrzyła na ogień który był podzielony na dwa kolory... na niebieski i czerwony. Kiedy skończyła śpiewać zmieniła swoją formę na normalną, klapnęła uszy i dała mordkę na dół. Nagle coś ją złapało. Odwróciła się i zobaczyła... watasze ciemnej strony księżyca.
-Czego tu chcecie?-spytała Moonstar. Nagle z cienia wyszedł... Ranes.
-Cześć piękna...-powiedział Ranes retorycznie, Star zaczęła warczeć, nagle zobaczyła wilki rasy Psychic. Użyły swoich mocy i uśpiły Star. Nagle nadbiegli Kiru i Mack.
-Zostawcie ją! -warknął Kiru. Nagle rozległa się mgła. Kiedy ustała nie było ani Moonstar ani Ranesa z jego grupą.
-Nie!-krzyknęli nawzajem. 
-Musimy ją znaleść!-krzyknął Mack. Jego wyraz twarzy był taki jakby się bał o Moonstar i się bał czegoś równocześnie. Kiru podszedł do niego.
-Znajdziemy ją...-powiedział Mack. Kiru patrzył przed siebie z poczuciem winy. Do Kiru dołączył Mack.
-Wiem jak to jest... zrobić coś czego się nie chciało-odparł Mack do Kiru.
-Nadal cię nienawidzę za to-powiedział Kiru z uśmiechem. Nagle zobaczyli Darknesse.
-Dark! wiesz gdzie jest Moonstar?!-krzyknął Kirugami do Dark.
- Tak! Wyczuwam ją, ale jest bardzo daleko!-krzyknęła Dark.
-Za mną!-krzyknęła znowu Dark.


Moonstar obudziła się przypięta do ściany. Miała złe wspomnienia z tym miejscem. Zobaczyła przed sobą Ranesa i Lenosa.
-Nasza śpiąca królewna wstała...-powiedział ze złowieszczym uśmiechem Ranes.
-Czego wy chcecie o de mnie?!-krzyknęła Moonstar.
-Tego co zawsze... klucza do Netharu by uwolnić Syna cieni...-powiedział Lenos.
-Już mówiłam! Nie powiem wam gdzie on jest!-warknęła Moonstar. Nagle Lenos użył mocy piorunu o masie 1 volta i zaczął razić Moonstar. Star nie okazywała po sobie bólu jak zawszę. 
-Nadal mimo tej postaci zachowujesz swoją maskę... jestem pod wrażeniem...-powiedział Ranes. Lenos przestał ją razić, z Star leciał dym.
-Albo powiesz albo podkręcimy atmosferę...-powiedział Lenos.
-Nie powiem wam... wole umrzeć!-krzyknęła Star i w tym czasie dostała 2 volty. Raził ją tak przez parę minut po czym przestał.
-Powiedz... albo cię zabijemy...-powiedział Ranes.
-T..To mnie...zabijcie...-powiedziała ledwo żywa Moonstar. Tym razem od Lenosa dostała 3 volty. Nadal nie okazywała po sobie bólu, nawet nie płakała.
-Zbyt wiele przeżyłam by czuć ból...-powiedziała Moonstar. Lenos przestał i zaczął się śmiać razem z Ranesem.
-Naprawdę myślałaś, że Kiru by ci takie coś powiedział?! Sądziliśmy, że będziesz bystrzejsza-powiedział Renos.
-Jak to! To... to była pułapka-powiedziała Star i zaczęła ciężko oddychać.
-Jak mogłam być taka głupia!-powiedziała Moonstar i zacisnęła oczy. Zaczęła płakać. Lenos zaczął ją razić 4 voltami. Tym razem Moonstar piszczała z bólu.
-Powiedz gdzie jest klucz do Netharu!-warknął Renos, Lenos nadal raził ją prądem. Moonstar pisnęła bardzo mocno. Nagle jej pisk usłyszała Moon. Obudziła się i gwałtownie wstała wrzeszcząc w niebo głosy.
-Moonstar!


To be continued...










poniedziałek, 8 czerwca 2015

[By: Rig] #42- Pora wyjść z ukrycia

Rix siedział w piaskowej jaskini (jaskinia nr 7 według zakładki "Terytorium").
Kelsee przyszła do niego. Właśnie mieli rozpocząć lekcję.
- Co z tobą? - Zapytał Rix patrząc na nią. Kelsee szybko oddychała. Miała szeroko otwarte oczy.
- Ludzie... wdarli się na terytorium watahy... Odgoniliśmy ich na razie... Nie wiem czy będę miała czas ciebie uczyć... Chyba będziesz musiał od razu do nas przystąpić, by pomóc nam walczyć z ludźmi...
- Ludzie? - Zapytał ze zdziwieniem wilk Flame. "Może to oni zabili moich rodziców?" - pomyślał.
- Tak więc... opowiesz mi coś... więcej o sobie?
- No... tak... - Rix ciężko westchnął. Spodziewał się tego pytania, więc się na nie przygotował.
- Dzieciństwo na początku miałem w porządku ... Byłem szczęśliwym szczeniakiem... Jednak moi rodzicie często walczyli z ludźmi... Może to oni ich zabili?!
- Spokojnie... Weź głęboki oddech. Uspokój się...
Rix się jej posłuchał. Faktycznie to pomogło. Wziął parę głębokich oddechów i wrócił do opowiadania.
Opowiedział szczegóły swojego dzieciństwa... Jednak w końcu doszedł do tego strasznego momentu, gdy jego życie zmieniło się. Obróciło się do góry nogami.
- Pewnej nocy jednak.. jednak... moi rodzicie byli jakby zdezorientowali... w pewnym momencie wejście do naszej jaskini zostało zawalone... ktoś w niej był... nie wiem kto... zabił moich rodziców.. ZABIŁ MOICH RODZICÓW!!!
Jego oczy zrobiły się złote.
-  Rix! Spokojnie! Spokojnie! Głęboki oddech! Pomogę ci znaleźć sprawcę! Tylko się uspokój!
- Ech... - Oczy Rix'a znowu zrobiły się zielone. - Gdy ten ktoś to zrobił... uciekłem przez szparę w skałach, które zawaliły wejście do jaskini. Wataha była pewna, że to ja byłem sprawcą... wygnali mnie... przez tyle lat byłem samotny... odrzucony... w końcu ... zwariowałem... - Łzy mu napłynęły - ech... nie panowałem nad sobą, gdy to robiłem... gdy podpaliłem wasze schronisko... nie wiedziałem co robię... przepraszam...
- Już dobrze. Naprowadzę ciebie na właściwą drogę... Na razie muszę iść. Potem przyjdę po ciebie.
Kelsee wyszła z piaskowej jaskini. Rix został sam. Siedział tak do wieczora. Wstał jednak, wyszedł z piaskowej jaskini, wskoczył na skałę i zaczął śpiewać. Nienawidził siebie. Brzydził się sobą.

Nie wiedział, że Kelsee go obserwuje. Musiał z siebie wyrzucić to.
 Podszedł do kałuży wody, gdy doszedł do "a ty jesteś tak cyniczny narcystyczny kanibalu" i uderzył łapą w taflę wody, rozmazując swoje odbicie. Trochę to go bolało, w końcu był wilkiem rasy Flame.
A, gdy doszedł do "nic nie jest w porządku w piekle, przez które mnie przepchnąłeś", krzyczał to w niebo, chcąc, by usłyszał do ten, który zabił jego rodziców.
Gdy skończył śpiewać padł na skałę. Leżał tak, do puki Kelsee do niego nie podeszła.
- Chodź Rix. Oprowadzę ciebie. Mam nadzieję, że wilki ciebie zaakceptują.
To be continued....

sobota, 6 czerwca 2015

#41- Kocham cię...

Wszyscy zajęli swoje pozycje. Humfrey wylał wodę z miski na druty powodując chwilowe zwarcie. Była noc i nikt nie mógł ich zobaczyć. Przeszli pod ogrodzeniem i weszli do budynku kontrolnego.
-No... To co teraz?- zapytała Zan.
-Trzeba odwrócić polaryzacje- powiedziała Moon odczepiając pokrywę od szafki pełnej kabli.
-Co odwrócić?- spytał nieco zmieszany Humfrey.
-Polaryzację... Podłączasz plus do plusa a minus do uziemienia- powiedziała Moon z głową w szafce szukając czegoś.
-Uziemienia?
-Tak to... Ech... No do czegoś metalowego!- powiedziała i zrobiła wszystko tak jak ma być. Wyłączył się prąd.
-Dobra mamy minute zanim włączy się zasilanie awaryjne! Gazu!


Wilki uciekły. Biegły po polu obok. Zauważyli, że wcześniej trafili do zoo. Uciekali jak szybko się dało. Ludzie ich gonili ale byli już zmęczeni. Zaczęli strzelać. Zan zauważyła już członków ich watahy za wzgórzem. Wbiegali właśnie do małej kotliny. Ludzie byli już wyraźnie znudzeni pościgiem i padł ostatni strzał... Trafił w brzuch Moon. Wilk upadł na ziemię z piskiem i stoczył się po górce na dół. Ludzie już odpuścili. Członkowie watahy już biegli w tę stronę ale mieli jeszcze daleko. Humfrey podbiegł do Moon.
-Moon! Moon odezwij się!- brak odpowiedzi. Leżała teraz bez ruchu, nie oddychała. Krew leciała jej z brzucha. Humfrey położył się obok niej.
-Moon... Proszę... Kocham cię...- powiedział i zaczął płakać.






Inne wilki już dawno nadbiegły. Niektóre już zaczynały odchodzić w stronę terytorium.
-Choć Humfrey...- zaproponowała cicho Zan. Też płakała.
-Już nic nie da się zrobić...
Chwilę jeszcze tak stali. Już ostatnie wilki odchodziły. Gdy nagle... Moon się poruszyła. Zaczęła znowu oddychać.
-Ja... też... cię kocham...- odezwała się ledwo. Inne wilki wróciły aby jej pomóc. Zanieśli ją do terytorium watahy.


Moon leżała u wilków medyków. Ledwo co żywa. Była w śpiączce. Jednak... Przez sen się odezwała.
-Ja... Muszę się spotkać z Moonstar... Nie jestem tym... Kim wam się wydaje...


To be continued....  

#40- Dlaczego tylko ja tak nie umiem?

Dotarli na miejsce. Był już dzień. Postawili skrzynie na ziemi. Otworzyli klapy i trzy wilki wybiegły najszybciej jak umiały. Biegli przed siebie nie patrząc dokąd. Jednak Moon coś zauważyła.
-Nie Humfrey czekaj!- zawołała do wilka który biegł na czele. Ona i Zan zatrzymały się tak gwałtownie, że aż się zakurzyło. Obie popatrzyły na siebie i zaczęły odliczać równocześnie:
-Trzy... Dwa... Jeden...- dokładnie w tym samym momencie usłyszeli wrzask. Zaśmiały się i podeszły do ogrodzenia przy którym leżał porażony prądem Humfrey.
-Ogrodzenie pod napięciem geniuszu...- powiedziała Moon.
-Zauważyłem...- odpowiedział jej.
Wtedy do klatki weszło trzech ludzi i zabrali wilki do jakiegoś pomieszczenia.


Pierwszy wyszedł Humfrey. Nic mu nie zrobili... Poza tym, że pomalowali go na brązowo!
-Żartujecie sobie tak?- spytał oglądając swoje teraz brązowe futro.
Drugą wypuścili Zan. Ona była Szara.
-Yyyy... Farba?- zapytała podchodząc do Humfrey'ego.
W końcu wypuścili też Moon.
-Emm.. Czemu akurat na czarno?- zapytała patrząc na swoją sierść pomalowaną czarną farbą. Usłyszeli głos jakiegoś człowieka za nimi.
-No... Teraz wyglądają jak normalne wilki a nie jak z cyrku.
-Że co prosze?!- zapytała rozwścieczona Moon. Człowiek odszedł.
-Tch.. Farba...- Humfrey użył jakiejś mocy, otrzepał się i znów był w swoich kolorach. Zan zrobiła to samo. Moon też próbowała się otrzepać ale nadal była czarna.
-Dlaczego tylko ja tak nie umiem?- spytała ze zrezygnowaniem.
-No ale za to jesteś mądra- uśmiechnął się Humf. Moon odwzajemniła uśmiech. Podeszła do ogrodzenia i popatrzyła na budynek połączony krawędzią z klatką. Przyjrzała się temu co było w środku.
-Tch... Słabe mają zabezpieczenia. Potrzebuje max. 24 godziny albo i mniej.
-Spoko... No to pracuj... Einsteinie...

#39- No brawo pani Einstein...

Nie była to normalna walka. Fakt, latały kule z pistoletów i wilki strzelały kamieniami ale ludzie zachowywali się inaczej. Skrzywdzić chcieli tylko te wilki które ośmieliły się zaatakować. Skupili się bardziej na łapaniu... Nie wiadomo było po co, i tak nikogo jeszcze nie złapali. Wilki Flame przygotowywały właśnie ładunek wybuchowy który dostały od wilków Noman. W końcu go podpalili. Ludzie wystraszeni odbiegli w swoją stronę. Bali się pożaru, który wilki Aqua za chwilę ugasiły.



Wszyscy wrócili do przed wejście na terytorium. Wilki zebrały się w jednym miejscu a Kelsee... Jak zwykle sprawdzała obecność... Gdy już sprawdziła większość nagle nadbiegł Jake i Moonstar.
-Moon, Humfrey i Zan zostali złapani!- krzyknął Jake jeszcze w biegu.
-To prawda! Co teraz?!- spytała Moonstar. Kelsee popatrzyła na nich.
-Hmm... Trzeba będzie po nich pójść... Ale najpierw się przegrupujemy... Musimy odpocząć...




Wieziono ich w metalowych skrzyniach. Po drodze strasznie trzęsło. Skrzynia obijała się o skrzynie a wilkami w środku strasznie rzucało.
-Eej!- warknęła Zan w której skrzynię uderzyła skrzynia Humrey'ego.
-Sorki Zan...- powiedział Humfrey.
-Gdzie nas wiozą?
-Siedzimy w skrzyniach tyle udało się ustalić...- powiedział sarkastycznie do Zan.
-Te! Moon! Zostaw ten zeszyt porwali nas będziesz teraz coś rysować?!
-Cicho! Wykonuje obliczenia...- Moon kreśliła coś węglem w zeszycie. Co chwile patrzyła przez dziury w skrzyni i znów coś obliczała.
-Dobra! Z moich wyliczeń wynika, że jeżeli razem skoczymy w prawą stronę dokładnie wtedy kiedy znajdziemy się na jakimś kamieniu nasze skrzynie spadną z samochodu!
-Jasne... No dobra Einsteinie...- powiedział Humfrey.
-Raz... Dwa... Trzy!- Wszyscy pchnęli swoje skrzynie w bok. Jednak tylko się przewróciły na siebie nie spadając z jadącego auta.
-No brawo pani Einstein...- powiedziała Zan której skrzynia znalazła się na samym dole.
-Ups... Sorki. Podzieliłam przez zero...- powiedziała Moon.
-No to co teraz?
-Nie wiem... Trzeba zobaczyć dokąd nas zawiozą...