Moon poszła tak jak Kelsee kazała. Ścieżka była dość wąska więc trzeba było manewrować tak aby nie wpaść na żadne drzewo. Wiatr dzisiaj wiał z północy.
-To duchy przodków sprowadzają do nas Isnę.- Szepnęła do niej Dream.
-Z kąd wiesz?- Odpowiedziała do niej zaciekawiona, lecz nadal trochę zdenerwowana Moon.
-Bo one mi powiedziały.
-One?
-Moi przyjaciele. Duchy lasu które tu mieszkają. Gdy pójdziesz w odpowiednie miejsce, usłyszysz je.
Moon nie odpowiedziała nic. Zaciekawiona faktem, że jej przyjaciółka potrafi rozmawiać z duchami.
-A możesz rozmawiać ze zmarłymi?- Spytała pełna nadziei.
Dream pokiwała głową.
-Gdy się przyjrzę widzę w niebie duchy poległych wilków. Na wojnie, lub zabitych przez złych ludzi.
-Widzisz tam ducha mojej siostry?- Zapytała Moon. Nie widziała Moonstar już od roku. Była pewna, że nie żyje.
Dream zaczęła się rozglądać. To spoglądała w stronę gwiazdy polarnej, a to w całkowicie odwrotną. Wreszcie po jakimś czasie zwróciła się do Moon.
-Nie ma jej tam, lub ja jej nie widzę. Ale są tam twoi rodzice. Tęsknią bardzo.
-Wiem... Nie tylko oni- Odpowiedziała i popatrzyła w gwiazdy. Miała dość nietypowy talent. Widziała wszystkie konstelacje wyraźnie, nie musiała ich sobie nawet wyobrażać. Po prostu je widziała. Ale nawet gdyby miała sokoli wzrok, nie potrafiłaby dojrzeć w gwiazdach nikogo zmarłego, a już tym bardziej rozmawiać ze zmarłym.
W końcu doszły do wejścia na terytorium. Gdy doszły do wielkiej sali zaczęły zbiegać się wokół nich wilki.
-Gdzie byłyście?!
-Coś się stało?
-Kelsee!
-Moon gdzie ty byłaś?!- Pytali wszyscy po kolei.
Moon tylko spuściła głowę i zamiast na innych patrzyła przed siebie. Dream, jak to ona potrafi, "biegła po powietrzu" za nią.
Kelsee spojrzała tylko gdzie idzie Moon. Gdy nagle przybiegł do niej Fall.
-Kelsee! Nic ci nie jest?- Zapytał. Kelsee tylko westchnęła.
-No i powiedz, co ja mam z nią zrobić?- Powiedziała patrząc cały czas w stronę w którą poszła Moon.
-Porozmawiaj z nią. Wiesz, że nadal obwinia się za śmierć jej siostry.
Fall odbiegł zajmować się swoimi sprawami a Kelsee nadal stała. Dopiero po jakimś czasie poszła do wielkiej sali. Wszystkie wilki poszły w swoje strony.
Moon szła dość długo przez las bo jej jaskinia była daleko. Liście szeleściły pod jej łapami przy każdym jej kroku. Dream zeszła z powietrza na ziemię i szła obok Moon. Jej kroków nie było słychać. No właściwie to jasne, bo Dream to patronus a nie żywa istota. Jednak Moon miała dla niektórych niewytłumaczalne uczucie do tej niebieskiej chmurki światła w kształcie lisa. Traktowała ją jak członka rodziny. Moon właśnie miała coś powiedzieć kiedy nagle zauważyła jak coś rusza się w krzakach. Zaczęła węszyć.
-Ech... Kora wyłaź wiem, że to ty- Powiedziała od niechcenia Moon i wznowiła wędrówkę. W tej samej chwili z krzaków wyskoczył niewielki, szary wilczek.
-A dokąd idziesz?- Spytała Kora.
-Do nikąd...
-Aha. Też tam akurat szłam. Mogę iść z tobą?
-Nie.
-Okej to pójdę z tobą. Cześć Dream!- Spróbowała pomachać łapką Kora.
-Witaj- Odpowiedziała Dream. Kora to był jedyny wilk oprócz Moon do którego miała na tyle zaufania żeby się odezwać. Wszystkie trzy szły aż w końcu doszły do granicy lasu gdzie zaczynały się bagna.
-No dobra młoda wiesz, że nie wolno ci tu chodzić. Więc w tył zwrot i do domu!
-A dlaczego nie wolno?
-Bo nie umiesz pływać zapomniałaś?
-Aha... No tak. To Paaa!- Pomachała łapką i pobiegła w stronę wielkiej sali.
Moon zaczęła płynąć a Dream szła obok niej po tafli wody. Po dłuższej chwili dotarły do drugiego brzegu. Obie stanęły na suchym lądzie i skierowały się do jaskini. Jednak Moon coś wyczuła.
-Czujesz? Coś tu jest nie tak...
-Hę?- Dream też zaczęła węszyć swoim świetlistym nosem.- Faktycznie...
-Ktoś tu był...-Powąchała ziemię.- Albo raczej jest...
Moon zaczęła warczeć. Zauważyła pomiędzy drzewami jakiś ruch. Wyczuła krew.
"Drapieżnik..."-Pomyślała.
"Albo łatwa zdobycz, ranna..."
Podeszła. Coraz bliżej. Zapach był coraz mocniejszy. Wyskoczyła zza krzaków i ku jej zdziwieniu nie zobaczyła rannego Karibu ani głodnego Rysia szukającego tu jedzenia. To był wilk. Biały wilk z fioletowymi oczami. Moon zauważyła, że nieznajomy ma talizman i od razu się mu przyjrzała.
"Jest z rasy Crystal... To inteligentne wilki. Nie będzie sprawiać kłopotów"-Pomyślała i przestała warczeć.
-Kim jesteś?- Odezwał się wilk. A raczej wilczyca.
-Mieszkam tu. Pytanie powinno brzmieć kim ty jesteś... I co robisz na naszym terytorium!- Warknęła.
-Na imię mam Ravenis. Mieszkałam z ludźmi ale napadł nas inny klan. Zdołałam uciec ale mnie zranili.
-Nie pomagam obcym wilkom... Ale możesz spróbować przekonać do siebie Dream. Wtedy ci pomogę.
-Dream?
Moon zaszczekała. Zza drzewa wychyliła swój łepek LostDreams.
-Ładna. Przywołałabym swoją ale nie mam tyle mocy. Witaj Dream miło cię poznać.
Dream nie odpowiedziała. Podeszła tylko i siadła obok Moon wpatrując się w Ravenis.
-Mam na imię Ravenis. Nic ci nie zrobię, można mi zaufać.
"Moon"- Powiedziała w myślach do Moon Dream.
"Hmm?"
"Jest niegroźna. Można jej pomóc."
"A Kelsee? Ona nie pozwala pomagać nieznajomym a już tym bardziej wprowadzać ich na terytorium"- Zapytała Moon.
"Możemy ją schować w jaskini, pomóc i kazać stąd iść."
"Dobry plan..."
Moon przyjrzała się Ravenis. Nie widziała nigdy wilka o podobnym wyglądzie jednak czuła, że skądś ją zna.
-Czy ja cię już gdzieś nie widziałam?
-Nie sądzę. Już od dawna nie widziałam żadnego wilka a tym bardziej wilka z patronusem.
-Jasne... Dobra chodź za mną. Pomożemy ci.
Wszystkie trzy poszły do jaskini Moon. Jednak nadal w tym wilku było coś bliskiego Moon. Może jest z jej starej watahy? Może jest jej wrogiem? A może starą przyjaciółką której nie pamięta? Na pewno coś było w tym wilku. Jednak Moon nie wiedziała co to może być.
To be continued....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz